niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 80 Cz. 1

Komentujesz = Motywujesz !

Rozdział zawiera scenę 18+ :D

Biegłam cały czas przed siebie, gdy usłyszałam za sobą krzyk Ross'a.
-Laura, stój!
Nie zamierzałam się zatrzymywać.
 Biegłem za Laurą, nie powiem miała dobrą formę fizyczną, była spory kawałek drogi przede mną, ale uliczka była oświetlona i widziałem jej sylwetkę. Nagle zza drzewa pojawiła się druga postać. 
Laura biegła przed siebie, co sił w nogach mijając kolejno drzewa.
W pewnym momencie poczułam coś na ustach okropny zapach, pieczenie w gardle, zakręciło mi się w głowie i straciłam przytomność.
Laura upadła.
Adrenalina mi podskoczyła, momentalnie przyspieszyłem, pobiegłem do niej i padłem na kolana. Moja dziewczyna była nie przytomna. Wystraszyłem się wziąłem jej głowę na kolana.
-Laura wstawaj, obudź się proszę!
-To ci nic nie da Ross.
Odwróciłem się. Widok tego człowieka rozbudził we mnie złość. Gdyby nie to, że teraz Laura była nie przytomna i to że jestem opanowany już dawno bym go zabił.
-Taylor!
-Witaj Ross, co tam i twojego brata, jak rana postrzałowa?
-Coś ty jej zrobił?!
-Spokojnie to tylko wacik i trochę substancji odurzającej.
-Zabije cię zobaczysz, teraz najważniejsza jest dla mnie ona.
-Nie na długo.
-Co?!
Ross ponownie odwrócił się w stronę Taylora, niestety z bardzo bolesnym skutkiem. Taylor kopnął blondyna całą siłą w twarz, usłyszeć było można jakiś trzask. Ross leżał kilka metrów dalej. 
-Wstawaj, dżentelmenie!
Podniosłem się z ziemi ledwo na nogach, ale adrenalina zrobiła swoje i po chwili byłem pełny woli walki. Wyplułem krew, która spływała mi z nosa do gardła i po części kapała na ziemię.
-Co myśmy ci zrobili?!
-Dużo Ross, dużo!
Napastnik pobiegł do Rossa i wymierzył cios w twarz, na co brązowo oki ledwo utrzymał się na nogach. Nastąpiło kilka takich ciosów, chłopak próbował się bronić, ale Tay poduczył się kilku skutecznych ciosów. Ostatecznie upadł na ziemie cały zakrwawiony, a nad nim staną Tay z wacikiem nasyconym substancją odurzającą.
-Pozwól, że zmniejszę ci ból.
Tay przyłożył mi coś na twarz, nie miałem już siły się bronić. Leżałem bezwładnie, czułem tylko ból, który zniknął po pojawieniu się niezbyt miłego zapachu. Zobaczyłem ciemność i zemdlałem.
Taylor wiedział, co robi, kilka metrów za drzewem stał jego duży samochód. Jako pierwszą z ziemi podniósł Laurę, położył ją na podłodze swojego busa, wyglądającego jak auto dostawcze.
Związał jej ręce, zatkał usta i na koniec sznurem związał też nogi na wysokości kostek. Gdy uwinął się z Laurą, zabrał się za Rossa. Podniesienie go sprawiło mu trochę wysiłku, ponieważ był cięższy od Lau, ale także lepiej zbudowany. Przeniósł go do busa i powtórzył czynności te same, co z jego dziewczyną.
-Mam was zakochane gołąbeczki- powiedział sam do siebie. 
Podczas gdy Tay wcielił w życie swój plan, niczego nie świadomi Rodzice, Riker, Vanessa, Rocky, Paula, Ryland, Monika, Ellington, Rydel i Diego urządzili sobie małą imprezę. Dziecko spało spokojnie na górze, po nakarmieniu przez Van. Wszyscy bawili się w najlepsze, oczywiście był również alkohol, ale w bardzo małej ilości. Po kilku godzinach, gdy dochodziła już dwudziesta trzecia, Rocky zauważył długą nieobecność Rossa, który z ich przewidywań powinien przyjść z Laurą. Rocky zapytał się imprezowiczów gdzie ich najmłodszy blondyn, niestety wszyscy zamarli, nikt nie wiedział gdzie są. Riker postanowił wysłać sms'a do brata. 
-"Ross gdzie jesteście? Jest z tobą Laura?"
Po wysłaniu sms'a minęło kilka minut, ale odpowiedzi wciąż nie było. Wszyscy zaczęliśmy się martwić, jako najstarszy z rodzeństwa zacząłem się zastanawiać, czy może coś się nie stało. Wiedziałem, że Ross jest odpowiedzialny, tak samo jak i Laura, ale nigdy wcześniej nie odstawiali takich akcji, a jak odstawiali to się odzywali. Wziąłem ponownie telefon w dłoń, tym razem postanowiłem zadzwonić, kilka sygnałów i nic. Próbowałem kilka razy, ale bez celowo. 
