czwartek, 19 września 2013

Rozdział XXXXVI cz.2

Komentujesz = Motywujesz 

Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do sklepu.
Podczas gdy Ross łaził zataczając się po sklepie Riker wybierał dobry alkohol, którego musiał zabrać dosyć sporo, bo Ross miał dziś ochotę na alkohol.
- Ross do cholery chodź tu!
- Nie drzyj się.
-Jezu dlaczego kiedy zawsze jesteś napity trafia się mi niańczenie ciebie-Powiedziałem załamany.
-Sory dobra wiem że to nic przyjemnego mnie tak niańczyć, będę się starał być w miarę.
- Dziękuje.
- Dobra bierz alkohol bo tęsknię za Laurą.
- A co myślisz że ja nie za Vanessą?.
- Dobra ile tego bierzesz?
- dziesięć?
- Tak a jak coś to wyślemy Ratliffa bo najmniej wypił.
- Dobra bierz to i chodź.
Riker i Ross zapłacili i udali się w kierunku auta, żeby zapakować zakupy. 
Wracaliśmy już na imprezę, Riker był zdenerwowany na kierowców którzy jechali na długich rażących światłach, minęliśmy znak zakrętu i nagle oślepiło nas ostre światło, przymknąłem oczy tak samo jak Riker, chwilę później zdążyłem tylko w ułamku sekundy zobaczyć kończącą się drogę i wielkie drzewo, chwilę później poczułem niewyobrażalny ból.
W czasie gdy Ross i Riker Leżeli nieprzytomni po wypadku jedyną osobą której wpadło na myśl żeby do nich zadzwonić do chłopaków to był Ellington. Wybrał numer ale nikt nie odbierał, wiedział że coś jest nie tak Ross nawet po alkoholu zawszę odbierał telefon, wybrał numer do Rikera i sytuacja się powtórzyła.
- Rydel coś się stało chłopcy nie odbierają
- Ellington piłeś?
- Nie
- Pojechał byś zobaczyć co oni robią w sklepie, albo już wracają i nie mają jak odebrać
- Dobra.
Jechałem przez las w stronę miasta, przez zakręty których naprawdę nie lubiłem, było na nich pełno wypadków, w rowie leżał samochód co mnie nie zdziwiło, powoli zatrzymałem auto i podszedłem do poobijanego wozu, coś mi przypominał, gdy podszedłem bliżej zobaczyłem rejestrację którą w umyśle kojarzyłem, po chwili ujrzałem kolor i logo R5 przeskoczyłem rów, samochód leżał na boku a w środku leżał Riker i Ross momentalnie wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem po pogotowie.
- Ross, Riker wstawajcie, słyszycie, nie róbcie nam tego, boże proszę.
Po 5 minutach przyjechała karetka musieli rozcinać auto żeby ich wyciągnąć Riker był cały blady i posiniaczony, Ross był w dużo gorszym stanie był cały zakrwawiony był zimny jak trup i nie reagował na bodźce od lekarzy.Szybko ich zapakowali do karetki i pojechali a ja z nimi. W trakcie drogi zadzwoniłem do Rydel i reszty byli załamani powiedzieli żebym z nimi został a oni przyjadą z samego rana jak wytrzeźwieją.
 W szpitalu Ellington czekał, na wieści od lekarza po 3 godzinach z sali wywieźli Rikera był przytomny i świadomy tego co się stało. Wyglądał dobrze był tylko poobdzierany i miał rękę w gipsie.
- Wiadomo co z Rossem - zapytałem Rikera.
- Jest na bloku operacyjnym przechodzi 5 operację i - urwał w połowie.
- i??
- Dają mu 23% szans na przeżycie - powiedział zakrywając twarz w dłonie i płacząc.
- Ale to nie możliwe, to jest Ross on wyjdzie z tego, zobaczysz.
- Co wyjdzie nic nie wyjdzie a nawet jak przeżyje to co nie będzie nic pamiętał.
- Ale, nie ja, musimy wierzyć
- Jestem z nim w pokoju.
- Będę mógł z wami posiedzieć?
-Tak ale pod warunkiem że mnie tam zawieziesz.
Po godzinie lekarze przywieźli Rossa który nie był do siebie podobny, wyglądał jak bezbronne dziecko, nie uśmiechnięty, był całkowicie uziemiony. Nie wiadomo było czy przeżyje.
Riker i Ellington rozmawiali bardzo głośno do godziny piątej dwadzieścia nagle usłyszeli że Ross kaszlnął,  Ellington podszedł a Riker przyjechał pod jego łóżko.

