środa, 2 września 2015

Rozdział 9 "Jedyna osoba, która może uratować Laurę..."


~Narrator~

Minął tydzień odkąd Laura wróciła do LA i odkąd spotkała się z Rossem. Rydel ani reszta Lynch’ów nie mogła się w ogóle z nią skontaktować. Nikt nie miał pomysłu jak z nią porozmawiać. Pewnego dnia Rydel odwiedziła ją w domu, ale Laura nie otworzyła drzwi.
Blondynka nie wiedziała, co ma o tym myśleć. W pewnej chwili z daleka ujrzała nadchodzącego listonosza, uśmiechnęła się, bo wydawało się jej, że jemu powinna otworzyć. Jednak się pomyliła.
-Przepraszam, czy znasz tą panią, co tu mieszka? Od pięciu dni noszę dla niej list z Wielkiej Brytanii, a tutaj nikt nie otwiera drzwi. – Rzekł lekko poirytowany listonosz.
-Z Wielkiej Brytanii? – Zapytała.
-Tak, od niejakiego Kierana Lemona. Kojarzę to nazwisko, ale nie wiem skąd. – Uśmiechnął się.
-Kieran! – Krzyknęła, na co starszy pan, spojrzał się na nią pytającym wzrokiem. – Tak, znam tą panią – Rydel szeroko się uśmiechnęła.
-Przekaże pani jej ten list? –Zapytał uradowany.
-Oczywiście! –Listonosz podał Rydel list, po czym odszedł.

~Rydel~

Kieran, Kieran jeszcze raz Kieran! Jedyna osoba, która może uratować Laurę przed tym wszystkim jest właśnie on. Mała, mam nadzieje, że nie będziesz na mnie zła, że otworze list, który był zaadresowany do Ciebie, ale tylko tak uda mi się skontaktować z tym chłopakiem i z tobą. Rozerwałam jak najszybciej kopertę i ujrzałam pocztówkę z białą kartkę, to musiał być list.

Cześć MALEŃKA!

Chciałem tylko dać znać, że od paru dni jesteśmy już w Wielkiej Brytanii!
Mam też nowy numer telefonu -à 07871796120, nie chciałem już Cię zadręczać dzwonieniem, więc napisałem list.
Mam nadzieję, że z Tobą wszystko w porządku u i dajesz rade z tym kretynem, co koło Ciebie mieszka, jak on miał? Ahh Ross, no tak… Mam nadzieje, że wszystko się ułoży i będziesz naprawdę szczęśliwa.
Strasznie za Tobą tęsknie, chłopaki też.
Trzymaj się!!

                                                                                                                      Kieran

PS: SPODZIEWAJ SIĘ NAS JESZCZE W TYM ROKU, NIE WIEM, KIEDY, ALE CZEKAJ NA NAS.
BUZIAKI! : )


BINGO! Mam jego numer telefonu, to mi wystarczy. Laura, naprawdę cię przepraszam – mówiłam sobie w myślach. Mam nadzieję, że mi wybaczy, ale to dla jej dobra. Nie mogę patrzeć na to wszystko obojętnie, w końcu jest moją najlepszą przyjaciółką i ją bardzo kocham. Wiedziałam, że nic nie wskóram już tu, pod jej drzwiami, więc stwierdziłam, że będę wracać do domu. Może uda mi się dodzwonić do Kierana. Prawdopodobnie Ross znienawidzi mnie jeszcze bardziej za to, że sprowadzę tutaj tego chłopaka, ale nie mam innego wyjścia, mam nadzieję, że kiedyś zrozumie, że to dla dobra ich dwójki. Szłam przed siebie i cały czas zastanawiałam się czy powinnam do niego dzwonić, może powinnam porozmawiać najpierw o tym z Rikerem? On jest najstarszy i myślę, że powie mi, co mam zrobić. Przyśpieszyłam kroku i po chwili byłam w domu.
-Riker, Riker, Rikerr gdzie jesteś? – Krzyczałam głośno, żeby mnie usłyszał.
-Rydel nie krzycz tak! Rachell śpi. Tu jestem, co się stało? – Wychylił głowę z ogrodu i gestem dłoni pokazał mi, że mam do niego przyjść.
-Byłam przed chwilą u Laury, ale nie otwierała, ale listonosz był i miał list z Wielkiej Brytanii do niej, ale jemu też nie chciała otworzyć drzwi, więc zapytał się mnie czy przekaże jej list, powiedział, że jest od Kierana i pomyślałam, że to jest jedyna deska ratunku dla Laury.
-I, co w związku z tym?
-Otworzyłam kopertę, wiem, że to nie fair z mojej strony, ale w tym liście podał swój nowy numer telefonu i tak jak mówię, może on da radę się z nią skontaktować.
-Ale, o co ci dokładnie chodzi, Rydel?
-Jesteś głupi czy tylko udajesz? – Wybuchłam śmiechem. – Chodzi mi o to, że może by do niego zadzwonić i poprosić, żeby tutaj przyjechał, sam w liście napisał, że i tak mieli zamiar tutaj się pokazać. Chciałam już do niego zadzwonić jak wracałam od Laury, ale musiałam najpierw z tobą o tym porozmawiać.
-Myślę, że to dobry pomysł i dobrze, że mi o tym powiedziałaś. Zadzwonisz czy mam zadzwonić? – Uśmiechnął się.
-Zadzwonię, ale boje się trochę reakcji Rossa jak się dowie, że on tu jest…  Nigdy mi tego nie wybaczy.
-Trzeba tak zrobić, żeby się nie dowiedział, a jak już się dowie, to trudno. Przejdzie mu i prędzej czy później zrozumie, że to dla dobra Laury.
-Dobrze, to zaraz do niego zadzwonię – uśmiechnęłam się i znowu wyszłam z domu.
Przeszłam deptakiem w stronę plaży, trzymałam telefon cały czas w ręce, ale jakoś nie mogłam się odważyć i wybrać numeru Kierana, może lepiej niech zadzwoni Riker? Nie, no przecież tak nie może być. Jestem Rydel. Rydel Lynch. A co jak Kieran na mnie nakrzyczy, że przeczytałam list? Co jak nie będzie chciał ze mną rozmawiać? Nie, nie i jeszcze raz nie. Pod wpływem emocji wybrałam bardzo szybko jego numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Przepraszam, Kieran jest w toalecie, mam coś przekazać?
-Yyyy ja…
-Oo już idzie – sympatyczny głos odpowiedział i prawdopodobnie podał telefon Kieranowi.
-Z tej strony Kieran Lemon, słucham?
-Heeej z tej strony Rydel Lynch, może nie kojarzysz mnie, ale jestem przyjaciółką Laury.
-Laury?
-Tak, na wstępie chcę przeprosić, ale przeczytałam twój list do niej i tam był numer, dlatego dzwonie.
-List do Laury? Ahh tak, czy coś się stało? – Spytał zaniepokojony.
-Niee, to znaczy.. – Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam temat. –Nie owijam nic w bawełnę, po prostu potrzebuje twojej pomocy, od tygodnia nie mogę się dodzwonić do Laury, a jak do niej poszłam nie otwiera mi drzwi, to wszystko przez mojego brata. – Powiedziałam smutno.
-Rossa?
-Tak, pokłócili się ostatnio.
-Jak ci mogę pomóc?
-Przeczytałam w liście, że chcieliście tutaj do nas wpaść, więc pomyślałam, że możesz być jedyną osobą, która może jej pomóc, dlatego czy nie dałbyś, albo dalibyście rady przyjechać wcześniej? Naprawdę się o nią martwię i znając Laurę już bardzo długo, boje się, że mogła sobie coś zrobić i to znowu coś przez mojego głupiego brata.
-Znowu. Coś. Zrobić?
-To nie jest rozmowa na telefon, Kieran – Powiedziałam cicho. –Jeśli to dla was problem rozumiem, wtedy postaram się sama z nią spotkać.
-Nie, absolutnie nie. Zaraz zamówimy bilety na pierwszy lepszy lot do was i jak dobrze pójdzie, to jeszcze dzisiaj, albo jutro z samego rana będziemy na miejscu.
-Dasz mi znać, o której i co? Przyjadę po was z moim starszym bratem i pojedziemy od razu do laury, może być?
-W porządku, Rydel. Dziękuje, że zadzwoniłaś.
-W końcu Laura jest waszą jak i naszą przyjaciółką, naprawdę nie wiem jak mam Ci dziękować.
-Zgadza się, wystarczy jak postawisz dobry obiad, dla głodnej Litwy, to znaczy moich głupich braci.
-Załatwione, do zobaczenia wkrótce, pamiętaj daj mi znać jeszcze dzisiaj.
-Okej, do zobaczenia.
Odetchnęłam z ulgą. Kieran wydaje się świetną osobą, ah i ten jego brytyjski akcent.
Dobra Rydel uspokój się, Ratliff by mnie zabił za takie słowa. Jeden problem z głowy, teraz trzeba zebrać ekipę i poinformować ich o tym, żeby nic nie mówili o Kieranie u nas w domu.
„U nas w domu, za dziesięć minut” – Wysłałam SMS do Pauli i Moniki, a potem wróciłam do domu. Okazało się, że wszyscy już tam byli.
-Rossa nie ma, prawda? –Zapytałam wchodząc przez drzwi.
-Wyszedł piętnaście minut temu. – Powiedział Ratliff i podszedł do mnie, a potem mnie objął.
-Przejdźmy do rzeczy. Jutro Kieran z braćmi przylecą tutaj do nas, prawdopodobnie z samego rana, Riker liczę na ciebie, że pojedziesz ze mną ich odebrać, a potem pojedziemy z nimi do Laury, pomyślałam, że jemu uda się jej pomóc i mam nadzieje, że nic sobie nie zrobiła, pamiętacie historie sprzed roku? – Wszyscy pokiwali głową. –Chodzi mi o to, żebyśmy kryli chłopaków, bo jak Ross ich zobaczy, może stać się tragedia, prawda? Dlatego musimy połączyć siły i unikać spotkania głównie Kierana z Rossem, to tyle w sumie. Chłopaki mają mi dać znać jeszcze dzisiaj, o której mają samolot.
-A gdzie oni się zatrzymają? – Spytał nagle Rocky.
-Jeśli uda się nam wejść do domu, to zostaną może z Laurą, a jeśli nie to załatwimy im hotel w pobliżu, zgoda?
-Zgoda. – Odpowiedzieli wszyscy chórem.
-Cudownie! Chodźmy na miasto coś zjeść! – Krzyknęłam, byłam naprawdę głodna.
-Okej, poczekaj tylko przebiorę małą. Riker wziął Rachell na ręce i udał się z nią do pokoju na górze.

TYMCZASEM W LONDYNIE.

~Kieran~

-Chłopaki! Zbierać się, lecimy do Los Angeles, do Laury. Jednak najpierw trzeba bilety ogarnąć.
-Do Laury? Nie mieliśmy za dwa miesiące tam lecieć? – Spytał Kit
-Sprawa nagła, ale może być problem z załatwieniem biletów. – Powiedziałem smutno.
-Kieran… Ty zdajesz sobie sprawę z tego, że możemy po prostu poprosić Marshalla i on załatwi nam samolot w ciągu dziesięciu minut. –Powiedział do mnie najstarszy z braci, Sean.
-Jednak jestem idiotą. – Powiedziałem do siebie, jednak oni to usłyszeli.
-Tak Kieran, jesteś idiotą.  – Dodał Dean, a ja nawet nie miałem czasu się zastanowić czy mam go uderzyć.
-Sean, kochany braciszku, jesteś najstarszy, proszę załatw to, to jest sprawa życia i śmierci. Nawet ci cali Lynchowie nie mogą skontaktować się z Laurą, a z tego, co mówiła Rydel, Laura jest osobą, którą może sobie coś sobie zrobić, nigdy nie pomyślałbym, że moja mała, jest taką osobą.
-Dobra, a wy idźcie się spakować, ale już! –Rozkazał Dean, a sam wybrał numer do Marshalla.
Jakiś czas później.
-Samolot mamy za pół godziny, więc jeszcze dzisiaj, późnym wieczorem będziemy na miejscu.
-To świetnie! – Krzyknąłem.
-Jesteście spakowani? – Zapytał nas podejrzliwie Sean.
-Tak! – Krzyknęliśmy chórem. – Ty też już jesteś już spakowany, rzuciłem torbę bratu. Ubraliśmy się i wyruszyliśmy limuzyną w stronę lotniska.

~Narrator~

W Californii wszyscy zajadali się pyszną pizzą, kiedy nagle zadzwonił telefon Rydel.
-Tak?
-Rydel?
-Ahh Kieran, co jest?
-Właśnie jedziemy na lotnisko, późnym wieczorem powinniśmy być na miejscu, nie będzie to dla was problem?
-Niee w porządku. Czyli widzimy się jakoś za jedenaście godzin, tak?
-Tak, do zobaczenia.
Delly odłożyła z uśmiechem telefon na stół, a potem ukradła kolejny kawałek pizzy.
-Chyba muszę uświadomić Kieranowi, że jesteś moją dziewczyną. – Burknął Ratliff.
-Kochanie, czy ty jesteś zazdrosny o to, że drugi raz w życiu gadam z chłopakiem, którego nie znam? – Zadrwiła blondynka.
-Nie, skądże.
-Ja myślę.
-Musimy zorganizować sobie czas do wieczora – powiedziała z uśmiechem Paula.
-Zgadza się.
-Może tak dla oderwania się od wszystkiego, proponuje wesołe miasteczko, hmmm? – Dodała Monika
-Jasne! – Krzyknęli wszyscy i poszli wolnym krokiem w tamtą stronę.

***

Tak spędzili resztę dnia, dlatego dopiero pod wieczór wrócili do domu, bo mała już marudziła.
-Pójdę ją wykąpać i uśpić, a wy róbcie, co chcecie… Na razie – uśmiechnął się do wszystkich, po czym wziął małą na ręce i poszedł na górę. Szybko ją wykąpał, potem nakarmił, a że Rachell była już bardzo zmęczona, zasnęła po chwili, nawet nie marudząc. Riker zszedł na dół do wygłupiających się przyjaciół.
-Wygląda na to, że jestem już stary i najnormalniejszy. – Riker wybuchł śmiechem.
-Postawiłbyś trochę na luz, i przypomniał sobie siebie za czasów licealnych, a nie sztywniak z ciebie jakiś wyrósł. – Powiedział Ellington, na co wszyscy wybuchli śmiechem.
-Ja nie jestem sztywny, haloo! – Oburzył się najstarszy.
-Ah tak? Kiedy ostatni raz byłeś na imprezie, albo nawet, kiedy ostatni raz napiłeś się, chociaż jednego piwa? Z tego, co mi się wydaję, Vanessa nie jest osobą, która zabrania ci tego robić.
-Ja mam dziecko, muszę się nią opiekować, żeby Vanessa mogła odpoczywać.
-Pantoflarz z Ciebie się zrobił. – Dopowiedział Rocky.
-Niee prawda! – Krzyknął, ale po chwili ściszył ton głosu, bo mała śpi na górze.
-Dobra nie zaczynajcie teraz takich tematów, uważam, że moja siostra w tym momencie jest troszkę ważniejsza.
-No tak.
-Obejrzymy coś? Mamy jeszcze przynajmniej ze trzy godziny za nim oni tutaj dolecą. – Zapytała Delly.
Rocky wstał i wyciągnął z szuflady pierwszą lepszą płytę DVD i włączył jakąś komedie, A Riker poszedł zrobić popcorn i wrócił po chwili. Te dwie godziny bardzo szybko minęły, Delly nie chciała przeszkadzać reszcie w oglądaniu, więc cicho wstała i wzięła Rikera za rękę.

-Musimy iść, bo dokładnie nie wiem, o której mają być. – Założyli buty i wyszli z domu. Na lotnisko byli po nie pełnych trzydziestu minutach. 

_______________
Moją nieobecność usprawiedliwię, tym, że jakoś już mnie aż tak bardzo nie ciągnie do R5, nie bardzo podobają mi się ich nowe piosenki i parę osób chyba zauważyło, że to już nie to samo R5... Możecie mnie teraz hejtować czy coś, ale to tylko i wyłącznie moje zdanie, więc jestem przygotowana na konsekwencje. A na koncert jadę, bo jadę, głównie dlatego, żeby spotkać się ze starymi znajomymi za czasów mojej ogromnej miłości do R5. 

****
Hej wszystkim! Nie wiem czemu, ale jakoś mnie naszło, więc napisałam rozdział, od jakiegoś czasu nic nigdzie nie pisałam, więc trochę się opuściłam w pisaniu i znowu popełniam bardzo dużo błędów. Mam nadzieje, że rozdział was nie zawiódł, oczywiście następny napisze o wiele lepiej, tylko nie wiem kiedy dokładnie się pojawi, może znowu będę miała chwile słabości i nic nie napisze, a rozdział pojawi się po kilku miesiącach, ale też może się okazać, że pojawi się na dniach, sama nie wiem. 
Bardzo dziękuje za wszystkie miłe słowa, ale informuje was, że z pewnych i osobistych przyczyn Patrycja już nigdy nie będzie ze mną pisać na tym blogu, ani na drugim. Co do tego drugiego bloga, to tam jak na razie nie zapowiada się, żebym coś kontynuowała. 
To w sumie na tyle, oczywiście liczę na wasze komentarze z poprawkami czy czymkolwiek. 
A tak z ciekawości zapytam... Z kim się spotykam na koncercie? :)
~Renia

środa, 4 marca 2015

Rozdział 8 "Powrót.."

~Narrator~
W Los Angeles panował właśnie przyjemny wieczór. Każdy spędzał go na dowolny sposób. Niektórzy w lepszy inni w trochę mniej...
- Jeszcze raz to samo. - Po raz kolejny Ross zagadnął barmana prosząc o to samo.
- Gorszy dzień, co? - Zapytał podając kolejna kolejkę brandy
- Taaa... Moza tak powiedzieć. - Odparł od niechcenia myśląc, że ten "gorszy dzień" trwa codziennie od dłuższego czasu. Właściwie to już pogubił się w tym wszystkim.
"Mam mętlik w głowie. Już nie wiem nawet, co mnie meczy"- pomyślał i tym razem poprosił o rachunek. Blondyn był w kompletnym stanie upojenia alkoholowego. Wychodząc z klubu przez przypadek wpadł na jakiegoś chłopaka z dziewczyną.
-Patrz jak leziesz ofermo! - Blondyn prychnął na słowa niższego od siebie, o co najmniej głowę bruneta i gdy ten się odwrócił wystawił mu środkowego palca prawej reki. W pewnym momencie towarzyszka bruneta odwróciła się i widząc gest Rossa odpowiedziała mu tym samym posyłając przy okazji drapieżny leniwy uśmiech. Blondyn opuścił rękę, śmiejąc się i kręcąc głowa z rozbawienia. "Kolejna taka sama jak wszystkie- łatwa" - z tą myślą udał się w drogę powrotną do domu. Kiedy tak przemierzał ulice zatrzymał się nagle, gdyż coś go zaintrygowało. Nie myśląc wiele przebiegł przez ulice i zatrzymał sie dokładnie pod swoim celem.

~Laura~
-Tak Riker już jakoś od dwóch godzin jestem w domu..... Nie mów nikomu....Widzimy się jutro....Pa. Powoli mam dość tego dnia. Kiedy zabrałam się za sprzątanie zakurzonego domu, co chwile przeszkadzał mi dzwoniący telefon. Chłopcy z Room 94 chcieli wiedzieć czy wylądowałam. Riker czy jestem już w domu. Ronn i Marshall również. Cieszę się, że pytają, ale bez przesady. Mogli zadzwonić jutro. Moje przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Kto to może być? Przecież nikt nie wie o moim powrocie. Zaintrygowana odłożyłam miotle i pewnym krokiem podeszłam do drzwi, po czym zamaszyście je otworzyłam. Widok osoby za nimi przyprawił mnie o zawroty głowy. Przecież.... Jak?
- Laura? Wróciłaś? - Chłopak stał i wpatrywał się sie we mnie jak w jakieś Ufo.
- Przecież mówiłam, że nie długo wracam.
- Ale? Tak! Nareszcie - Ellington doskoczył do mnie i przytulił mocno. -Tak sie cieszę, że Cię widzę! Chodź musimy wszystkim powiedzieć.
- Ell... Ell... ELLINGTON! - Chłopak dopiero teraz się ode mnie oderwał
- Nie jeszcze. Najpierw posprzątam w domu i zrobię zakupy, a później dopiero, czyli jutro pójdę do Lynch'ów. Tak w ogóle, co tu robisz?
- Szukałem Rossa i kiedy tędy przechodziłem widziałem cień przez zasłony. Chciałem sprawdzić, kto to. - Na jego słowa pokiwałam głową. Z Ellingtonem porozmawiałam jeszcze chwile o rożnych rzeczach, ale głownie o mojej płycie i czasie spędzonym w Nowym Yorku. On za to jak ognia unikał tematu Blondyna. Jakby nie wiedział, że wiem wszystko.... A może nie wszystko?
- Pamiętaj tylko nie mów nikomu. - Powiedziałam na pożegnanie i zamknęłam drzwi za wychodzącym brunetem.

~Ross~
Mogę przysiąc, że wczoraj wieczorem widziałem Ratliffa wychodzącego z domu Laury. Całą noc nie spałem i myślałem czy aby na pewno tego sobie nie ubzdurałem przez alkohol krążący w moich żyłach. No, bo dlaczego miał tam być?! Moje przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Zaczynam myśleć, że ten dom to jakiś dom publiczny. Kto chce, tu przychodzi jak do siebie? Z racji tego, że nikt przez dłuższy czas nie otworzył drzwi sam musiałem to zrobić. Włożyłem na siebie tylko jakieś spodenki leżące na podłodze i zbiegłem po schodach. Chwyciłem za klamkę i otworzyłem drzwi. I wiecie, co? Na widok osoby za nimi, znów je zatrzasnąłem. Właściwie zrobiłem to pod wpływem impulsu. Wystraszony, że to tylko sen, albo koszmar otworzyłem je znów, ale ona nie zniknęła. Dalej tam stała i tak samo osłupiała jak ja patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. "Nie mnie chciała zastać" - pomyślałem wpatrując się w nią.
- Hej. - Zapiszczała, co oznaczało, że się denerwowała, ale... Boże, jak cudownie słyszeć jej glos. I widzieć jej ciało. I widzieć jej oczy. Po prostu ją.
- Hej - odpowiedziałem obojętnie. Zmieszanie i ból w jej oczach zabłyszczał nagle tak wyraźnie! Nienawidziłem się za to, a widząc sine cienie pod jej oczami robiłem to jeszcze bardziej.  
- Wróciłam i..
- Widzę - przerwałem jej. Przytaknęła i zaśmiała się sie nerwowo.
- No tak. Chciałam sie po prostu przywitać.
- Przywitałaś się i możesz już iść. - Zaszokowana otworzyła szeroko oczy i zacisnęła swoje małe piąstki.
- Przestań! Możesz taki nie być?! – Krzyknęła
- Taki? Czyli jaki? Obojętny? Chamski? Wybacz mała, ale ludzie się zmieniają.
- Nie poznaje cie Ross. I wiesz, co ci powiem? Nie chce cie takiego znać! - Odwróciła się i juz chciała odejść..
- Jestem taki dzięki tobie! - Przystanęła na moje słowa i odwróciła się twarzą do mnie nadal pozostając na swoim miejscu -Powinienem Ci w sumie podziękować. Jestem dumny z tego, że zmieniłaś mnie w zimnego skurwysyna. Pasuje mi ta rola. - Zaśmiałem się zwycięsko
- Ja cie zmieniłam?! Owszem może w jakimś stopniu, ale nigdy nie chciałam źle! Starałam się, Ross! Walczyłam.- Podeszła do mnie i patrząc mi w oczy powiedziała- Robiłam to, czego ty pieprzony tchórzu nie potrafiłeś!!! - Uderzyła mnie pięścią w klatkę piersiowa... Plącząc? Złapałem jej nadgarstki i ścisnąłem mocno, na co syknęła.
- Nie. Nazywaj. Mnie. Tchórzem. - Wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
- A co? Prawda w oczy kole?! No oczywiście. Ty zawsze widzisz winę w innych. Nigdy w sobie! - Zacisnąłem swoje palce ciaśniej na jej nadgarstkach
- Cóż. Broń Boże żebym był tak idealny jak ty. Fajnie się tam bawiłaś. Z innymi. Powiedz mi, który z tych naiwnych męskich dziwek był najlepszy w łóżku? Jestem pewien, że robiłaś notatki! - Ryknąłem, zanim zdążyłem pomyśleć. Miałem ochotę sam siebie pobić. Laura przestala się szarpać i dosłownie zesztywniała. Spojrzałem w jej oczy. Były puste. Tak jakbym tymi słowami odebrał jej wszystko. Odwróciła wzrok i przeniosła go na swoje ręce. Uśmiechnęła się smutno. Sam też tam spojrzałem i zobaczyłem sine nadgarstki. Momentalnie ją puściłem.
- Dlaczego przestałeś? - Zapytała bezbarwnym głosem. Nie rozumiałem jej wiec dodała - Ściskać mi nadgarstki. Podobał mi się ten ból. Był lepszy niż to, co dzieje się we mnie na skutek twoich słów.... Nieznajomy. - To było ostatnie, co od niej usłyszałem. Później odeszła.
A ja nadal tam stałem i patrzyłem jak przechodzi przez pasy nie patrząc na drogę. Patrzyłem jak samochody zatrzymywały się z piskiem opon i trąbiły na nią, a ona nic sobie z tego nie robiła. Dotąd żyła w otwartym świecie z zamkniętymi ranami. Ja, zamknąłem jej świat i na nowo otworzyłem rany.
- Kurwa! - Krzyknąłem i z całej siły uderzyłem pięścią w futrynę drzwi. Jeśli nadal mnie kochała, teraz z pewnością mnie nienawidzi. Prychnąłem. Ona mnie nie kochała... Kiedy znów spojrzałem przed siebie w furtce stała Rydel. Słyszała. Klnąc jeszcze raz biegiem ruszyłem do swojego pokoju. Musze się napić!

~Rydel~
Słyszałam każdy krzyk, jaki wypłynął z ust mojego brata. Do tej pory zastanawiam się jak to możliwe, że coś takiego przeszło mu przez gardło. Byłam zła i zawiedziona. Nie będę więcej naprawiała jego błędów. Nie pomogę mu. Mało tego! Zrobię wszystko by cierpiał. Kiedy sylwetka blondyna całkowicie zniknęła mi z oczu odetchnęłam i wyciągnęłam z kieszeni swój telefon. Musiałam porozmawiać z brunetka, niestety nie odbierała. Dwa razy odrzuciła połączenie, a za trzecim wyłączyła telefon. Znając życie nie wróciła też do domu, wiec teraz z nią nie porozmawiam…

____

Cześć i Czołem kochani! Leci do was świeżutki rozdzialik, mamy nadzieję razem z Patrycją, że się wam podobał! Liczymy na wasze SZCZERE opinie! 
Pozdrawiam! 
~ Renia

Jak po feriach? Jak wasze oceny? Co u was w ogóle słychać? 

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział 7 "Home...".

~Laura~
-Dobra ostatni raz Laura. Skup się. – usłyszałam w słuchawkach głos operatora. Pokiwałam głową na znak zgody. Kiedy w studiu znów rozbrzmiał podkład do piosenki wzięłam głęboki wdech, ostatni raz spojrzałam na chłopaków, którzy uśmiechali się pokrzepiająco i starałam się zaśpiewać najlepiej jak mogę.

You always got a friend
Always got a friend
Always got a friend in me
I always got a friend
Always got a friend
Always got a friend in you too
You always got a friend
Always got a friend
Always got a friend in me
I always got a friend
Always got a friend
That’s the way it’s gonna be

 Me And You
Ooh-oh-Ooh-oh
So glad I got a guy like you
Me And You
Ooh-oh-Ooh-oh
Always got each others
Back we do
‘Cause everything’s
A little bit better
When you and I stick together
Stuck on you
Ooh-oh-Ooh-oh
Me And You
Ooh-oh-Ooh-oh – zakończyłam śpiew głośnym wydechem.
-Mamy to! – krzyknął rozweselały Ron. Zadowolona zdjęłam słuchawki i wyszłam z dźwiękoszczelnego pomieszczenia.
- Potrzebuję wolnego. – wymruczałam siadając na kanapie.
-Świetnie Ci teraz poszło. Wszystko nagrane, teraz to my tutaj zajmiemy się drobnymi szczegółami, a Ty możesz wracać do LA. – Ron się uśmiechnął i puścił mi oczko. Taaa… Los Angeles.
-Lau o której masz lot? – pytanie wypłynęło z ust Deana. Spojrzałam na niego, potem na telefon i znów na niego.
- O drugiej po południu. Więc wliczając zmianę czasową w Los Angeles będę na trzecią po południu. – odezwałam się niewzruszona. Tak bardzo chciałbym już tam być, a z drugiej strony tak bardzo nie chcę tam wracać.

~Dwie godziny później~

-Będziemy tęsknić. – na lotnisku żegnałam się z Marshallem i Ronnem.
-Ja też. Ale pocieszenie jest takie, że za niedługo  się widzimy. – uśmiechnęłam się i przytuliłam ich po czym podeszłam do chłopców z zespołu. Bez słów po prostu przytuliłam całą czwórkę, a kiedy się oderwałam, Kieran teatralnie ocierał niewidzialną łezkę, a reszta się z niego śmiała.
- Cóż Lau my się nie żegnamy tylko mówimy Ci „Do zobaczenia wkrótce”. Spodziewaj się, że razem podbijemy nawet to Twoje LA. – powiedział Sean i reszta się z nim zgodziła.
-Dziękuję. –Przytuliłam wszystkich jeszcze raz i gdy usłyszałam, że wywołują mój lot odwróciłam się i poszłam w stronę odpraw.
TIME TO GO HOME

LOS ANGELES
~Riker~
- Na pewno sobie poradzisz? Mogę Cie przecież odebrać…. Przestań to żaden kłopot!.... Ale na pewno?.... Dobrze uważaj na siebie, tylko napisz albo zadzwoń jak już dolecisz…. Dobrze, to do zobaczenia. – rozłączyłem się kończąc rozmowę z Laurą. Dziewczyna twardo upierała się, że nie poturbuje pomocy i, że po powrocie do domu od razu idzie spać.
-Z kim rozmawiałeś? – zagadnęła mnie Rydel przez co wystraszony gwałtownie odwróciłem się na pięcie – Spokojnie braciszku. No więc?
- Emmm z nikim ważnym Ryd. Co na śniadanie?
-Nie zmieniaj tematu..- ostrzegła
- A Ty go nie drąż. Powiedziałem, że z nikim… uszanuj to. To co na śniadanie?
-Riker fujaro jest już po dwunastej a Ty o śniadanie pytasz? Trzeba było szybciej wstać. – w geście obrony na atak siostry podniosłem ręce do góry.
-Kochanie musimy jechać. – popatrzyłem w stronę schodów gdzie była Vanessa z Rachel na rękach. Zmrużyłem oczy nie za bardzo wiedząc o co chodzi. Widząc moją minę kobieta zrezygnowana pokręciła głową
- Dom. Mówiłam Ci o tym wczoraj. -… rzeczywiście.
-Jasne. Możemy jechać. Przecież pamiętałem. – burknąłem pod nosem. Nie pamiętałem…
-Tak. Tak.

~***~
-Budynek składa się z czterech sypialni, pokoju dziennego, dwóch łazienek, kuchni, kotłowni i garażu. Jak państwo widzą cały dom jest już umeblowany w stylu nowoczesnym. W ogrodzie za posesją jest basen i małe boisko do koszykówki. Jakieś pytania?
-Chcielibyśmy rozeznać się w kosztorysie oraz kiedy możemy podpisać umowę kupna nieruchomości. – zagadnęła Ness, a ja zajmowałem się śpiącą na moich rękach dziewczynką. Była taka idealna. Na sam widok uśmiechnąłem się szeroko. – Riker a Ty co myślisz?
-Hymm? – podniosłem głowę by spojrzeć na żonę i znudzonego grubego faceta, który oprowadzał nas po domu. – A tak. Podoba mi się. Chcę tu zamieszkać.
-Świetnie i wszystko ustalone. Zaliczkę domu proszę wpłacić na ten numer bankowy. A tu proszę umowę. – mężczyzna podał nam plik zszytych kartek A4 i z uśmiechem wyszedł z domu.
-Co za nieprzyjemny typ. – westchnąłem –Będzie nam tu dobrze. – podszedłem do żony i pocałowałem ją lekko w usta na co ta z uśmiechem wtuliła się w mój bok.
-Masz rację. Będziemy tu szczęśliwi.

~Narrator~
Los Angeles tętniło życiem. Ludzie wracali z pracy. Szczęśliwi nie liczący czasu spacerowali po cichych zakątkach miasta, a inni po prostu błąkali się po ulicach zagubieni poprzez bajzel w swoich myślach. Taka zagubioną osoba był blondyn idący  zgarbiony tak znaną ulicą z czapka na głowie i okularach przeciw słonecznych tylko po to aby nie zostać rozpoznanym przez fotoreporterów. Mijając tak bardzo znany dom-który stał pusty niemal od dwóch miesięcy – obdarzył tęsknym spojrzeniem. Niestety nie zatrzymał się ani na chwilę. Po prosty ze spuszczona głową przeszedł jeszcze kawałek drogi i wszedł do nowego klubu. W tym samym czasie drobna brunetka przestała męczyć się z bagażami i zaciekawiona przyglądała się smutnemu zgarbionemu chłopakowi. Coś było w nim znajomego, jednak ona nie chciała nad tym myśleć. Zmęczenie wzięło górę, więc znów ciągnąc za sobą walizki w końcu  znalazła się w domu. Tak bardzo tęskniła. Oczywiście za domem a nie bałaganem jaki tam był.

Tego dnia właśnie dwójka ludzi tęskniących jak cholera. Nie myśląc o rzeczywistości po prostu się minęła. 

___________
Oto kolejny :D W sumie jest nudny i nic się w nim nie dzieje ale on tak jakby hymm... wprowadza? Nie wiemy same ;/ w każdym bądź razie mamy nadzieje, że się spodoba i zostawicie komentarz pod rozdziałem z zawartą w nim opinią. Może nie zdajecie sobie sprawy ale taki pozytywny komentarz potrafi zmotywować. Negatywny też, ale pozytywne mają wzmocnioną moc kochani :) 
Pamiętacie też o naszym drugim blogu? 
http://cantletyoupassmeby.blogspot.com/
Pozdrawiamy Pysiek i Renia :* 

wtorek, 6 stycznia 2015

LBA :)

Każdy wie o co chodzi, więc no. Może zacznę od tego, że nie za bardzo chciało się nam odpowiadać, a przynajmniej mi (czyt. Renia), ale dobra niech wam będzie. 
Nominowała nas Karcia Lynch, bardzo dziękujemy. :)

Pytania:

1. Opisz siebie w 3 zdaniach ;)
Renia: Nudna, nieśmiała, wrażliwa
Pysiek: Jestem sobą. Nigdy nie staram się udawać kogoś kim nie jestem. Altruistka która bardziej ceni kogoś niż sama siebie. 

2. Co byś zrobił/a gdybyś spotkał/a R5 na spacerze?
Renia:Nie wiem, pewnie bym się ucieszyła i pierwsze co zrobiła przytuliła wszystkich na raz. Bo pogadać z nimi, to nie dałabym rady, bo nie umiem angielskiego :D
Pysiek: Na pewno nie świrowałabym żeby ich nie spłoszyć i żeby nie pomyśleli sobie "aha? Kolejna wariatka" 

3. Co się inspiruje do pisania bloga, oraz do założenia?
Renia: W sumie, to już nic, jakoś ostatnio mam dość pisania na blogach, ale ogólnie to wszystko co mnie otacza mnie inspiruje. 
Pysiek: Moje inspiracje? Po prostu życie. do opowiadania na bloga i nie tylko, ale do tak zwanej "szufladki" wplątuje uczucia i czasem sytuacje z życia. 

4. Ulubiona piosenka R5?
Renia: Ain't No Way, we're going home, Stay With Me, ale i tak kocham wszystkie <3 
Pysiek: Nie mam ulubionej. Lubie wszystkie. 

5. Co robisz w wolnych chwilach?
Renia: Piszę, czytam książki, słucham muzyki
Pysiek: ćwiczę, słucham muzyki albo pisze.

6. Jakiej gwiazdy najbardziej nie lubisz, a jaką najbardziej lubisz i dlaczego?
Renia: Nie mam pojęcia, pewnie sporo ich by się znalazło... 
Pysiek: Nie mam takiej której nie lubię, ale lubię Laurę Marano. Muzyków ulubionych tez podać? Zaliczają się przecież jako gwiazdy xd

7. Jakie pary shippujesz?
Renia: Eeee... Wg mnie, to nie ma sensu, ale shipuje Raurę i Rydellington
Pysiek: Raura, Rydellington

8. Twoje motto życiowe? Kto jest twoim autorytetem? O czym zawsze marzyłaś/eś?
Renia: "Pierdol to wszystko i kurwa nie żałuj! - James Hetfield, marzenia się zmieniają co jakiś czas, kiedyś chciałam pracować jako nauczycielka w przedszkolu, a teraz chciałabym napisać książkę, wylecieć do stanów i poznać moich wszystkich idoli. 
Pysiek: Be yourself man, and be proud of who you are. Moimi aautorytetami są James Hetfield i Marshall Bruce Mathers (Eminem dla laików). Marzeń nie podam, bo się nie spelnią.

9. Ulubiony film, serial i książka?
Renia: Ostatnimi czasu Grey :D Chociaż w sumie, Morze spokoju i Hopeless, to są cudowne książki <3 
Pysiek: Jestem fanka Greya. Uwielbiam Twórczość Nicholasa Sparksa i Stephena Kinga.

10. 3 blogi, które najbardziej lubisz oraz 3 bloggerki..
Renia: Czytam bardzo dużo blogów i nie umiałabym wybrać. 
Pysiek: Nie mam takowych.

11. Ulubiony miesiąc i pora roku i dlaczego? 
Renia: Lipiec, jest ciepło i mam urodziny :) 
Pysiek: Uwielbiam lato. Ulubiony miesiąc to czerwiec. Dlaczego? To proste. Jest ciepło, długie nocne spacery no i moje urodziny, a i wakacje.

Nominację: 

1. http://hate-ignore-love-raura.blogspot.com
2. http://zapisane-w-gwiazdach-raura.blogspot.com
3. http://your-decisions-create-your-life-laura.blogspot.com


Nasze Pytania:

1. Dlaczego założyłaś/eś swojego bloga?
2. Ulubiony kolor?
3. Ulubiona Piosenka?
4. Rusza Cię opinia innych? 
5. Twoje hobby? 
6. Co motywuję Cię do pisania?
7. Czy wzorujesz się na kimś ?
8. Opisz siebie w 3 słowach?
9. Co jest w życiu dla Ciebie najważniejsze ? 
10. Ulubiony aktor/aktorka?
11. Czy jesteś szczęśliwa? 

sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 6: Jak pozbierać myśli, te nie poskładane?

UWAGA W ROZDZIALE ZAWARTE SĄ SCENY EROTYCZNE I WULGARYZMY!!!!!!! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!!!

~Ross~
Całowałem ją namiętnie. Dosłownie wlewałem w to lizanie cały swój gniew. Byłem jak w transie, pieprzonym transie, w którym robię takie głupoty… ale w tym momencie miałem to w dupie. Podczas gdy dalej przyciskałem dziewczynę do ściany ona jedną rękę przeniosła z mojego karku w dół i ścisnęła nią moje przyrodzenie przez co jęknąłem jej w usta a ona zamruczała z zadowolenia. Oderwałem się od Brook i spojrzałem w jej oczy. Nie były piękne jak La… Nie! Nie myślę o niej! W oczach Brook widziałem pożądanie z drapieżnym wyczekiwaniem. Oblizała wargi, a ja już spragniony do granic możliwości złapałem za jej tyłek i podniosłem tak, by oplotła mnie w pasie nogami. Zaniosłem ją do jej pokoju z bez pieprzenia się puściłem ją na co ledwo stanęła na nogach.
-Klękaj! – warknąłem.
Myślałem, że może będzie się opierać, ale nie. Ona jak zwykła sucz wykonała moje polecenie i zabrała się za odpinanie moich spodni. Poszło jej to dość sprawnie, chwile po tym czułem materiał spodni i bokserek przy kostkach, a jej język na moim członku. Ciągnęła jak pieprzony odkurzacz. Robiła to brutalnie. Byłem o krok od spuszczenia się, kiedy ta nagle przestała.
-Co ty do cholery jasnej robisz?! – krzyknąłem na co dziewczyna tylko zachichotała.
-Słyszałeś kiedyś o opóźnianiu satysfakcji? To całkiem fajne kochanie.
- Przestań pieprzyć i wracaj do roboty. – zabrzmiałem groźnie, więc dziewczyna posłusznie wróciła do robienia mi loda, a w gratisie dołączyła do tego rękę. Parę płynnych jej ruchów i skończyłem w jej ustach. Brook wstała i zachłannie wpiła się w moje usta. Zerwałem z niej to skąpe wdzianko i rzuciłem na łóżko. Szybko założyłem wdzianko na mojego kumpla i bez zastanowienia wbiłem się w nią, co udowodnił jej głośny krzyk.
-Pieprz mnie Ross. – nie musiała dwa razy powtarzać.
 Pieprzyłem … nie. Rżnąłem ją mocno i brutalnie. Każdy mój ruch był na tyle mocny by wywołać jej krzyk. Zataczałem kółka biodrami i ponownie pchałem słuchając jej jęków.
-Tak, tak! Mocniej! – przyśpieszyłem tępa przez co doszedłem już po chwili.
 I nagle jakby z siłą rozpędzonej ciężarówki powróciły wspomnienia. Ja oglądający filmy z Laurą. Nasze pocałunki- delikatne i subtelne, pełne uczuć. My na spacerach. Każda kłótnia po której przychodziła zgoda. Zamarłem... My kochający się. Właśnie.. KOCHAJĄCY. Z nią nie było pieprzenia. Boże, co ja zrobiłem? Gwałtownie wyszedłem z dziewczyny sprawiając jej tym ból i zostawiając ją dosłownie na krawędzi.
-Ross?! Co ty robisz kutasie? Nie skończyłam. – krzyczała, gdy ja byłem już prawie ubrany.
-A słyszałaś kiedyś o opóźnianiu satysfakcji? – zaśmiałem się i wyszedłem z jej domu.
Co to było? Czy ja miałem sieczkę w głowie, kiedy u niej byłem? Zacząłem się targać za włosy. Czemu ja jestem taki głupi? Przecież jak Laura się dowie… Nie dowie się! Nie może.

DOM LYNCHÓW
~Riker~
 Długo czekałem na rozmowę z Laurą. Musiałem z nią wszystko wyjaśnić. Nie jestem pewien, co się później wydarzyło po tym, jak wyjechaliśmy, ale z opowiadań świadków połapałem, że Ross zachował się jak kompletna cipa.
-Hej Lau!
-Cześć Rik. Jak tam moja mała Rachel? O i co u Van? Wróciliście? Jak ja się stęskniłam za wami! – dziewczyna trajkotała jak szalona, co wywołało uśmiech na mojej warzy. Jest tak podobna do mojej żony. Tak samo urocza i tak samo zajęta przez mojego bra….
-Co? Lau, a kto to jest? – zapytałem widząc, że koło dziewczyny usiadł chłopak z niebieskimi włosami i pocałował ją w policzek.
- To jest Kieran. Przyjaciel. Riker, nie gorączkuj się. – trochę mnie to uspokoiło, ale chciałem porozmawiać z nią sam na sam.
-Hej Kieran – uśmiechnąłem się do kamerki – Wybacz, ale czy mógłbyś zostawić Laurę samą z komputerem… znaczy ze mną? Chciałbym z nią porozmawiać.
- Emmm jasne. – po tych słowach nadzwyczajnie się zmył i dobrze.
- Jak się poznaliście?
-Jest jednym z członków zespołu, z którymi mam praktycznie wszystkie piosenki nagrywane na płytę. Czad! Zostanie wydana pod koniec tego roku.
-Cieszę się Lau, ale nie o tym chciałem porozmawiać. – widząc minę brunetki myślę, że domyśliła się, co będzie tematem naszej konwersacji. – Co się dokładnie stało? Wszyscy unikają tematu jak ognia. Rydel opowiedziała mi wszystko co wiedziała, ale i tak nie za wiele. A Ross? On nie wychodzi z pokoju z nikim nie rozmawia. Co się stało? Zrobiłaś mu coś…
-Jasne! Bo to ja mu coś zrobiłam. Ludzie, chciałam się spełnić! Nie mam zamiaru, nie wiem, jakoś żerować na R5 i waszej popularności. Już i tak postrzegali mnie jako „ Dziewczyna Rossa Lyncha”. Mam dość, okay? Wiesz, Rik, jak się teraz czuje? Jak najgorsza osoba na świecie. Wiem, że go zraniłam i przepraszam, ale on też zranił mnie. Czy nie możecie naleźć trochę empatii w sobie i pomyślec jak czuję się ja w tej całej sytuacji?
-Laura uspokój się! Właśnie po to dzwonie, żeby się dowiedzieć. Nie mam zamiaru obarczać Cię winą i przepraszam jeśli to tak zabrzmiało.
- Chcesz wiedzieć jak się czuję? Strasznie, bo mam świadomość, że go straciłam. Wybacz, Riker, ale właśnie jestem w rozsypce i jedyne czego chcę to się położyć. Rano muszę dograć jedną zwrotkę do piosenki i wracam do Los Angeles. Przekaż wszystkim, że ich kocham, ale nie mów, że już wracam. Chcę zrobić im niespodziankę. – dziewczyna uśmiechnęła się smutno i rozłączyła.
No to dużo się dowiedziałem. Zrezygnowany poszedłem na górę do swojego pokoju gdzie były dwie najważniejsze kobiety w moim życiu.
-Kochanie znalazłam cudowny dom, oddalony o dziesięć kilometrów od centrum miasta. Myślę, że będzie nam tam dobrze.
-To cudownie! Pojedziemy go pooglądać wspólnie, jeśli się spodoba to go weźmiemy.- usiadłem na łóżku i pocałowałem szatynkę. - Kocham Cię. – wyszeptała mi w usta, a ja spijałem te słowa niczym śmietankę.
-Ja Ciebie też. – całowaliśmy się coraz namiętniej.
Kocham w Vanessie dosłownie wszystko, nawet jej humorki. Strasznie się cieszę z tego, że ją poślubiłem. Poprzez nasze zachłanne pocałunki zdejmowaliśmy z siebie coraz to większa partie ubrań, aż oboje byliśmy tylko w bieliźnie.
-Chcesz tego? – zapytałem patrząc jej w oczy.
-Riker, o zgodę pytałeś mnie dwa miesiące temu. Więc siedź cicho i rób swoje, jestem już podniecona. – zaśmiałem się cicho na zacięta minę dziewczyny.
-Jak zawsze romantyczna. – pocałowałem ją w usta i pozbyłem się już zbędnej nam bielizny.
Moje ręce badały każdy skrawek skóry Vanessy. Jej biodra stały się szersze, przez co były jeszcze bardziej seksowne. Moje dłonie powędrowały na jej piersi, które były teraz dużo większe. Niepodważalnie ciąża ma swoje zalety. Podczas gdy moje ręce sprawiały przyjemność piersiom dziewczyny, a ja przez jej jęki stałem się całkowicie twardy, wszedłem z nią i kochałem się z moją żoną. Nasz seks był czysty, czuły i przepełniony miłością. Dokładnie taki o jakim zawsze marzyłem.

~Ellington~
Czemu wydaje mi się, że wszystko zaczęło się psuć? Nie chcę mieć jakiś tam pesymistycznych myśli, no ale serio. Nikt nie gada o niczym innym jak Ross i Laura to, Ross i Laura tamto, Ross i Laura siamto. Okay są moimi przyjaciółmi, ale są też dorosłymi ludźmi, którzy potrafią o siebie zadbać.
-Słoneczko o czym myślisz? – usłyszałem głos Ryd
- O tym wszystkim co się tutaj dzieje. Nie sądzisz, że to już zaczyna być jak tania telenowela?
- Życie, życie jest nowelą … - zaśpiewała blondynka na co parsknąłem śmiechem
-Białe, białe, białe włosy… czy jakoś tak. – dokończyłem po czym oboje parsknęliśmy śmiechem. – Tęskniłem za takim czymś. – powiedziałem i położyłem się na łóżku dziewczyny, a ta wstała z dywanu i położyła się obok mnie. Swoją głowę oparła na mojej klatce piersiowej, a rączka kreśliła jakieś wzorki na moim brzuchu. Pocałowałem ją w czubek głowy i przyciągnąłem  jeszcze bliżej siebie. Pozwoliliśmy sobie na chwilę ułudy. Na chwilę, gdzie byli tylko Rydel i Ellington, a nie Ross, Laura i reszta tej czarnej dupy, w jakiej była cała rodzina. APELACJA DO ŚWIĘTEGO! DAJ TY JUŻ NAM SPOKÓJ CO? PROSZĘ. Poczynania Rydel uspokoiły mnie na tyle, że nawet nie wiem, kiedy całkowicie rozluźniony zasnąłem, a dziewczyna chwile po mnie.

~Rocky~
Siedzieliśmy w domu Pauli pijąc ciepłe kakao i grając na spojrzenia. Staraliśmy się rozpraszać na każdy możliwy sposób, oczywiście, bez dotykania. Siedzieliśmy w końcu w salonie.
-Rocky możemy już skończyć?
-A co wymiękasz?
-Nie, tylko chcę się poprzytulać.
- Dobrze kochanie. – rozłożyłem ręce, a dziewczyna usiadła mi na kolanach i wtuliła się we mnie jak w misia. Siedzieliśmy na podłodze, ja oparty o kanapę, a ona wtulona we mnie. Ciekawe jak słodko wyglądamy? Ooo może tak słodko jak pianki? Albo nie! Może tak słodko jak żelki? A co, jeśli wyglądamy jak żelki, ale słodko-kwaśne. Nie!
-Coś milczący jesteś.
-Paula, a jak wyglądamy jak żelki słodko-kwaśne?
-Co? Ok. Chwila, bo nie nadążam za twoim tokiem myślenia.
- No bo myślałem jak słodko teraz wyglądamy, nie? – dziewczyna kiwnęła na znak, że rozumie – i pomyślałem, że może jak pianki, a później, że może jak żelki, a na koniec pomyślałem, że jak żelki, ale te słodko-kwaśne. I się przestraszyłem.
-Rocky… - próbowała mi przerwać, ale ja dalej trajkotałem spanikowany. -ROCKY!
-Co?
-Wyglądamy jak cukierek.
-Cukierek?
- Tak, kochanie… cukierek.
-Okay.. Cukierek. Podoba mi się.
-Tak, mnie też. – uśmiechnęła się po czym delikatnie mnie pocałowała.

~Ryland~
Czas spędzany z Monika nie jest czasem straconym. Cudownie nareszcie oderwać się od tej przeklętej melancholii. Dawno nie widzieliśmy się, cóż, a tym bardziej nie spędzaliśmy czasu na okazywaniu sobie swoich uczuć.
-Zaaagrajmy w coś. – dziewczyna zajęczała znudzona
-To może Fifa hym?

-Jasne może być. – uśmiechnęła się i zabrała się za włączanie sprzętu. Kiedy wszystko już było zrobione, dziewczyna podała mi pada i usiadła mi pomiędzy nogami. Graliśmy i śmialiśmy się w najlepsze. To był wspaniale spędzony czas.



_______________
Cześć Kochani :*
Myślę, że teraz wyrobiłyśmy się w miarę szybko z rozdziałem prawda? Mamy nadzieje, że się spodoba. W ogóle jak tam u was po świętach? Do kiedy macie wolne?
Trzymajcie się ciepło <3

Pozdrawiamy Pysiek i Renia :*

czwartek, 11 grudnia 2014

Rozdział 5: Coś Ty najlepszego narobił matole?!!!!!!

NARRATOR
Dwa dni minęło już od pamiętnego zwiedzania Nowego Jorku. Dwa dni odkąd z podróży poślubnej wrócili Riker i Vanessa Lynch oraz dwa dni odkąd nasza bohaterka – Laura, szuka listu, który tajemniczo zniknął z jej biurka. Sprawdziła dosłownie każdy zakamarek w swoim hotelowym apartamencie. Nici jednak z tego. List zaginął. Brunetka była tak zajęta poszukiwaniem listu oraz do graniami chórków  do piosenek na płytę, że totalnie nie miała czasu na to by usiąść chwilę przed laptopem i zobaczyć przyjaciół. Nie mogła pozwolić sobie na zwykłą rozmowę telefoniczną. Myśl ta przygnębiała nie tylko ją ale i rodzinę zamieszkującą Los Angeles.  Riker denerwował się, że nie może porozmawiać z przyjaciółką o ostatnich wydarzeniach z jej perspektywy. Dziewczyny, jak to dziewczyny. Panie Stormie, Van i Rydel, Paula i Monika zamartwiały się i tworzyły czarne scenariusze, a to, że Lau cos jest lub, że ma ich wszystkich dość. W każdym bądź razie każda ich myśl była straszna i całkowicie absurdalna. Panowie zaś uspokajali swoje partnerki twierdząc całkiem słusznie, że dziewczyna jest zapracowana, w końcu wyjechała w celach zawodowych a nie na wakacje. Poruszmy może temat Rossa. Owy chłopiec swego czasu z promiennym uśmiechem na ustach i tym młodzieńczym błyskiem w oku za którym szalały niemal wszystkie dziewczyny był już na granicy cierpliwości. Ciągłe wywiady na temat jego i Laury były irytujące. Bezpodstawna  złość ze strony Vanessy w stosunku do niego wyrażała się brakiem zrozumienia i dużym zacięciem, jednak dziewczyna nadal uparcie się jej trzymała. Próby porozumienia się z nim przez Rikera były daremne. Nie można dotrzeć do Rossa, który zbudował wokół siebie  fortece z żelaznymi wrotami do których klucz miała tylko jedna osoba. Domyślam się, że wiecie kto….

LAURA
Nie ma. Nie ma. Nie ma. JASNA CHOLERA NIE MA!!!  Czy ja wariuję?
-Chyba wariujesz. – usłyszałam za sobą głos Kierana. No i mam swoją odpowiedź.
-Też mi to przyszło na myśl… - mruknęłam i po raz tysięczny przeszukiwałam  szufladkę toaletki do której jestem pena, że wkładałam ten pieprzony list!
-Czego tak uporczywie szukasz?- przyznać się? Wyśmieje mnie? A co mi tam! To w końcu mój przyjaciel i może on go widział.
- Kir, skup się i posłuchaj. Dwa dni temu napisałam list i był on zaadresowany do Rossa… no wiesz, tego Rossa – spojrzałam na niego, a on kiwnął, że rozumie – i tak się jakoś złożyło, że go zgubiłam. Nie mam pojęcia gdzie jest, a nie chcę żeby go ktoś znalazł i przeczytał. Więc.. Nie widziałeś gdzieś może żółtej koperty, popsikanej moimi ulubionymi perfumami  – i Rossa przy okazji – zaadresowanej na nazwisko Lynch i nadanej do LA?
- Nie musiałaś mi tak dokładnie tłumaczyć. Wiem jak wygląda bo ją widziałem…. I czułem też.
- Chwała Ci panie! – podniosłam ręce do góry w geście wybawienia – To gdzie on jest.
- Cóż podejrzewam, że – spojrzał na zegarek – właśnie jest dostarczona na miejsce. – uśmiechnął się, a mnie mina zrzedła. Co do kur*y?!  
- Aale jak to?
-No normalnie. Wysłałem go za Ciebie. Nieee ma za co. – uśmiechnął się i rozweselały spojrzał na mnie podczas gdy ja w myślach go zabijałam i jestem pewna, że mój wzrok wyrażał to samo.
-Coś Ty najlepszego narobił matole?!!!!!! – nie marnując więcej czasu spojrzałam na zegar. 15:37, czyli w La jest  12:37  – idealnie. Wybiegłam z pokoju prędzej zabierając laptopa i kierując się do salonu. Szybkie logowanie się na SKYPE i dzwonienie do Rydel.

RYDEL
Znowu siedziałam na Skype i czekałam aż Laura się odezwie. Kiedy już miałam zamykać laptopa zobaczyłam napis : Lau95 calling.
-Hej Laur…
-Delly czy był już u was listonosz?
- Byył? Riker odbierał pocztę. Nic ciekawego, tylko rachunki, moje pisemka i jakiś list do Rossa…
-O nieee… - brunetka zajęczała
- Nie.. spokojnie. Chyba nic w nim złego nie było bo Riker jak go zobaczył to się uśmiechnął. Jak myślisz co w nim mogło być? – zapytałam z entuzjazmem
- Delly to był list ode mnie. Napisałam go pod wpływem chwili, a później się rozmyśliłam i palant Kieran kuźwa musiał oczywiście pokazać jak bardzo chciał mi pomóc upierdzielając się i go wysłał. Ross nie miał go dostać!
- Spokojnie jest szansa, że go..
NIEEE! KURWA, NIEEEEEE! NIE RÓB TEGO, NIE MOŻESZ!
- … chyba jednak dostał – spojrzałam przepraszająco na przyjaciółkę, a ta spuściła głowę  i pokiwała nią z zrezygnowaniem.  -  Laura…
-Nie Delly. Daj spokój. Odezwę się później.
To by było na tyle mojej rozmowy z nią gdyż po prostu się rozłączyła…

ROSS
*JakiśCzasPrędzej*

Leżałem na łóżku w swoim pokoju i słuchałem muzyki, kiedy do mojego pokoju znowu ktoś pukał, a później szarpał za klamkę. Na marne. Zamknąłem drzwi na klucz.
- Haha, jestem sprytniejszy szmato! – zaśmiałem się z głupoty własnego rodzeństwa.
- Ross, nie zniszczysz tym mnie tylko siebie. Przestaje się już starać za nas dwoje i nie tylko ja odpadam. Powoli każdy z nas to zrobi. Wracając, przyszedłem dać Ci tylko list. Może Cię zaciekawić. – usłyszałem zza drzwi. Zmarszczyłem brwi. Riker ma rację… samotność boli najbardziej, ale po co mi inni jak nie ma jej? Poza tym… Jestem Ross Lynch i mogę mieć KAŻDĄ! Ona już kogoś ma, a ja nie mogę?!
- Co to za list?
-Zobacz sam. – Jezu, jakby nie mógł mi powiedzieć. Rozzłoszczony zamaszyście otworzyłem drzwi i wyrwałem z ręki brata kopertę po czym znów zatrzasnąłem mu drzwi przed nosem.
-Nie ma za co. – och braciszku i po co ten sarkazm.
- Ta ta.. – wymruczałem pod nosem i skupiłem swoją uwagę na żółtej kopercie w moim ręku. Nie patrząc na nadawcę otworzyłem ją i wyciągnąłem zawartość. Rozkładając kartkę od razu uderzył we mnie tak bardzo znajomy zapach perfum.  Jej perfum….
~*~

NIEEE! KURWA, NIEEEEEE! NIE RÓB TEGO, NIE MOŻESZ!  - wykrzyknąłem
Po raz  enty czytałem tekst tego listu.
Pamiętasz  nasze pierwsze spotkanie?
Wspomnienia mam na zawołanie.
Obraz tamtych chwil przed oczami,
Nie ma już tego teraz między nami.
Ty jesteś jak anioł w niebie,
Codziennie wyobrażam sobie Ciebie.
Jako ubranego na biało ze skrzydłami,
Spoglądającego z góry na mnie czekoladowymi pac załkam
Żyjesz w moim sercu,                                            
Wyjątkowym miejscu.

Domyślasz się co próbuję Ci powiedzie na podstawie powyższego wiersza? Nie? To Ci powiem. Mimo to jak się „pożegnaliśmy” ja nie zapomniałam. Nie chcę zapomnieć i tego nie zrobię. Ross nadal Cię kocham i nigdy nie przestane rozumiesz?  Jesteś dla mnie wszystkim i musisz to zrozumieć. Ten wyjazd… To kolejne przeżycie w moim życiu. Być może błąd, a może nie… Nie wiem, ale pozwól mi je popełniać. Jednocześnie będąc przy mnie. Proszę nie zignoruj tego listu. Nie wiem co się z Tobą dzieję. Nie odzywasz się, a zawsze jak dzwonię, to albo jesteś oschły i zimny wobec mnie, albo wychodzisz bez słowa. Nawet nie wiesz jak to boli i jak się wtedy czuję. Wracam za nie długo. Mam nadzieję, że zniesiesz mój widok.
Przepraszam… Kocham Cię <3
Laura.
Nie możesz – wyszeptałem i pozwoliłem już swobodnie płynąć  łzom po moich policzkach. Moja Lau wraca. Moja kłamiąca mnie, maleńka Laura.
NIE! Nie może… wtedy wszystko zniszczy. JA już nie chcę czuć. Nie chcę aby znów mnie zamieniła…
Boże, ależ jestem rozdarty. Chcę jej tu. Tak bardzo chcę zobaczyć jej uśmiech, dotknąć jej, ale jeśli  wróci ja nie wytrzymam… znów jej ulegnę, oczaruje mnie. To takie frustrujące, irytujące, rozbrajające, to… takie do dupy!  
Ale dlaczego mnie kłamie?  Dlaczego pisze, że mnie kocha?! Ma przecież innego! NIE JESTEŚMY KURWA W PIEPRZONYM ROMANSIDLE!
Jest we mnie zbyt wiele negatywnej energii. Zerwałem się z łóżka i ubierając kurtkę wybiegłem z domu. Muszę ją jakoś spożytkować  bo zwariuję. Wiele nie myśleć wsiadłem na motor i pojechałem pod dobrze znany mi adres.

Dziesięć minut później drzwi otworzyła mi Brook alias Barbie ubrana jak zwykle w różową mini i oczojebny żółty bralet. W tej chwili nie myślałem, pod wpływem impulsu pchnąłem dziewczynę na ścianę, zamykając drzwi kopniakiem i łącząc nasz usta w brutalnym, przyjemnie agresywnym pocałunku…  



________________________
Czeeeeść kochani. Nie spodziewaliście się nas prawda?
Jezu nie wiemy jak się wytłumaczyć, wiemy, że strasznie was zawiodłyśmy. Rozdział był dodany strasznie dawno, przepraszamy was za to. Oczywiście będziemy się starały to nadrobić ale proszę zrozumcie nas. Teraz koniec semestru, poprawianie ocen… brak czasu. Ja piszę testy w tym roku a Renia jest już wysoko w technikum.
Drugim powodem jest też sypiące się zdrowie. Jestem po szpitalu, teraz znowu mam problemy z sercem… ale w każdym bądź razie obiecujemy, że postaramy się częściej dodawać rozdziały. Może i krótkie, ale częściej J
Przepraszamy jeszcze raz, proszę wybaczcie :*

Pozdrawiamy Pysiek i Renia <3