Podczas gdy w domu Lynchów, się zastanawiali gdzie są Ross i Laura, Taylor przewiózł parę do małej hali oddalonej sporo od ich miejsca zamieszkania. 
Ocknąłem się, wszystko mnie bolało miałem na sobie sporo krwi. Laura leżała koło mnie, jeszcze nie zdążyła się ocknąć. Postanowiłem spróbować ją wybudzić
-Laura wstawaj, kochanie!
-Nic ci to nie da Ross dostała silniejszą dawkę, niż ty.
-Zobaczysz ja cię kiedyś zabije!
-Nie kochany mylisz się, to ja cię zabije. Po tym jak odbiłeś mi laske, nie wiesz, co przeżywałam! Nie wiesz jak mi na niej zależało, odbiłeś mi moją pierwszą dziewczynę!
-To było koło pięciu lat temu?!
-Niee Ross to ciągnie sie do dziś!
Taylor wyciągnął pistolet zza siebie i zaczął mierzyć w Ross'a.
-Niee!! - Nagle usłyszeli głos.
-Laura, kochanie!
-O, jakie to słodkie, szkoda, że ona jest na ciebie zła  Ross, to już koniec przegrałeś tę grę!
Taylor już miał nacisnąć spust broni, ale coś mu na to nie pozwoliło.
-Taylor proszę cię zrobię wszystko, tylko go nie zabijaj.
-Laura, co ty robisz?- Zapytał Ross.
-A zamknij się. - Tay zakleił usta blondynowi.
-A, więc mówisz, że zrobisz wszystko.?
-Tak!
-Jest tylko jedna rzecz, która mogłaby sie równać z tym, co przeżyłem. Oddasz mi się?
Oby dwoje usłyszeli jak Ross próbuje sie wyrwać, i coś krzyczeć, ale miał taśmę na ustach i był związany grubym sznurem.
-Oddam ci się.- Powiedziała ściszonym tonem.
-Nie wierzę, że zrobisz to dla niego?
-Zrobię, bo go kocham!
-Świetnie. 
Taylor podszedł do Laury, podniósł ją z ziemi i położył tyłem do siebie na masce samochodu. Jednym szybkim gestem odpiął pasek od spodni, i je z siebie zsunął. Następnie mocnym szarpnięciem w dół zdjął krótką sukienkę Laury. Odwrócił ją do siebie.
-klękaj, najpierw sie zajmiesz nim!
Laura posłusznie uklękła, mając łzy w oczach, bo wiedziała, co sie zaraz stanie. Tay ściągnął bokserki, na co brunetka nie zareagowała pozytywnie. Pierwszą myślą w jej głowie było to jak on się zmieści w jej krainie rozkoszy. Ross miał spory sprzęt, ale Taylor go przebijał!. 
-Lepiej się postaraj, bo go zabije!
Laura wzięła go do buzi, zaczął wykonywać mocne i silne ruchy.
Z każdą chwilą zwiększał tempo, myślałam ze sie tym udławię. Nagle przestał sie ruszać i go wyciągnął. Odwrócił mnie tyłem do siebie i bez żadnej gry wstępnej zaczął sie wciskać do wnętrza. W pewnej chwili się wycofał, myślałam ze odpuścił, ale sie myliłam wykonał bardzo mocne pchnięcie. Zaczęłam krzyczeć i sie wyrywać, czułam okropny ból, którego nie da sie opisać.
-Spokojnie, to jest połowa mojego sprzętu!
Wycofał się ponownie, i z całej siły, najmocniej jak potrafił wbił się we mnie. Teraz poczułam go całego, chyba dobijał się do końca. Z każdym jego ruchem wszystkie mięśnie mi się spinały, myślałam że mnie rezerwie. Taylor poruszał sie we mnie w zabójczym tempie, szybko doszedł lądując we mnie ogromne ilości spermy, jego penis zaczął pulsować, czułam to. Właśnie wtedy dostałam orgazm, którego nie potrafiłam opanować. Zrobiło mi sie ciemno przed oczami, zaczęłam cała drzeć i jęczeć, wijąc się pod Taylorem. 
Tay, skończył swoje dzieło rozwiązał Laurę i wyszedł się umyć. 
Wszystko mnie bolało naciągnęłam na siebie sukienkę, wzięłam kawałek szkła i przejechałem po ręce. Zauważyłam, że Ross ma łzy w oczach, szybko do niego podbiegłam i go rozwiązałam, zrywając również taśmę z ust.
-Kochanie, dlaczego to robisz?!
-Ross, przepraszam ja nie chciałam, ale ja się tak o ciebie bałam.
-Już dobrze.
Przytuliłem Laurę, gdy usłyszeliśmy kroki.
-Wiedziałem, że tak postąpisz, że go uwolnisz.
-Zrobiłam, co chciałeś teraz nas puść!
-Chyba żartujesz!
- Zabiję cię Taylor!- Ross skoczył do bruneta.
Chłopcy zaczęli sie bić, w pewnym momencie...

CDN :)

*********************
Rozdział pisała Kasia... 
Właśnie zaczęłam oficjalnie ferie :D Mam nadzieje, że podczas tych dwóch tygodni nadrobię zaległości na blogu :) ~ Renia

sobota, 8 lutego 2014

...

W związku z falą hejtów na poczcie dotyczących mojej osoby, mojego pisania, myślę nad zawieszeniem chwilowo bloga.
Wiem, że parę OSB będzie załamanych, ale obiecuje, że się jeszcze zastanowię...


~Renia

poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 79

Ze specjalną dedykacją dla Patrycji (Pysiek), która cały czas pytała o rozdział i niestety nie dotrwała do końca, ale powinna wiedzieć, że gdyby nie ona tego rozdziału by nie było tak szybko.
Kocham Cię! ♥ 
~Renia

******************

Od razu mówię, że rozdział nie zalicza się do Najlepszych...

Komentujesz = Motywujesz

Obudziłam się przed dziewiątą, wyciągnęłam z szafy krótkie spodenki, bluzkę na ramiączkach i poszłam do łazienki, potem wykonałam wszystkie poranne czynności i zeszłam na dół udając się od razu do kuchni z zamiarem zrobienia sobie śniadania, chociaż w ogóle nie wiedziałam, na co mam ochotę, ale po krótkim czasie namysłu doszło do mnie, że zjadłabym naleśniki z nutellą i bitą śmietaną. Wyjęłam wszystkie potrzebne składniki i zaczęłam robić ciasto, a potem smażyć. Naleśniki były usmażone po dziesięciu minutach i pozostało mi tylko posmarować je czekoladą i nałożyć bitą śmietanę. Ogarnęłam kuchnie i poszłam do salonu, włączyłam telewizor i zaczęłam jeść, szukając jakiegoś dobrego filmu, oczywiście jakżeby inaczej nic ciekawego, ani godnego zawieszenia oka nie znalazłam.
Ross cały czas próbował się do mnie dodzwonić, ale bezskutecznie, gdyż cały czas odrzucałam połączenia. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, a tym bardziej widzieć, chciałam nadzwyczajnej świecie pobyć trochę sama.
Moje plany na dzisiejszy dzień to pójść na cmentarza do rodziców, potem na zakupy spożywcze, jak i ciuchowe, a wieczorem się zabawić, czyli pójść do klubu na imprezę.
Tymczasem w domu Lynch’ów wszyscy byli już dawno po śniadaniu, Rodzice razem z Diego byli tak zafascynowani dzieckiem Rikera i Van, że nie zauważyli, że Ross jest zdenerwowany i cały czas próbuje się dodzwonić do Laury, ale bezskutecznie…
Ross postanowił wybrać się do niej. Kiedy chłopak wychodził, Laura również właśnie wychodziła z domu zostawiając swój telefon na szafce w korytarzu.
Doszedłem do domu Vanessy i Laury po nie całych dziesięciu minutach, okna były otwarte, więc Laura musiała być w domu, albo wyszła gdzieś na chwile.
Zadzwoniłem do drzwi, ale nikt się nie odezwał, postanowiłem zrobić to jeszcze raz, niestety dalej nie uzyskałem odpowiedzi, postanowiłam wyciągnąć telefon, wybrałem numer telefonu do Laury, po chwili usłyszałem znajomą mi piosenkę zza drzwi, to był telefon Laury!
Telefon był w domu, więc ona też musiała tam być, przecież księżniczka nie rusza się bez niego.
-Laura! Wiem, że tam jesteś! Otwieraj, albo te pieprzone drzwi zostaną rozwalone, a dobrze wiesz, że jestem do tego zdolny. Prawda?
Zaś nie uzyskałem odpowiedz, już miałem zamiar kopnąć w te jeb** drzwi, gdy nagle usłyszałem znajomy mi głos, to była dobra sąsiadka dziewczyn.
-Ross! Uspokój się, nie dobijaj się tak, ona wyszła z półgodziny temu!
-Ummm… Przepraszam, a wie może pani gdzie ona jest?
-Niestety nie, ale wczoraj późnym wieczorem rozmawiałam z nią, widać było, żę smutna była, powiedziała, że może przejdzie się jutro, czyli dzisiaj na cmentarz, może to Ci pomoże.
-Dziękuje! Do widzenia!
Pobiegłem szybko w stronę gdzie znajdował się cmentarz, z nadzieją, że spotkam tam moją Laurę
Dziewczyna zapaliła znicze, położyła kwiaty na grób, chwile postała, popłakała i poszła w stronę wyjścia.
Na cmentarzu byłem po krótkiej chwili, szybko pobiegłem do miejsca gdzie byli pochowani jej rodzice, zauważyłem świeże kwiaty i nowe znicze, to musiała być Laura, bo tylko ona przynosi takie kwiaty, musieliśmy się minąć-pomyślałem
Przyszedłem pięć minut za późno…
Nie miałem zielonego pojęcia gdzie ona mogła teraz być, wiec załamany poszedłem do domu, bo co innego mogłem zrobić?
Laura postanowiła, że teraz pójdzie na zakupy do galerii.
Nie chciało mi się wracać do domu, w sumie i tak nie miałam, po co, bo w telewizji jak zwykle nie będzie nic ciekawego nie było, a i tak muszę iść na zakupy, zahaczyłam po drodze o bankomat i udałam się do galerii z nadzieją, że uda mi się kupić coś dobrego i fajnego.
Na zakupy zawsze chodziłam z Rossem albo z innymi, ale dzisiaj w ogóle nie miałam ochoty na towarzystwo Lynch’ów, a co dopiero mojej siostry Vanessy. Zaczęłam łazić po sklepach, ale bardzo szybko z nich wychodziłam, bo nie było nic ciekawego.
Po godzinie zrobiłam sobie krótką przerwę na kawę i ciacho.
Pijąc kawę z daleka ujrzałam na wystawie piękną czerwono-czarną sukienkę, obok niej były czarne szpilki. Wypiłam jak najszybciej kawę, zjadłam ciacho, zapłaciłam i jak najszybciej powędrowałam w stronę tego sklepu. Sprzedawczyni jak tylko weszłam so środka przybyła w moją stronę, najprawdopodobniej zobaczyła, że podoba mi się ta kiecka.
-Dzień Dobry czy mogę jakoś pomóc?
-Dzień dobry! W sumie… To bardzo podoba mi się ta sukienką, czy mogłabym ją przymierzyć?
Sprzedawczyni bardzo szybko zdjęła sukienkę z wystawy i mi ją podała, chwile potem byłam już w przebieralni, wkładając na siebie tą piękną sukienkę. Sukienka była na górze czerwone, a na dole czarna, była ona dość krótka, sięgała przed kolana. Dołem sprzedawczyni podała mi jeszcze te szpilki, założyłam je i wyszłam z przebieralni, żeby zobaczyć się w ogromnym lustrze.  
-Wyglądasz ślicznie- odezwała się pani sprzedawczyni
-To prawda, wyglądasz mega odjazdowo! -Usłyszałam jakiś męski głos
Odwróciłam głowę w stronę mówiącego głosu, ujrzałam wysokiego blondyna o prześlicznych błękitnych oczach, który był ubrany w obcisłe jeansy, koszule w czerwoną kratę i miał czarne Conversy.
-Dziękuje- opowiedziałam po chwili namysłu
-Nie masz, za co dziękować, powiedziałem prawdę, a tak w ogóle to jestem Nathaniel
-Umm… Jestem Laura. Miło mi Cię poznać.
-Mi też bardzo miło… Zaraz, zaraz… Laura Marano?
-Yyy, no tak, czemu pytasz? Znamy się? –Zapytałam zdziwiona
-Jestem Nathaniel Morgan, pamiętasz mnie jeszcze? Chodziliśmy razem do przedszkola, a potem do podstawówki- chłopak się uśmiechnął
Po krótkim zastanowieniu w końcu się odezwałam.
-Nathaniel? To naprawdę ty? To nie możliwe!
-A jednak, mam się wylegitymować żebyś mi uwierzyła? –Chłopak wyszczerzył swoje białe zęby
-Nie, nie musisz, wierze – również się uśmiechnęłam
-To może… To może się dasz zaprosić na lody albo jakieś ciastko?
-Jasne, czemu nie, ale poczekaj chwilkę przebiorę się, zapłacę za sukienkę i buty i możemy iść.
-Okej, czekam przy kasie.
Przebrałam się w normalne ciuchy, poskładałam sukienkę, wzięłam szpilki i udałam się w stronę kasy. Zapłaciłam za wszystko i razem z Nathanielem wyszliśmy ze sklepu.
-To gdzie idziemy? – Zapytałam zaciekawiona
-Na lody, znam pewną dobrą lodziarnie w Kalifornii
-Skoro tak mówisz
Szliśmy koło siebie, cały czas rozmawiając, wygłupiając się oraz wspominając stare dobre czasy. Po półgodzinie doszliśmy do lodziarni przy parku, znałam ją bardzo dobrze, bo często tu bywałam z rodzicami za świętej pamięci. Zamówiliśmy lody i spacerkiem szliśmy w stronę mojego domu.
-Słuchaj Laura, mówiłaś, że chcesz iść gdzieś na imprezę, ale jeszcze nie wiesz gdzie. Tak się właśnie składa, że jestem barmanem w klubie „The Mayan” może przyjdziesz?
-No jasne, czemu nie. Słuchaj tu właśnie mieszkam, wejdziesz czy już idziesz?
-Przepraszam, muszę coś jeszcze załatwić, a za dwie godziny muszę iść do pracy, to, co? Zobaczymy się w klubie?- Zapytał, a potem się leciutko uśmiechnął
-Jasne, Do Zobaczenia!
Nathaniel zanim się oddalił pocałował mnie delikatnie w usta, potem się uśmiechnął i poszedł w swoją stronę, a ja weszłam do środka, zdjęłam buty i glebnełam się na chwile na łóżko.
Nie sądziłam, że to wszystko zajęło mi tyle czasu, było już grubo po godzinie siedemnastej.
Wstałam, zrobiłam sobie herbatę i wróciłam na łóżko, potem włączyłam telewizor i zobaczyłam, że leci powtórka odcinka, w którym grał, Riker czyli „Glee”.
Obejrzałam do końca i potem postanowiłam wziąć kąpiel i zacząć się szykować na imprezę.
Wykąpałam się, wyprostowałam włosy i zaczęłam ogarniać makijaż. Makijaż był gotowy po godzinie, zbliżała się godzina dziewiętnasta, czas by w końcu wyjść, ale zaraz! Przecież ja nie wiem gdzie jest ten cholerny klub, weszłam jak najszybciej w neta i wyszukałam na mapie gdzie znajduje się klub. Był on nie daleko mnie. Wbiłam się w sukienkę, założyłam nowo kupione szpilki, znalazłam małą, ale pojemną torebkę i wyszłam z domu, zamykając drzwi na klucz. Byłam na szpilkach, ale dość szybko doszłam na miejsce. Z dala ujrzałam Nathaniela. Przywitał mnie z ogromnym uśmiechem na twarzy.
-No siemka, jak tam? -Zapytał
- a okej, a u Ciebie?
-Dobrze, zaraz mam przerwę potańczymy?
-Z przyjemnością! Najpierw mi nalej coś dobrego – uśmiechnęłam się
-Robi się- Nathaniel nalał do kieliszka czystą i podał Laurze
Pól godziny później, Nathaniel miał przerwę, Laura była już po paru kieliszkach ale wciąż była trzeźwa, chłopak wziął ją na parkiet i zaczęli tańczyć.
Laura wywijała świetie z Nathanielem, ale ten moment przerwał dzwonek telefonu.
-Czekaj Nathaniel, muszę odebrać - wyjęłam telefon i odebrałam. To był Ross.
-No w końcu odebrałaś, gdzie ty do cholery jesteś?
-W klubie, nie słyszę Cię za dobrze - Nathaniel podszedł do Laury i wyciągał ją na parkiet
-Ross poczekaj chwile!
-Nathaniel poczekaj chwile, nie widzisz, że rozmawiam?
-Dobra, dobra - chłopak poszedł sam na parkiet, a Laura dalej kontynuowała rozmowę
-Ross czego chcesz?
- Z kim ty tam jesteś? Nie ważne. Możemy się spotkać za pół godziny  w parku na naszym miejscu, musimy porozmawiać.
-W prawdzie dobrze sie bawię, ale dla Ciebie mogę zrobić wyjątek, Do zobaczenia! -rozłączyłam się i dołączyłam do Nathaniela, który świetnie sie bawił.
-Nathaniel ja zaraz wyjdę, Ross chciał się spotkać w parku, ale obiecuje Ci, że wrócę.
-No dobrze, poczekam.
Na nie szczęście, całą rozmowę słyszał Taylor.
Potańczyłam jeszcze chwile, ale potem szybko wyszłam z klubu i udałam się w stronę parku.
Miałam dziwne wrażenie, żę ktoś za mną idzie, ale mogło mi się wydawać, bo byłam po paru dobrych kieliszkach.
Doszłam na miejsce wcześniej niż Ross, nagle poczułam, że coś złapało mnie za rękę, i pociągnęło, opierając mnie mocno o drzewo myślałam, że to był Ross, ale niestety się pomyliłam. To był Taylor.
Chłopak zaczął mnie całować, a potem mnie dotykał
-Kiedy wreszcie się ode mnie odczepisz Taylor!- krzyknęłam
-Skarbie powiedziałem Ci, żę nigdy nie odczepię się już od Ciebie! Nigdy! - powiedział i zaczął się śmiać
Taylor zaczął mnie macać i całować, próbowałam się wyrwać, ale byłam od niego niższa i słabsza nie dałam rady, Ross właśnie dochodził do miejsca w którym mieliśmy się spotkać, Taylor zobaczył nadchodzącą postać i jak najszybciej zwiał, a Ross podbiegł do mnie jak najszybciej
-Laura to ty? 
-Ja - zaczęłam płakać
-To był Taylor? Czemu się do cholery nie próbowałaś wyrwać?
-Nie próbowałam? Ross, on jest ode mnie silniejszy, ja próbowałam się wyrwać, ale nie wychodziło mi to!
-Jakoś nie widziałem tego! Co podobało Ci się? Ja Ci już nie wystarczam?  W ogóle jak ty wyglądasz? 
-Ross Przestań !
-Nie wyrywałaś się, bo to Ci się jak widać podobało, Z kim się już puściłaś? Jesteś po prostu zwykłą Kurwą, która puści się z każdym! DZIWKA!
Laura już nie wytrzymała i przywaliła Rossowi z Liścia! Potem zdjęła buty i pobiegła przed siebie.
Bożę! Co za kretyn ze mnie! Jak ja ją zraniłem! Laura Stój!
Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam od Rossa, Taylor po raz kolejny próbował mnie zgwałcić, a ten mi zarzuca, że w ogóle sie nie broniłam. Nienawidzę go! 
Biegłam cały czas przed siebie gdy...

CDN!

**********

Trolololo :D Napisałam go w końcu, myślałam, że wyjdzie on trochę dłuższy... No ale powinniście się cieszyć, że w ogóle jest, bo wcale nie zamierzałam go tak szybko pisać.. 
W tym tygodniu powinien pojawić się kolejny rozdział <3
Kocham was!
Dobranoc! 
~Renia