- Ross dawaj stary uda ci się wierzę w ciebie.

- Bracie jeśli mnie słyszysz to chciałbym żebyś wiedział że cię strasznie przepraszam, gdyby nie to że jechałem tak szybko to byś się śmiał a nie walczył o życie.-Po jego policzku znów popłynęła łza.
- Riker to nie twoja wina tylko tego pajaca co jechał na długich światłach .
- Nie nic nie rozumiesz gdybym się zachował jak należy to by tego nie był , nikt o zdrowym rozumie nie pojechałby po ten cholerny alkohol tylko powiedział nie.
Siedzieli w ciszy, Ellington pocieszał Rikera. 
Leżałam bezradnie i słuchałem jak mój brat się obwinia  a to nie była jego wina, to mi się chciało alkoholu, to on był okaleczony przeze mnie, a za mój stan byłem sobie winny tylko i wyłącznie ja. Chciałem wstać do niego , powiedzieć "Riker to nie twoja wina, to wszystko moja wina, nie obwiniaj się" ale nawet nie mogłem się poruszyć, nie mogłem tego słuchać słyszałem jak mój brat płacze a Ellington zaczyna łkać, zebrałem się w sobie, byłem tak zły na siebie że ważniejszy jest alkohol od bezpieczeństwa, moja Laura teraz to przeżywa i to wszystko przeze mnie tylko i wyłącznie. Nabrałem motywacji spiąłem wszystkie mięśnie i udało mi się otworzyłem oczy, zobaczyłem że Riker jest odwrócony razem z Ellingtonem plecami to mnie i płaczą.Okazało się że nic nie mogę wydusić z siebie, tak mnie ten widok załamał.
Podparłem się na łokciach a Riker zaczął mówić słowa, które mnie załamały:

- Ellington jeśli on nie przeżyje, to ja nigdy sobie nie wybaczę rozumiesz ja go kocham to mój brat a teraz co leży przeze mnie prawie nie żywy na tej cholernej sali i walczy o życie tylko dla tego że ja chciałem się zrobić dobrym bratem i pojechać mu po alkohol !!- powiedział płacząc jak małe dziecko.
- Riker on on to rozumie to nie twoja wina.
- A właśnie że moja.-dodał płacząc jak by tracił najważniejszą osobę w życiu, i nią byłem ja ?
Nie chciałem żeby mój brat się o to obwiniał musiałem to przerwać naprężyłem struny głosowe i na jednym tchu powiedziałem:
- Riker to nie twoja wina to ja stawiałem alkohol na pierwszym miejscu.
Riker się odwrócił był oszołomiony, wstał z wózka i tak mocno ścisnął Rossa że ten aż jęknął
- Ross ty żyjesz- powiedział nie powstrzymując się od łez
- Kocham cię Ross i nie wyobrażam sobie życia bez takiego wariata jak ty, jak tak leżałeś w ogóle nie przypominałeś siebie.
- Riker nie obwiniaj się o to ja wychlałem najwięcej alkoholu i gdyby nie to starczyło by dla wszystkich i nie trzeba by było jechać do sklepu.
- Ale.
- Niema ale jasne to nasza wspólna wina i koniec, chłopaki  a tak przy okazji tragicznie wyglądam?
- Ha ha już wrócił nasz dawny Ross-zaśmiał się Ellington
- No a jak dlaczego miał bym nie wracać już mnie nie lubisz Ratliff?
- Ja cię kocham jak brata.
- No ja myślę.

                                                                    CDN

2 komentarze: