sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 6: Jak pozbierać myśli, te nie poskładane?

UWAGA W ROZDZIALE ZAWARTE SĄ SCENY EROTYCZNE I WULGARYZMY!!!!!!! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!!!

~Ross~
Całowałem ją namiętnie. Dosłownie wlewałem w to lizanie cały swój gniew. Byłem jak w transie, pieprzonym transie, w którym robię takie głupoty… ale w tym momencie miałem to w dupie. Podczas gdy dalej przyciskałem dziewczynę do ściany ona jedną rękę przeniosła z mojego karku w dół i ścisnęła nią moje przyrodzenie przez co jęknąłem jej w usta a ona zamruczała z zadowolenia. Oderwałem się od Brook i spojrzałem w jej oczy. Nie były piękne jak La… Nie! Nie myślę o niej! W oczach Brook widziałem pożądanie z drapieżnym wyczekiwaniem. Oblizała wargi, a ja już spragniony do granic możliwości złapałem za jej tyłek i podniosłem tak, by oplotła mnie w pasie nogami. Zaniosłem ją do jej pokoju z bez pieprzenia się puściłem ją na co ledwo stanęła na nogach.
-Klękaj! – warknąłem.
Myślałem, że może będzie się opierać, ale nie. Ona jak zwykła sucz wykonała moje polecenie i zabrała się za odpinanie moich spodni. Poszło jej to dość sprawnie, chwile po tym czułem materiał spodni i bokserek przy kostkach, a jej język na moim członku. Ciągnęła jak pieprzony odkurzacz. Robiła to brutalnie. Byłem o krok od spuszczenia się, kiedy ta nagle przestała.
-Co ty do cholery jasnej robisz?! – krzyknąłem na co dziewczyna tylko zachichotała.
-Słyszałeś kiedyś o opóźnianiu satysfakcji? To całkiem fajne kochanie.
- Przestań pieprzyć i wracaj do roboty. – zabrzmiałem groźnie, więc dziewczyna posłusznie wróciła do robienia mi loda, a w gratisie dołączyła do tego rękę. Parę płynnych jej ruchów i skończyłem w jej ustach. Brook wstała i zachłannie wpiła się w moje usta. Zerwałem z niej to skąpe wdzianko i rzuciłem na łóżko. Szybko założyłem wdzianko na mojego kumpla i bez zastanowienia wbiłem się w nią, co udowodnił jej głośny krzyk.
-Pieprz mnie Ross. – nie musiała dwa razy powtarzać.
 Pieprzyłem … nie. Rżnąłem ją mocno i brutalnie. Każdy mój ruch był na tyle mocny by wywołać jej krzyk. Zataczałem kółka biodrami i ponownie pchałem słuchając jej jęków.
-Tak, tak! Mocniej! – przyśpieszyłem tępa przez co doszedłem już po chwili.
 I nagle jakby z siłą rozpędzonej ciężarówki powróciły wspomnienia. Ja oglądający filmy z Laurą. Nasze pocałunki- delikatne i subtelne, pełne uczuć. My na spacerach. Każda kłótnia po której przychodziła zgoda. Zamarłem... My kochający się. Właśnie.. KOCHAJĄCY. Z nią nie było pieprzenia. Boże, co ja zrobiłem? Gwałtownie wyszedłem z dziewczyny sprawiając jej tym ból i zostawiając ją dosłownie na krawędzi.
-Ross?! Co ty robisz kutasie? Nie skończyłam. – krzyczała, gdy ja byłem już prawie ubrany.
-A słyszałaś kiedyś o opóźnianiu satysfakcji? – zaśmiałem się i wyszedłem z jej domu.
Co to było? Czy ja miałem sieczkę w głowie, kiedy u niej byłem? Zacząłem się targać za włosy. Czemu ja jestem taki głupi? Przecież jak Laura się dowie… Nie dowie się! Nie może.

DOM LYNCHÓW
~Riker~
 Długo czekałem na rozmowę z Laurą. Musiałem z nią wszystko wyjaśnić. Nie jestem pewien, co się później wydarzyło po tym, jak wyjechaliśmy, ale z opowiadań świadków połapałem, że Ross zachował się jak kompletna cipa.
-Hej Lau!
-Cześć Rik. Jak tam moja mała Rachel? O i co u Van? Wróciliście? Jak ja się stęskniłam za wami! – dziewczyna trajkotała jak szalona, co wywołało uśmiech na mojej warzy. Jest tak podobna do mojej żony. Tak samo urocza i tak samo zajęta przez mojego bra….
-Co? Lau, a kto to jest? – zapytałem widząc, że koło dziewczyny usiadł chłopak z niebieskimi włosami i pocałował ją w policzek.
- To jest Kieran. Przyjaciel. Riker, nie gorączkuj się. – trochę mnie to uspokoiło, ale chciałem porozmawiać z nią sam na sam.
-Hej Kieran – uśmiechnąłem się do kamerki – Wybacz, ale czy mógłbyś zostawić Laurę samą z komputerem… znaczy ze mną? Chciałbym z nią porozmawiać.
- Emmm jasne. – po tych słowach nadzwyczajnie się zmył i dobrze.
- Jak się poznaliście?
-Jest jednym z członków zespołu, z którymi mam praktycznie wszystkie piosenki nagrywane na płytę. Czad! Zostanie wydana pod koniec tego roku.
-Cieszę się Lau, ale nie o tym chciałem porozmawiać. – widząc minę brunetki myślę, że domyśliła się, co będzie tematem naszej konwersacji. – Co się dokładnie stało? Wszyscy unikają tematu jak ognia. Rydel opowiedziała mi wszystko co wiedziała, ale i tak nie za wiele. A Ross? On nie wychodzi z pokoju z nikim nie rozmawia. Co się stało? Zrobiłaś mu coś…
-Jasne! Bo to ja mu coś zrobiłam. Ludzie, chciałam się spełnić! Nie mam zamiaru, nie wiem, jakoś żerować na R5 i waszej popularności. Już i tak postrzegali mnie jako „ Dziewczyna Rossa Lyncha”. Mam dość, okay? Wiesz, Rik, jak się teraz czuje? Jak najgorsza osoba na świecie. Wiem, że go zraniłam i przepraszam, ale on też zranił mnie. Czy nie możecie naleźć trochę empatii w sobie i pomyślec jak czuję się ja w tej całej sytuacji?
-Laura uspokój się! Właśnie po to dzwonie, żeby się dowiedzieć. Nie mam zamiaru obarczać Cię winą i przepraszam jeśli to tak zabrzmiało.
- Chcesz wiedzieć jak się czuję? Strasznie, bo mam świadomość, że go straciłam. Wybacz, Riker, ale właśnie jestem w rozsypce i jedyne czego chcę to się położyć. Rano muszę dograć jedną zwrotkę do piosenki i wracam do Los Angeles. Przekaż wszystkim, że ich kocham, ale nie mów, że już wracam. Chcę zrobić im niespodziankę. – dziewczyna uśmiechnęła się smutno i rozłączyła.
No to dużo się dowiedziałem. Zrezygnowany poszedłem na górę do swojego pokoju gdzie były dwie najważniejsze kobiety w moim życiu.
-Kochanie znalazłam cudowny dom, oddalony o dziesięć kilometrów od centrum miasta. Myślę, że będzie nam tam dobrze.
-To cudownie! Pojedziemy go pooglądać wspólnie, jeśli się spodoba to go weźmiemy.- usiadłem na łóżku i pocałowałem szatynkę. - Kocham Cię. – wyszeptała mi w usta, a ja spijałem te słowa niczym śmietankę.
-Ja Ciebie też. – całowaliśmy się coraz namiętniej.
Kocham w Vanessie dosłownie wszystko, nawet jej humorki. Strasznie się cieszę z tego, że ją poślubiłem. Poprzez nasze zachłanne pocałunki zdejmowaliśmy z siebie coraz to większa partie ubrań, aż oboje byliśmy tylko w bieliźnie.
-Chcesz tego? – zapytałem patrząc jej w oczy.
-Riker, o zgodę pytałeś mnie dwa miesiące temu. Więc siedź cicho i rób swoje, jestem już podniecona. – zaśmiałem się cicho na zacięta minę dziewczyny.
-Jak zawsze romantyczna. – pocałowałem ją w usta i pozbyłem się już zbędnej nam bielizny.
Moje ręce badały każdy skrawek skóry Vanessy. Jej biodra stały się szersze, przez co były jeszcze bardziej seksowne. Moje dłonie powędrowały na jej piersi, które były teraz dużo większe. Niepodważalnie ciąża ma swoje zalety. Podczas gdy moje ręce sprawiały przyjemność piersiom dziewczyny, a ja przez jej jęki stałem się całkowicie twardy, wszedłem z nią i kochałem się z moją żoną. Nasz seks był czysty, czuły i przepełniony miłością. Dokładnie taki o jakim zawsze marzyłem.

~Ellington~
Czemu wydaje mi się, że wszystko zaczęło się psuć? Nie chcę mieć jakiś tam pesymistycznych myśli, no ale serio. Nikt nie gada o niczym innym jak Ross i Laura to, Ross i Laura tamto, Ross i Laura siamto. Okay są moimi przyjaciółmi, ale są też dorosłymi ludźmi, którzy potrafią o siebie zadbać.
-Słoneczko o czym myślisz? – usłyszałem głos Ryd
- O tym wszystkim co się tutaj dzieje. Nie sądzisz, że to już zaczyna być jak tania telenowela?
- Życie, życie jest nowelą … - zaśpiewała blondynka na co parsknąłem śmiechem
-Białe, białe, białe włosy… czy jakoś tak. – dokończyłem po czym oboje parsknęliśmy śmiechem. – Tęskniłem za takim czymś. – powiedziałem i położyłem się na łóżku dziewczyny, a ta wstała z dywanu i położyła się obok mnie. Swoją głowę oparła na mojej klatce piersiowej, a rączka kreśliła jakieś wzorki na moim brzuchu. Pocałowałem ją w czubek głowy i przyciągnąłem  jeszcze bliżej siebie. Pozwoliliśmy sobie na chwilę ułudy. Na chwilę, gdzie byli tylko Rydel i Ellington, a nie Ross, Laura i reszta tej czarnej dupy, w jakiej była cała rodzina. APELACJA DO ŚWIĘTEGO! DAJ TY JUŻ NAM SPOKÓJ CO? PROSZĘ. Poczynania Rydel uspokoiły mnie na tyle, że nawet nie wiem, kiedy całkowicie rozluźniony zasnąłem, a dziewczyna chwile po mnie.

~Rocky~
Siedzieliśmy w domu Pauli pijąc ciepłe kakao i grając na spojrzenia. Staraliśmy się rozpraszać na każdy możliwy sposób, oczywiście, bez dotykania. Siedzieliśmy w końcu w salonie.
-Rocky możemy już skończyć?
-A co wymiękasz?
-Nie, tylko chcę się poprzytulać.
- Dobrze kochanie. – rozłożyłem ręce, a dziewczyna usiadła mi na kolanach i wtuliła się we mnie jak w misia. Siedzieliśmy na podłodze, ja oparty o kanapę, a ona wtulona we mnie. Ciekawe jak słodko wyglądamy? Ooo może tak słodko jak pianki? Albo nie! Może tak słodko jak żelki? A co, jeśli wyglądamy jak żelki, ale słodko-kwaśne. Nie!
-Coś milczący jesteś.
-Paula, a jak wyglądamy jak żelki słodko-kwaśne?
-Co? Ok. Chwila, bo nie nadążam za twoim tokiem myślenia.
- No bo myślałem jak słodko teraz wyglądamy, nie? – dziewczyna kiwnęła na znak, że rozumie – i pomyślałem, że może jak pianki, a później, że może jak żelki, a na koniec pomyślałem, że jak żelki, ale te słodko-kwaśne. I się przestraszyłem.
-Rocky… - próbowała mi przerwać, ale ja dalej trajkotałem spanikowany. -ROCKY!
-Co?
-Wyglądamy jak cukierek.
-Cukierek?
- Tak, kochanie… cukierek.
-Okay.. Cukierek. Podoba mi się.
-Tak, mnie też. – uśmiechnęła się po czym delikatnie mnie pocałowała.

~Ryland~
Czas spędzany z Monika nie jest czasem straconym. Cudownie nareszcie oderwać się od tej przeklętej melancholii. Dawno nie widzieliśmy się, cóż, a tym bardziej nie spędzaliśmy czasu na okazywaniu sobie swoich uczuć.
-Zaaagrajmy w coś. – dziewczyna zajęczała znudzona
-To może Fifa hym?

-Jasne może być. – uśmiechnęła się i zabrała się za włączanie sprzętu. Kiedy wszystko już było zrobione, dziewczyna podała mi pada i usiadła mi pomiędzy nogami. Graliśmy i śmialiśmy się w najlepsze. To był wspaniale spędzony czas.



_______________
Cześć Kochani :*
Myślę, że teraz wyrobiłyśmy się w miarę szybko z rozdziałem prawda? Mamy nadzieje, że się spodoba. W ogóle jak tam u was po świętach? Do kiedy macie wolne?
Trzymajcie się ciepło <3

Pozdrawiamy Pysiek i Renia :*

czwartek, 11 grudnia 2014

Rozdział 5: Coś Ty najlepszego narobił matole?!!!!!!

NARRATOR
Dwa dni minęło już od pamiętnego zwiedzania Nowego Jorku. Dwa dni odkąd z podróży poślubnej wrócili Riker i Vanessa Lynch oraz dwa dni odkąd nasza bohaterka – Laura, szuka listu, który tajemniczo zniknął z jej biurka. Sprawdziła dosłownie każdy zakamarek w swoim hotelowym apartamencie. Nici jednak z tego. List zaginął. Brunetka była tak zajęta poszukiwaniem listu oraz do graniami chórków  do piosenek na płytę, że totalnie nie miała czasu na to by usiąść chwilę przed laptopem i zobaczyć przyjaciół. Nie mogła pozwolić sobie na zwykłą rozmowę telefoniczną. Myśl ta przygnębiała nie tylko ją ale i rodzinę zamieszkującą Los Angeles.  Riker denerwował się, że nie może porozmawiać z przyjaciółką o ostatnich wydarzeniach z jej perspektywy. Dziewczyny, jak to dziewczyny. Panie Stormie, Van i Rydel, Paula i Monika zamartwiały się i tworzyły czarne scenariusze, a to, że Lau cos jest lub, że ma ich wszystkich dość. W każdym bądź razie każda ich myśl była straszna i całkowicie absurdalna. Panowie zaś uspokajali swoje partnerki twierdząc całkiem słusznie, że dziewczyna jest zapracowana, w końcu wyjechała w celach zawodowych a nie na wakacje. Poruszmy może temat Rossa. Owy chłopiec swego czasu z promiennym uśmiechem na ustach i tym młodzieńczym błyskiem w oku za którym szalały niemal wszystkie dziewczyny był już na granicy cierpliwości. Ciągłe wywiady na temat jego i Laury były irytujące. Bezpodstawna  złość ze strony Vanessy w stosunku do niego wyrażała się brakiem zrozumienia i dużym zacięciem, jednak dziewczyna nadal uparcie się jej trzymała. Próby porozumienia się z nim przez Rikera były daremne. Nie można dotrzeć do Rossa, który zbudował wokół siebie  fortece z żelaznymi wrotami do których klucz miała tylko jedna osoba. Domyślam się, że wiecie kto….

LAURA
Nie ma. Nie ma. Nie ma. JASNA CHOLERA NIE MA!!!  Czy ja wariuję?
-Chyba wariujesz. – usłyszałam za sobą głos Kierana. No i mam swoją odpowiedź.
-Też mi to przyszło na myśl… - mruknęłam i po raz tysięczny przeszukiwałam  szufladkę toaletki do której jestem pena, że wkładałam ten pieprzony list!
-Czego tak uporczywie szukasz?- przyznać się? Wyśmieje mnie? A co mi tam! To w końcu mój przyjaciel i może on go widział.
- Kir, skup się i posłuchaj. Dwa dni temu napisałam list i był on zaadresowany do Rossa… no wiesz, tego Rossa – spojrzałam na niego, a on kiwnął, że rozumie – i tak się jakoś złożyło, że go zgubiłam. Nie mam pojęcia gdzie jest, a nie chcę żeby go ktoś znalazł i przeczytał. Więc.. Nie widziałeś gdzieś może żółtej koperty, popsikanej moimi ulubionymi perfumami  – i Rossa przy okazji – zaadresowanej na nazwisko Lynch i nadanej do LA?
- Nie musiałaś mi tak dokładnie tłumaczyć. Wiem jak wygląda bo ją widziałem…. I czułem też.
- Chwała Ci panie! – podniosłam ręce do góry w geście wybawienia – To gdzie on jest.
- Cóż podejrzewam, że – spojrzał na zegarek – właśnie jest dostarczona na miejsce. – uśmiechnął się, a mnie mina zrzedła. Co do kur*y?!  
- Aale jak to?
-No normalnie. Wysłałem go za Ciebie. Nieee ma za co. – uśmiechnął się i rozweselały spojrzał na mnie podczas gdy ja w myślach go zabijałam i jestem pewna, że mój wzrok wyrażał to samo.
-Coś Ty najlepszego narobił matole?!!!!!! – nie marnując więcej czasu spojrzałam na zegar. 15:37, czyli w La jest  12:37  – idealnie. Wybiegłam z pokoju prędzej zabierając laptopa i kierując się do salonu. Szybkie logowanie się na SKYPE i dzwonienie do Rydel.

RYDEL
Znowu siedziałam na Skype i czekałam aż Laura się odezwie. Kiedy już miałam zamykać laptopa zobaczyłam napis : Lau95 calling.
-Hej Laur…
-Delly czy był już u was listonosz?
- Byył? Riker odbierał pocztę. Nic ciekawego, tylko rachunki, moje pisemka i jakiś list do Rossa…
-O nieee… - brunetka zajęczała
- Nie.. spokojnie. Chyba nic w nim złego nie było bo Riker jak go zobaczył to się uśmiechnął. Jak myślisz co w nim mogło być? – zapytałam z entuzjazmem
- Delly to był list ode mnie. Napisałam go pod wpływem chwili, a później się rozmyśliłam i palant Kieran kuźwa musiał oczywiście pokazać jak bardzo chciał mi pomóc upierdzielając się i go wysłał. Ross nie miał go dostać!
- Spokojnie jest szansa, że go..
NIEEE! KURWA, NIEEEEEE! NIE RÓB TEGO, NIE MOŻESZ!
- … chyba jednak dostał – spojrzałam przepraszająco na przyjaciółkę, a ta spuściła głowę  i pokiwała nią z zrezygnowaniem.  -  Laura…
-Nie Delly. Daj spokój. Odezwę się później.
To by było na tyle mojej rozmowy z nią gdyż po prostu się rozłączyła…

ROSS
*JakiśCzasPrędzej*

Leżałem na łóżku w swoim pokoju i słuchałem muzyki, kiedy do mojego pokoju znowu ktoś pukał, a później szarpał za klamkę. Na marne. Zamknąłem drzwi na klucz.
- Haha, jestem sprytniejszy szmato! – zaśmiałem się z głupoty własnego rodzeństwa.
- Ross, nie zniszczysz tym mnie tylko siebie. Przestaje się już starać za nas dwoje i nie tylko ja odpadam. Powoli każdy z nas to zrobi. Wracając, przyszedłem dać Ci tylko list. Może Cię zaciekawić. – usłyszałem zza drzwi. Zmarszczyłem brwi. Riker ma rację… samotność boli najbardziej, ale po co mi inni jak nie ma jej? Poza tym… Jestem Ross Lynch i mogę mieć KAŻDĄ! Ona już kogoś ma, a ja nie mogę?!
- Co to za list?
-Zobacz sam. – Jezu, jakby nie mógł mi powiedzieć. Rozzłoszczony zamaszyście otworzyłem drzwi i wyrwałem z ręki brata kopertę po czym znów zatrzasnąłem mu drzwi przed nosem.
-Nie ma za co. – och braciszku i po co ten sarkazm.
- Ta ta.. – wymruczałem pod nosem i skupiłem swoją uwagę na żółtej kopercie w moim ręku. Nie patrząc na nadawcę otworzyłem ją i wyciągnąłem zawartość. Rozkładając kartkę od razu uderzył we mnie tak bardzo znajomy zapach perfum.  Jej perfum….
~*~

NIEEE! KURWA, NIEEEEEE! NIE RÓB TEGO, NIE MOŻESZ!  - wykrzyknąłem
Po raz  enty czytałem tekst tego listu.
Pamiętasz  nasze pierwsze spotkanie?
Wspomnienia mam na zawołanie.
Obraz tamtych chwil przed oczami,
Nie ma już tego teraz między nami.
Ty jesteś jak anioł w niebie,
Codziennie wyobrażam sobie Ciebie.
Jako ubranego na biało ze skrzydłami,
Spoglądającego z góry na mnie czekoladowymi pac załkam
Żyjesz w moim sercu,                                            
Wyjątkowym miejscu.

Domyślasz się co próbuję Ci powiedzie na podstawie powyższego wiersza? Nie? To Ci powiem. Mimo to jak się „pożegnaliśmy” ja nie zapomniałam. Nie chcę zapomnieć i tego nie zrobię. Ross nadal Cię kocham i nigdy nie przestane rozumiesz?  Jesteś dla mnie wszystkim i musisz to zrozumieć. Ten wyjazd… To kolejne przeżycie w moim życiu. Być może błąd, a może nie… Nie wiem, ale pozwól mi je popełniać. Jednocześnie będąc przy mnie. Proszę nie zignoruj tego listu. Nie wiem co się z Tobą dzieję. Nie odzywasz się, a zawsze jak dzwonię, to albo jesteś oschły i zimny wobec mnie, albo wychodzisz bez słowa. Nawet nie wiesz jak to boli i jak się wtedy czuję. Wracam za nie długo. Mam nadzieję, że zniesiesz mój widok.
Przepraszam… Kocham Cię <3
Laura.
Nie możesz – wyszeptałem i pozwoliłem już swobodnie płynąć  łzom po moich policzkach. Moja Lau wraca. Moja kłamiąca mnie, maleńka Laura.
NIE! Nie może… wtedy wszystko zniszczy. JA już nie chcę czuć. Nie chcę aby znów mnie zamieniła…
Boże, ależ jestem rozdarty. Chcę jej tu. Tak bardzo chcę zobaczyć jej uśmiech, dotknąć jej, ale jeśli  wróci ja nie wytrzymam… znów jej ulegnę, oczaruje mnie. To takie frustrujące, irytujące, rozbrajające, to… takie do dupy!  
Ale dlaczego mnie kłamie?  Dlaczego pisze, że mnie kocha?! Ma przecież innego! NIE JESTEŚMY KURWA W PIEPRZONYM ROMANSIDLE!
Jest we mnie zbyt wiele negatywnej energii. Zerwałem się z łóżka i ubierając kurtkę wybiegłem z domu. Muszę ją jakoś spożytkować  bo zwariuję. Wiele nie myśleć wsiadłem na motor i pojechałem pod dobrze znany mi adres.

Dziesięć minut później drzwi otworzyła mi Brook alias Barbie ubrana jak zwykle w różową mini i oczojebny żółty bralet. W tej chwili nie myślałem, pod wpływem impulsu pchnąłem dziewczynę na ścianę, zamykając drzwi kopniakiem i łącząc nasz usta w brutalnym, przyjemnie agresywnym pocałunku…  



________________________
Czeeeeść kochani. Nie spodziewaliście się nas prawda?
Jezu nie wiemy jak się wytłumaczyć, wiemy, że strasznie was zawiodłyśmy. Rozdział był dodany strasznie dawno, przepraszamy was za to. Oczywiście będziemy się starały to nadrobić ale proszę zrozumcie nas. Teraz koniec semestru, poprawianie ocen… brak czasu. Ja piszę testy w tym roku a Renia jest już wysoko w technikum.
Drugim powodem jest też sypiące się zdrowie. Jestem po szpitalu, teraz znowu mam problemy z sercem… ale w każdym bądź razie obiecujemy, że postaramy się częściej dodawać rozdziały. Może i krótkie, ale częściej J
Przepraszamy jeszcze raz, proszę wybaczcie :*

Pozdrawiamy Pysiek i Renia <3 

piątek, 31 października 2014

Rozdział 4 "List i zemsta"

W poprzednim rozdziale,  Nowy York - chłopacy wybierają się na sześciogodzinne zakupy z Laurą, a potem idą do apartamentu dziewczyny gdzie spędzają razem miły wieczór, California -  w domu Lynchów pojawiają się nieoczekiwani goście, mianowicie Riker i Vanessa  razem z dzieckiem wrócili ze swojego miesiąca miodowego. Czy uda się przyjaciołom  i rodzeństwu pomóc Rossowi?  A może nastąpi nagły zwrot akcji?

~Narrator~~
-Dlaczego tak krzyczycie? – powiedział blondyn tuląc swoje dziecko, wszyscy stanęli jak wryci…
-Rr…ikerr, a co-oo wy tu ro-obicie? – dukała Rydel
-Hallo, to tylko my, a wy wyglądacie jakbyście zobaczyli ducha – Powiedziała z uśmiechem Vanessa
-To ja już pójdę. – Ross dobrze wiedział, że Riker będzie zaraz wypytywał o wszystko, więc jak najszybciej opuścił pomieszczenie. Atmosfera w kuchni gwałtownie się zmieniła i już po chwili wszyscy cieszyli się ich widokiem.
-Tak się za wami stęskniliśmy, że postanowiliśmy wrócić trochę wcześniej – mówił blondyn dobrze wiedząc, że wszyscy oczekiwali wyjaśnień. – A teraz opowiadać, co tam u was? Co się zmieniło od tamtego czasu?
-No więc… - zaczął Ellington, ale Rydel mu przerwała.
-Nie oszukujmy się Riker, ale jest źle, rzekłabym że nawet bardzo źle… Z Rossem… Tak więc…
-Chyba zaczynam się bać… - westchnął Riker, a potem jego siostra zaczęła opowiadać…

~Laura~
Chłopcy śpią jak zabici, jednak ja nie mogę. Cały czas myślę tylko o jednej osobie… O Rossie. Okropnie za nim tęsknie. Chciałabym się dowiedzieć co Rydel miała na myśli mówiąc, że „Ross się zmienia”.
„Ross się zmienia, Ross się zmienia, Ross się zmienia…”  Te słowa obijają się echem po mojej głowie. Nie chcę żeby się zmieniał. Może to egoistyczne, Alę chcę mieć swojego dawnego Rossa. Przyjacielskiego, opiekuńczego i troskliwego. Rossa, który stanie murem za swoją rodziną, tego co mnie kochał. Pod wpływem natchnienia i  adrenaliny złapałam za długopis i zaczęłam tworzyć coś nie mającego ani ładu, ani składu. Jednak kiedy w radiu poleciała piosenka „Fall For You” słowa płynęły z mojej głowy na kartkę niczym wodospad. Pamiętam, że na weselu Rikera i Vanessy na tej piosence wyznaliśmy sobie miłość. Wyznaliśmy ją, ale tak inaczej… Bardzo zobowiązująco i obiecująco. Po mniej więcej trzydziestu minutach miałam gotowy wiersz i ciągły tekst:

Pamiętasz  nasze pierwsze spotkanie?
Wspomnienia mam na zawołanie.
Obraz tamtych chwil przed oczami,
Nie ma już tego teraz między nami.
Ty jesteś jak anioł w niebie,
Codziennie wyobrażam sobie Ciebie.
Jako ubranego na biało ze skrzydłami,
Spoglądającego z góry na mnie czekoladowymi pac załkam
Żyjesz w moim sercu,                                            
Wyjątkowym miejscu.

Domyślasz się co próbuję Ci powiedzie na podstawie powyższego wiersza? Nie? To Ci powiem. Mimo to jak się „pożegnaliśmy” ja nie zapomniałam. Nie chcę zapomnieć i tego nie zrobię. Ross nadal Cię kocham i nigdy nie przestane rozumiesz?  Jesteś dla mnie wszystkim i musisz to zrozumieć. Ten wyjazd… To kolejne przeżycie w moim życiu. Być może błąd, a może nie… Nie wiem, ale pozwól mi je popełniać. Jednocześnie będąc przy mnie. Proszę nie zignoruj tego listu. Nie wiem co się z Tobą dzieję. Nie odzywasz się, a zawsze jak dzwonię, to albo jesteś oschły i zimny wobec mnie, albo wychodzisz bez słowa. Nawet nie wiesz jak to boli i jak się wtedy czuję. Wracam za nie długo. Mam nadzieję, że zniesiesz mój widok.
Przepraszam… Kocham Cię <3
Laura.

Wsadziłam list do koperty i napisałam na niej adres i już miałam chować ją do torebki, kiedy naglę się rozmyśliłam i kopertę zostawiłam na biurku, a potem postanowiła, że przyniosę śniadanie tutaj, a później zrobię chłopakom niezłą pobudkę… Zaśmiałam się cicho i wyszłam.
Wróciłam po piętnastu minutach z bitą śmietaną w rękach. W głowię miałam pewien plan. Śniadanie miało być  mniej więcej za pól godziny, więc czas obudzić i pośmiać się z chłopaków. Zasłużyli sobie! Nie trzeba było w nocy chrapać! Wyciągnęłam ze swojej poduszki jedno piórko. Delikatnie napryskałam na prawe dłonie chłopców śnieżkę, po czym połaskotałam ich po nosie. Za pierwszym razem zrobiłam to za delikatnie, bo tylko się skrzywili, za drugim kichali, a za trzecim… BINGO! Śmietana była rozsmarowana po całych twarzach! Haaa macie za swoje!
-Masz pięć sekund. Radzę Ci wiać! – powiedział Kieran, nawet nie otwierając oczu tylko leżąc z ręką na twarzy.
-Ale…
-1, 2… - odliczał Dean – 5! Nagle chłopcy się zerwali i biegiem ruszyli na mnie!
-A gdzie 3 i 4? – krzyczałam w biegu przez śmiech
-Uciekło! – zaśmiałam się  i już chciałam zamknąć się w drugim pokoju apartamentu kiedy powstrzymała mnie czyjaś stopa
-Ooo nie ładnie! – A niech to! Kieran!
-Przyjacielu mój kochany… - zrobiłam słodkie oczka i chciałam się przytulić kiedy w dwie sekundy jakimś cudem zostałam przewieszona przez bark niebieskowłosego (Kierana).
-O nie, nie tym razem, wiesz co dla Ciebie mamy Lauruś? –Ah ten zachrypnięty głos. – Nie? To już Ci powiem. Ice Bucket Challange w wersji GIGA!- krzyknął i czułam jak lecę, a po chwili ląduję w wannie wypełnionej zimną wodą i kostkami lodu
-Niech To szlag!  - wydarłam się.
Chłopacy wybuchli śmiechem, jak wychodząc z wanny  prawie się wywaliłam!
-Jeszcze pożałujecie! – wyjęłam z szafy nowe ubrania i poszłam się przebrać. Wychodząc ktoś zapukał do drzwi to pewnie śniadanie.
-Jeść małpiszony! – krzyknęłam, a oni po chwili byli przy stole i zajadali się śniadaniem. Dołączyłam się do nich .
-Co robimy potem? – zapytał Kit
-Jesteśmy tyle w Nowym Yorku, a nie widzieliśmy jeszcze na przykład  Time square, Empire state building, a przede wszystkim Statua Wolności. Halooo jak można tego nie widzieć jak się jest w NY? To jest Chore nie uważacie? – mówiłam
-Dobry pomysł – krzyknęli chłopacy. Dwadzieścia minut później skończyliśmy jeść, ogarnęłam się  i wyszliśmy zwiedzać największe atrakcję w tym mieście.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że Kieran to zrobił…

~Narrator~
Laura i chłopacy od kilku godzin zwiedzają Nowy York, zobaczyli naprawdę dużo jak na jeden dzień, ale to nie wszystko, po drodze zwiedzili również chyba trzy butiki, oczywiście chłopakom się to nie podobało, ale czy mieli inne wyjście? Właściwe tak, ale oni wolą spędzać jak najwięcej czasu z brunetką, bo z czasem może się okazać, że  tego im zabraknie.
Po zwiedzeniu wszystkiego postanowili pójść na lody, które stawiał Kieran. Przyjaciele do wieczora bawili się świetnie, aż w końcu postanowili się rozdzielić, ale umówili się na jutro.
Laura wróciła do swojego apartamentu, coś prowadziło ją do biurka, ale jak tam doszła lekko się zdenerwowała, bo nie zobaczyła swojego listu. Nie wiedziała jednak co się z nim stało. Była naprawdę zmęczona, więc odłożyła poszukiwania na jutro, potem wzięła szybką kąpiel i poszła spać, nawet nie wchodząc na laptopa.

Natomiast w domu Lynchów, Riker chciał złapać Rossa, ale niestety mu się nie udało… Jednak miał nadzieję, że uda mu się z nim szybko porozmawiać.  Jeśli mu się nie uda porozmawiać na spokojnie z Rossem, Riker ma plan b, ale jest do tego potrzebny czas.  Lynchowie razem z Ratliffem poszli na krótki spacer wzdłuż plaży, Riker naprawdę stęsknił się za swoim rodzinnym miastem. Bardzo się cieszył, że wrócił kilka dni wcześniej, ale jednak martwił się o swojego młodszego brata, tak samo o Laurę, bał się jej reakcji…  Miał nadzieję, że następnego dnia uda się ja złapać na skajpie. Gdy zrobiło się późno wrócili do domu, Riker i Vanessa położyli Rachell spać, a reszta postanowiła zrobić sobie miły wieczór przed telewizorem. Na dzisiaj mieli dość rozmów o Rossie, więc nawet nie poruszyli tego tematu...

_____________
Hej!! Łapcie kolejny rozdział, jest mega krótki, ale musicie nam wybaczyć, następny postaramy się napisać dłuższy.   Mam nadzieję, że chociaż trochę się wam podobał.
Wierszyk pokazany w Liście jest napisany przez Olę:) 
Renia i Pysiek <3 

niedziela, 5 października 2014

Rozdział 3 "Rozmowa z Rossem i powrót Rikera?"

~Laura~
Obudziłam się ze strasznym bólem głowy, obok siebie nie zastałam Kierana, a z tego co pamiętam to został chyba na noc. Na pewno Miał lepsze rzeczy do roboty niż niańczenie mnie. Wstałam z lóżka, gdy nagle do pokoju wszedł… Kieran?
-O widzę, że księżniczka się obudziła, jak tam samopoczucie?- Spytał chłopak
-Bywało lepiej, ale daje radę.
-No tak. Kac morderca, nie ma serca kochanie– powiedział ze współczuciem w głosie i podał mi przeciwbólowe tabletki.
-Kieran! Jesteś moim Aniołem stróżem, Bogiem! Ratujesz moje życie! – krzyknęłam i bardzo mocno go przytuliłam.
-Ohh, nie pochlebiaj mi tak. Zawsze do usług! A teraz szybciutko do łazienki, bo śniadanie za piętnaście minut. – wystawił mi język
-Że co?! – oderwałam się od niego – Jak ja mam się wyrobić w piętnaście cholernych minut! – dodałam poirytowana
-Jak będziesz tyle paplać, to na pewno się nie wyrobisz. Już do łazienki! Raz, dwa trzy! – poganiał mnie, Jezu on naprawdę czasem zachowuję się jakby był moim ojcem, co prawda jest starszy, ale nie dużo. Trzeba przyznać, że to jest uroczę, nie czekając dłużej wyjęłam z szafy świeże ubrania i pobiegłam prędko do łazienki. Zdjęłam wczorajsze rzeczy i wyrzuciłam je do pralki, wzięłam bardzo szybki prysznic, potem założyłam wcześniej wybrane przeze mnie ubrania. Kurczę! Muszę jeszcze zrobić od nowa makijaż.
-Tik Tak, Tik Tak. Zostało Ci pięć minut – usłyszałam za drzwiami rozbawiony głos Kierana. Ten makijaż będzie chyba najgorszy jaki kiedykolwiek miałam. Poprawiłam kreski, a potem przeciągnęłam rzęsy tuszem. To był chyba najszybszy prysznic jak i makijaż w moim całym życiu!
-Laura! Śniadanie!
-No idę! – Wyszłam z łazienki i od razu założyłam moje balerinki, a potem skierowałam się w stronę drzwi.
-Gdzie się wybierasz? – zapytał mnie Kieran z tym swoim głupim uśmieszkiem.
-Noooo.. CHYBA na śniadanie Nie? – powiedziałam zdezorientowana. Dopiero po chwili zrozumiałam co tu się dzieję.
-Ale tutaj mamy śniadanie – powiedział pokazując na stół.
-TY! GDYBYM JA WIEDZIAŁA, ŻE ŚNIADANIE PRZYNIOSĄ TUTAJ, NIGDY BYM NIE WYSZŁA Z ŁAZIENKI PO PIĘTNASTU MINUTACH! – byłam na niego zła, ale potem wybuchłam niepohamowanym śmiechem, a Kieran spojrzał na mnie z dezaprobatą, a po chwilki sam zaczął się śmiać.
-Ty zrobiłeś to specjalnie!
-Jak spałaś poszedłem i powiedziałem, że moja przyjaciółka nie najlepiej się czuję i postanowili przynieść tutaj do twojego apartamentu, a potem sam zamówiłem coś dla siebie… Iiii tak, zrobiłem to specjalnie, co chciałem się dowiedzieć czy, piętnaście minut dla dziewczyny starczy na ogarniecie się.  – skończył swój jakże kreatywny monolog, a ja posłałam mu groźne spojrzenie, znaczy się przynajmniej próbowałam, ale nie udało mi się, bo zaczęłam się śmiać jak jakaś idiotka.
-Jesteś, jesteś taki… - nie wiedziałam jak dokończyć
-Jaki? Mądry, Sexowny, Kochany, Boski i jestem gwiazdą! No wiesz.. Chodzący pieprzony ideał!
-Na dodatek tak bardzo skromny – burknęłam i siadłam przy stolę gdzie czekało już przygotowane śniadanie, Kieran też po chwili dołączył.
-Smacznego- zaczęliśmy jeść.
-No więc mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła i dasz się zaprosić na spacer  z chłopakami – powiedział cicho
-Miałam w planach iść na zakupy –odpowiedziałam biorąc łyk soku pomarańczowego. – A z tego co mi się wydaję, faceci takich rzeczy nie lubią… Chociaż są wyjątki – Nagle zrobiło mi się okropnie przykro, bo przypomniałam sobie o Rossie, który cały czas towarzyszył mi na zakupach. Tak strasznie mi brakuję! Nie ważne jest, to że okropnie mnie skrzywdził… Po prostu Kocham go! Powstrzymałam się od wybuchnięcia płaczem.
-Laura? Wszystko okej?
-Niee, znaczy się Tak, wszystko okej.
-Wiesz, że Ci nie wierzę? Co jest? Co cię gryzie? – zapytał z troską w głosie.
-Pamiętasz jak wczoraj przyszedłeś? No i rozmawiałam wtedy przez Internet.
-No tak.. Myszko, ja nie chcę naciskać.
-No to rozmawiałam z przyjaciółmi z Kalifornii. Z Lynchami.
-Lynchowie? Skądś znam nazwiska… Eh nie ważne, kontynuuj.
-Grają w zespole R5, może coś Ci to mówi, ale wracając.  Wczoraj pytałeś dlaczego płakałam jak zobaczyłam tego blondyna. Pytałeś czy mnie skrzywdził. To mój chłopak, eeeee były chłopak chyba już, chociaż sama nie wiem. On ma mnie gdzieś odkąd wyjechałam, rodzeństwo się o niego strasznie martwi, bo podobno się zmienił, cokolwiek to znaczy… Co więcej mogę powiedzieć? W sumie oprócz tego, że cholernie za nimi tęsknie jest okej, chociaż przed chwilą sobie przypomniałam mówiąc o tych zakupach właśnie o Rossie.
-Laura… Ja nie wiem co mam Ci powiedzieć… - powiedział ze smutkiem w głosie.
-Nic nie mów… Po prostu przytul i bądź…
-Będę - wstał i objął mnie swoim ramieniem.
-A teraz koniec postawy „Emo”, jedz i jedziemy na zakupy! To była chwila słabości! – krzyknęłam i zaczęłam kończyć swoją kanapkę. Jak to możliwe, że on tak po prostu mnie przytuli i zapominam o wszystkich problemach?
-Gotowa? – krzyknął dwadzieścia minut później, a ja właśnie skończyłam poprawienie makijażu.
-Teraz już tak! – odpowiedziałam wychodząc z łazienki.
-Jak zwykłe pięknie wyglądasz – powiedział z uśmiechem, a moje policzki stały się purpurowe.
-Jaki słodki buraczek! – zaśmiał się i podał mi sweter, potem wyszliśmy z mojego apartamentu i zjechaliśmy windą na dół i zostawiłam kluczyk w recepcji, wyszliśmy z budynku. Tam już czekała na nas czarna limuzyna. Co raz bardziej podoba mi się takie życie – zaśmiałam się cicho do siebie.
-Dzień dobry Pani Marano, Panie Lemon – powiedział szofer otwierając nam drzwi.
-Dzień  dobry Panie Taylor – odpowiedzieliśmy razem i weszliśmy do środka, gdzie zastaliśmy Deana, Seana i Kita.
-Cześć Chłopaki! – pocałowałam każdego po kolei w policzek, najwyraźniej się lekko zdziwili, co mnie troszeczkę rozśmieszyło. Już miałam siadać obok Kita, gdy Kieran pociągnął mnie lekko za rękę i wylądowałam na jego kolanach.
-No to jedziemy na zakupy! – krzyknęłam radośnie i klasnęłam w dłonie.

~*~

~Narrator~
W tym samym czasie u Lynchówi reszty w słonecznej Kalifornii wszyscy postanowili się zebrać w kuchni i porozmawiać z Rossem. On na początku nie chciał z nimi w ogóle rozmawiać, ale w końcu się przełamał i poszedł, ale on zachowywał się jednak jakby go to zupełnie nie obchodziło.
-Weź się w garść człowieku! – krzyczała Delly
-Laura wraca za nie cały miesiąc do cholery! – dodał Rocky
-Ona dla mnie nie istnieję! – mówił Ross, ale sam chyba w to nie wierzył, nadal miał za złe, że go zostawiła, ale jednak chyba mu jej brakowało.
-Przestań pierdolić Ross! – dodał swoje trzy grosze Ellington
-Kurwa! Czy wy nie możecie się zająć swoim życiem, wiem, że jest nudne, ale nie wpierdalajcie się w moje ze swoimi  butami! Jestem już dużym chłopcem! Ile można wam to powtarzać?! Nie rozumiecie, że nareszcie czuje się wolny? Zero zobowiązań? To jest w końcu normalne życie! W końcu nikogo nie muszę słuchać!
-Tak! A potem jakaś dziwka wrobi Cię w bachora! – zakpił Rocky i wszyscy się na niego popatrzyli
-No i to będzie mój problem, a nie wasz! Mogę Lizać i pieprzyć się z kim mi się żywnie podoba! To mój problem!
-Czy ty kretynie się słyszysz? – powiedziała tym razem dotąd nie odżywająca się Paula
-Ja pierdole! Dajcie mi święty spokój! –krzyczał Ross, gdy nagle do kuchni wszedł… No właśnie… Wszedł Riker z Rachel na rękach, a za nim Vanessa.
-Dlaczego tak krzyczycie? – powiedział blondyn tuląc swoje dziecko, wszyscy staneli jak wryci…

~*~

~Kieran~
O matko! Moje, a raczej nasze nogi zaraz odpadną. Wszyscy oprócz Laury usiedli zmęczeni na ławce znajdującej się w galerii. Sześć godzin łażenia po sklepach i prawie nic nie kupione z wyjątkiem pary spodni i dwóch czy trzech sukienek Laury. Gdzie ona w tych swoich małych nóżkach znalazła tyle siły?!
-A wy co? Zmęczeni? – krzyknęła rozbawiona Laura
-Niee, ależ skąd co to dla nas sześć godzin chodzenia z Tobą po tych wszystkich sklepach. Jest Okej- powiedział sarkastycznie Sean
-Nie przesadzajcie! Ja osobiście mogłabym jeszcze pochodzić, ale dzisiaj już wam odpuszczę – odpowiedziałam naciskając na słowo „dzisiaj”
-Dzięki Bogu! – chórem krzyknęliśmy razem z chłopakami.
-A teraz zapraszam was wszystkich do mnie, pooglądamy jakiś film czy coś, ale po drodze wejdziemy jeszcze do jednego sklepu. Rozumiemy się?
-Jakiego znowu sklepu?- pisnął Dean
-Nie będziemy chyba oglądać filmu bez odpowiedniego prowiantu? –Laura odpowiedziała jakby to było oczywiste, no bo przecież było.
-A no chyba, że tak! – odrzekł radośnie i podniósł się z ławeczki. To co idziemy?
-Jasne – ruszyliśmy w stronę wyjścia.
Po zaopatrzeniu się w odpowiedni towar ruszyliśmy w stronę hotelu w którym mieszkała Laura. Cały czas się jej przyglądałem, po jej smutnym nastroju rano nie było ślady, cały czas się śmiała tym swoim anielskim głosem z chłopakami. Lubię jak się śmieje, to taki piękny dźwięk. Szliśmy i zliśmy, aż w końcu byliśmy na miejscu. Weszliśmy do budynku, Laura poszła w kierunku recepcji, odebrała kluczyk i razem poszliśmy do windy i w jechaliśmy na piętro na którym znajdował się jej wielki apartament, swoją drogą dlaczego taki wielki? My mamy mniejszy, nie ważne.
-Czujcie się jak u siebie w domu! – odezwała się Laura otwierając drzwi.
-Wow! – Sean, Dean i Kit piali z zachwytu. Ha! A ja już tu byłem i to na noc i do tego spałem z nią w jednym łóżku! – uśmiechnąłem się do siebie wspominając to zdarzenie.
Laura odpaliła telewizor od razu włączył się czyjś koncert. Po chwili zajarzyłam, że to Ci cali przyjaciele Laury.
-Lynchowie! – krzyknąłem, a Laura się na mnie dziwnie spojrzała. –Już sobie przypomniałem skąd ich kojarzę, czytałem ostatnio o nich artykuł.
-Taaa… Ale dobra, już wyłączam. Co oglądamy? – odezwała się Laura
-Ostatnio wyszedł fajny film z Chrisem Brownem “Bitwa Roku” może go obejrzymy? – zaproponował Kit
-Słyszałam o nim, podobno jest świetny! – krzyknęła radośnie Laura –Możemy oglądać… Sean, Dean, Kieran? –uśmiechnęła się
-Jak dla mnie bomba! Laura włączyła film i zaczęliśmy oglądać pojąc się alkoholem i jedząc popcorn. To był naprawdę fajny wieczór, tym bardziej, że zostaliśmy całą noc u niej i oglądaliśmy wiele różnych filmów. 

_______________________
Od razu chcemy was przeprosić za dłuuuugą nieobecność, mam nadzieje, że nie macie nam za złe, ale cały sierpień zakuwałam do poprawek, które i tak niestety oblałam na ustnej. No nic. Rozdział pisany na szybko, więc może nie być bardzo dobry, ale mamy cichutką nadzieję, że jednak się wam podobał i jesteście w stanie nam wybaczyć tak długą nieobecność ;/ Kochamy WAS! Życzymy miłego wieczorku kochani <3 

Pysiek i Renia <3 



środa, 20 sierpnia 2014

Roook *,*

Noooooo to dzisiaj mija rok odkąd mogę dzielić się swoja twórczością z innymi, z osobami, które potrafią to docenić. Dziękuję za to że mimo tego ze nieraz nawaliłam i zaniedbywałam bloga to nadal czytaliście opowiadanie i nie opuściliście bloga. Dziękuje że broniliście mnie i bloga przed hejtami i nierozsądnymi osobami niedoceniającymi tego co pisze. Chcę również bardzo podziękować za wszystkie wejścia, komentarze, no za wszystko. A najważniejsze... Chcę podziękować poprzedniej współautorce za pomoc w prowadzeniu jak i aktualnej mojej kochanej Pyśce *,* Gdyby nie ona tak jak i wy już dawno bym skończyła pisać. Wiem, że czasem jest trudno ze mną wytrzymać Patrycjo, ale masz takie nerwy, że dajesz rade. Kocham Cię i wiedz, że nigdy nie zapomnę tego co zrobiłaś na tym blogu.
JESZCZE RAZ WSZYSTKIM DZIĘKUJE ZA TEN CAŁY ROK! KOCHAM WAS I NIGDY WAS NIE ZOSTAWIĘ!

PS: MIAŁ POJAWIĆ SIĘ ROZDZIAŁ, ALE SIĘ NIE POJAWIŁ STRASZNIE PRZEPRASZAM... NAWALIŁAM, ALE MAM ŻE WYBACZYCIE I ZROZUMIECIE, ALE ZA PARĘ DNI POPRAWKI I NIE DAJE RADY OGARNĄĆ WSZYSTKIEGO PO KOLEI.. 



wtorek, 12 sierpnia 2014

Nie rozdział

Hej, hej niestety nie witam was rozdziałem, ale obiecuje, że do końca tego tygodnia się na pewno pojawi ^^


CHCĘ ZAPROSIĆ WAS DO CZYTANIA NASZEGO DRUGIEGO BLOGA:

http://cantletyoupassmeby.blogspot.com/



SERDECZNIE ZAPRASZAMY! <3 

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 2 "Impreza i wypad na plaże"

Dedykacja dla Black777 oraz naszej kochanej Nicoli Lynch!

~Laura~
Po wszystkich męczarniach związanych z nagrywaniem płyty, w końcu się nam udało. Udało się nam skończyć tą genialną płytkę. Yeah! Nie wiem czemu, ale cieszę się jak głupia. Wygłupialiśmy się z chłopakami, gdy nagle przyszedł do nas Marshal.
-Witajcie kochani! – krzyknął radośnie, a potem podszedł do mnie i musnął delikatnie moją dłoń, a z chłopakami przybił „żółwika”.
-Cześć Marshal – odezwaliśmy się z uśmiechem na ustach.
-Wyczuwam chyba znakomite humory. Skończyliście nagrywać? Jak wam się razem pracowało?
-Super! Świetnie! Idealnie! – krzyknął Dean, Sean i Kit na co się jeszcze szerzej uśmiechnęłam.
-Jak się ma taką piękną dziewczynę u boku… Chociaż czasem pokazuje swoje Różki, to wszystko jest idealne. Nigdy nie pracowałem z lepszą osobą niż Laura. – odparł Kieran, a ja Ne te słowa poczułam, że po raz kolejny się rumienię. Chwila co? Znowu się zarumieniłam?
-No to bardzo się cieszę, że się dogadaliście. Wasza płyta będzie idealna! Założę się, ze waszym fanom na pewno się spodoba. A teraz wybaczcie, muszę coś jeszcze załatwić. Do zobaczenia- krzyknął wychodząc.
-Do zobaczenia! – krzyknęliśmy i wróciliśmy do wygłupiania się.
-Dobra kochani, co teraz robimy? Płyta nagrana, mamy czas dla siebie jeszcze przez najbliższy miesiąc.
-Hmmmm, może jakiś spacer, a potem dyskoteka? – Zapytał Kieran
Znam krótko chłopaków, ale wiedziałam, że lubią imprezować.
-Myślę, że to dobry pomysł- odparłam, a reszta kiwnęła potwierdzająco głową.
-No dobrze ślicznotko, ale teraz powiedz ile potrzebujesz czasu? – Tym razem spytał Kit pokazując w uśmiechu swoje białe ząbki.
-Dwie godziny starczą… Tak, na pewno starczą – uśmiechnęłam się szeroko
-Okeeej o dwudziestej będą u Ciebie, a teraz chodźmy, bo limuzyna czeka – powiedział Kieran i razem z resztą zeszli na dół i weszli do auta.
Po piętnastu minutach byliśmy pod moim hotelem.
-Do zobaczenia o dwudziestej- Kieran pocałował mnie w policzek, a ja wysiadłam z auta
-Do zobaczenia!- krzyknęłam wchodząc do budynku. Poszłam na recepcje, wzięłam kluczyk i po chwili byłam na piętrze w którym znajduje się mój pokój. Gdy byłam już w swoim apartamencie zdjęłam buty i od razu poszłam w stronę łazienki żeby wziąć kąpiel. Jak już skończyłam, wysuszyłam włosy i zabrałam się za zrobienie makijażu, bo jakby nie patrzeć muszę jakoś wyglądać przy chłopakach, którzy swoja droga okazali się naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Została mi jeszcze godzina, więc postanowiłam odpalić laptopa i zadzwonić do Lynch’ów. Nie czekając długo na ekranie pojawiła mi sie Delly, Paula, Monika i chłopcy. Oczywiście bez Rossa...
-Cześć kochani! Jak tam w słonecznej Kali? I najważniejsze co u Rossa? Jak się ma?
-Cześć Lau! W Kalifornii upał, a u Rossa? Hymmm zawsze to samo. Jest pewnie gdzieś w domu albo na mieście.
-Och? A tak naprawdę to co z nim? Nie mówicie mi całej prawdy! Wiem to.
-Laura on się zmienia! To nie do pomyślenia! Zrób coś. -krzyknęła Delly
-Co ja mogę zrobić? Wracam dopiero za miesiąc, a jak dzwonie to nigdy go nie ma, albo jak dzwonie na jego komórkę nie odbiera! -sama nie wiem czemu też zaczęłam krzyczeć
-Dobra uspokójmy się wszyscy. -powiedziała Paula
- A co tam w Nowym Yorku Lau? Jak nagrania? O i jak ci przystojniacy co nagrywasz z nimi?- zapytała za Co dostała kuksańca w bok od Rockyego.
-Skończyliśmy nagrywać płytę, myślę, że będzie idealna, a co do chłopaków? Bardzo się cieszę, że ich poznałam są naprawdę bardzo fajni.
Rozmawialiśmy tak o wszystkim i o niczym, aż do drzwi mojego pokoju, ktoś zapukał. O Matko! To już dwudziesta. Jak sądziłam, za drzwiami był Kieran, który swoją drogą bardzo ładnienie wyglądał. Laura Stop!
-Cześć kochana! Gotowa? – chłopak pocałował mnie w policzek.
-No tak… Czekaj chwile muszę pożegnać się z przyjaciółmi. – złapałam Kierana za rękę i podeszliśmy do Laptopa.  
-Ymmm, słuchajcie to jest, to jest Kieran, chłopak z zespołu z którym nagrywałam płytę.
-Ummm.. Hej- Rydel, Paula, Monika i chłopaki odpowiedzieli niepewnie, a w tym samym czasie w salonie pojawił się Ross.
-Słuchajcie, czy mogę wam porwać Laurę? Chcę z nią iść na spacer, a potem z chłopakami na imprezę. - odezwał się Kieran, a ja w kamerze zobaczyłam Rossa, serce zaczęło mi mocniej walić, ale w końcu wydusiłam parę słów.
-Rossy! Co się z Tobą do cholery dzieje?- krzyknęłam, a on? A on tylko powiedział
Miłej zabawy i wyszedł z salonu. Serce mi w tym momencie pękło i poleciało kilkanaście łez, Kieran wyjął z kieszeni chusteczkę i otarł moją twarz.
-Dobrze, Laura nie chcemy Cię dużej trzymać, więc zadzwoń jutro dobrze?  -Delly się szeroko uśmiechnęła, wszyscy się pożegnali, a ja wyłączyłam laptopa. Po tym wszystkim Kieran mnie mocno przytulił, dziwnie się poczułam, ale nie chciałam od niego odchodzić. To był naprawdę dobry chłopak.
-Laura nie chcę Cię ciągnąć na siłę, więc jak chcesz możemy odwołać dzisiejszy wieczór…
-Nie Kieran, jest okej, poprawie makijaż i idziemy. W mgnieniu oka to zrobiłam, potem szybko wróciłam do chłopaka, zamknęłam drzwi i razem z resztą udaliśmy się na miasto.
-Laura, mogę wiedzieć kim były te osoby z którymi rozmawiałaś przez Internet? Dlaczego jak zobaczyłaś tamtego chłopaka, popłynęły Ci łzy? Skrzywdził Cię?! Bo jak tak, to nie ręczę za siebie.- powiedział Kieran, a Dean, Sean i Kit się na mnie dziwnie popatrzyli.
-Nie chcę o tym dzisiaj rozmawiać dobrze? Dzisiaj chce wszystko odreagować.- powiedziałam i przytuliłam się do chłopaka.
-Dobrze, ale opowiesz mi wszystko jutro dobrze?
-Oczywiście, to co idziemy Zaszaleć?! – spytałam uradowana i zaczęłam tańczyć na chodniku, co z tego, że ludzie się patrzyli na mnie jak na debilkę.

~Narrator~
Tym czasem w domu Lynch’ów wszyscy byli zszokowani zachowaniem Rossa.
-Ross staje się nie możliwy!- rzekł smutno Rocky
-Można to zauważyć… Ostatnio byłem z Paulą i Moniką w sklepie i widziałem jak Ross lizał się z jakąś laską- dopowiedział Ryland
-Chce mi się płakać przez niego, co się stało z Moim braciszkiem? –Delly pociągnęła nosem i usiadła na kanapie.
-Nie chce być wredna, ale to wszystko wina Laury, gdyby ona nie wyjechała, to Ross nigdy się by taki nie stał.- powiedziała smutno Paula
-Nie możemy jej za to winić, przecież dostała szanse, ona zawsze marzyła o swojej płycie… A po za tym ona nie wyjechała na zawsze.. Za miesiąc wróci tutaj, więc może postawi go do pionu… Tak strasznie żałuje, że teraz nie ma tutaj z nami Rikera… Nie chcę go teraz martwić, teraz powinien zająć się Vanessą, jeśli wiecie o co mi chodzi- powiedział Rocky i lekko się uśmiechnął na swoje ostatnie słowa.
-Tak przy okazji, niezły ten chłopak… Kieran on się chyba nazywał…- powiedziała Paula, ale szybko zamilkła spotykając groźną minę Rocky’ego.
-Oj kochanie, dobrze wiesz, że jesteś najlepszy – Paula podeszła do Rocky’ego i go pocałowała.
-Ej nie będziemy cały dzień siedzieć w domu! Idziemy na plaże?- zaproponował Ratliff
-Jasne! Czemu nie. No to szybko! Zbierać się!- zarządziła Delly i się uśmiechnęła
-Dobrze panie Generale – odpowiedzieli wszyscy i się rozeszli.
Dwadzieścia minut później rodzeństwo było gotowe, teraz tylko musiało zahaczyć o dom Moniki I Pauli, ale to nie był żaden problem, gdyż ich dom znajdował się prawie przy samej plaży. Przyjaciele wyszli krzycząc do Rossa.
-Ross idziemy na plaże, a ty jak chcesz możesz dojść- niestety nie usłyszeli odpowiedzi, więc zamknęli drzwi i podżyli w drogę. W tym czasie jak oni wyszli Ross zszedł na dół i włączył telewizor.
-No, a nie mówiłem? Już sobie kogoś znalazła! A zresztą co mnie to interesuje? Nowy Ross, Zły Ross, musi o niej zapomnieć!- pomyślał, machnął ręką i kontynuował oglądanie telewizji.
Natomiast w Nowym Yorku wszyscy świetnie się bawili, prawie… Wszyscy byli już pijani, oprócz Kierana.

~Kieran~
Tak strasznie zastanawia mnie fakt, dlaczego jak zobaczyła tego człowieka poleciały jej łzy? A co jak ją skrzywdził?! Wtedy nie ręczę za siebie! Nikt nie ma prawa jej skrzywdzić. Chłopaki się ze mnie nabijają, że się w niej zakochałem, ale to nie prawda. Traktuje ją jak młodszą siostrzyczkę, zabiłbym jakby ktoś, coś jej zrobił. Co z tego, że konsekwencje tego byłyby straszne… Rozmyślenia przerwał mi widok Laury, która piła już drugą flaszkę, Sean, Dean i Kit byli już urąbani w cztery dupy, no cóż… Oni trafią do domu, gorzej z małą. Jak najszybciej podbiegłem do brunetki.
-Laura, kochanie dość na dziś.
-Nie, Chce jeszcze Kieran!
-Nie pozwalam Ci, już i tak za dużo wypiłaś. Wracamy do domu!
-Przestań mi rozkazywać okej, nie jesteś ani moją rodziną, ani moim chłopakiem! Rozumiesz?! – krzyknęła do mnie
-Laura! Ogarnij się! Nie chce żeby coś Ci się stało! Zrozum, że martwię się o Ciebie!
-Dobra, dobra, ale nie krzycz na mnie.  – Złapałem brunetkę pod ramię i tak udaliśmy się do jej apartamentu. Wyszliśmy na świeże powietrze, Laura się trochę ogarnęła i mogła iść o własnych silach, ale cały czas na jej twarzy widniał smutek. Nie chciałem jej zadręczać już pytaniami, wiec całą drogę szliśmy w ciszy. Po chwili doszliśmy na miejsce.
-Kieran, a gdzie Dean, Sean i Kit?- zapytała
-Wsadziłem ich w taksówkę i pojechali do domu. – odpowiedziałem wyciągając z jej torebki klucz od pokoju.
-Kieran Przepraszam, żE na Ciebie tak naskoczyłam... Jeszcze raz przepraszam...- powiedziała wchodząc
-Nic się nie stało. - Nie czekając długo wziąłem ją na ręce i położyłem na łóżku. Po chwili zasnęła, a przynajmniej mi się tak wydawało, ale jak chciałem wyjść złapała mnie za rękę i powiedziała, żebym został. No co ja mogłem?Nic nie mogłem! Nie mogę jej samej zostawić w takim stanie. Położyłem się obok niej, ona się przytuliła i tak po chwili zasnęliśmy.

~Narrator~
Rodzeństwo jak zrobiło się ciemno wróciło do domu, gdzie zastało Rossa, który spał z butelką wina na kanapie, Nie chcieli go budzić, więc szybko zrobili sobie kolacje, zjedli i wszyscy udali się do pokoju Delly, resztę wieczoru spędzili grając w karty i rozmawiając o wszystkim i o niczym…

_________________
Hej, hej witam ponownie, jak widać zaszalałam i dodałam kolejny rozdział :)
Mam nadzieje, że się podobał.
Wybaczcie, ale nie miałam pomysłu na tyuł rozdziału, więc jest jaki jest :D
Dobrej Nocy!

-Renia *,*

Rozdział 1 sez. II "Bad Boy i rozmowa"

Rozdział pisany z pomocą naszej Ani, której serdecznie dziękujemy <3

Dedykacja dla Black777 oraz naszej kochanej Nicoli Lynch!


~Laura~
W Nowym Jorku jestem już od dwóch tygodni. Oprócz tego ze tęsknie za przyjaciółmi nic sie nie dzieje. Rozmawiamy przez skype tylko boli mnie strasznie ze zawsze jak dzwonie nie ma z nimi Rossa. Rocky mówił ze Ross wstydzi sie za to co mi powiedział, ale widząc ten grymas na twarzy Delly sadze że to coś całkiem innego. Koniec  końców poznaliśmy się. Zespól nosił nazwę Room94 i są Brytyjczykami. Mieli cudowny akcent. Dla zabawy zaśpiewałam z nimi jedna piosenkę, a mojemu producentowi tak to sie spodobało, ze teraz razem robimy karierę. Kończę z moimi refleksjami. Dzisiaj mamy nagrywać ostatnia nutę na nasz krążek.
Zjadłam śniadanie, złapałam torebkę i wyszłam z apartamentu. Gdy byłam na dole kluczyk zostawiłam w recepcji. Dwie minuty później pod hotel podjechała limuzyna w której siedzieli chłopcy.
-hej hej heej! Jak tam kochani? - zapytałam
- Podekscytowani. Dzisiaj nagrywamy ostatni kawałek i wydajemy płytę...razem! -krzyknął Kieran i przybił piątkę z rodzeństwem i kolegą, a mi puścił oczko. Zarumieniłam się... Stop! Czemu sie zarumieniłam?!
Poczułam się trochę dziwnie. Odwróciłam wzrok i przyłączyłam się do rozmowy.
-Już nie mogę się doczekać.- rzekł Dean
-Ja też.- odparł jego brat
-A co u ciebie Laura?- zapytał Kit
-Również jestem podekscytowana. Jestem bardzo ciekawa jak przyjmą to nasi fani.- odrzekłam
-Na pewno im się spodoba. Przecież śpiewają to przystojni chłopcy i taka laska jak ty!- rzucił Kieran, a wszyscy się zaśmialiśmy i ponownie poczułam jak na moją twarz wkrada się rumieniec. Zasiadłam obok Kierana, a ten mnie do siebie przytulił i się szeroko uśmiechnął. Udaliśmy się w drogę. Po nie całych piętnastu minutach byliśmy już pod studiem.
-No, to co chłopaki? Czas zacząć nagrywać ostatnią piosenkę, która zostanie hitem! Weszliśmy do środka.

~Narrator~
Tym czasem w słonecznej Kalifornii właśnie wschodziło słońce, zegarek wybił godzinę piątą.
-Gdzie on znów się podziewa.- denerwowała się Rydel, ponieważ Ross nie wrócił na noc do domu. Rozmyślenia blondynki przerwał trzask drzwi.
Do domu wszedł roześmiany Ross z jakąś panna u boku.
-Dobra, dobra. A teraz spadaj! - powiedział do szatynki
-Ale Ross mięliśmy być razem! - krzyknęła z żalem
-Byliśmy razem! Na imprezie! Czego chcesz więcej? Spadaj! – krzyknął, a rozpłakana dziewczyna wyszła z ich domu. Całej sytuacji przyglądali się Ellington i Delly.
-Co Ty do cholery jasnej człowieku robisz?- krzyknął Ell
-Jak to co? BAAAWIE SIE!- odpowiedział i skierował się na gore po schodach śpiewając pod nosem jakąś piosenkę.
-Ross stój! Porozmawiaj ze mną.- powiedziała jego siostra. Chłopak na początku się roześmiał ale jak zobaczył łzy w jej brązowych oczach od razu zmiękł
-Ok. Chodźmy.- i skierowali się do jego pokoju.

~Rydel~
Weszliśmy do pokoju Rossa. Pierwsze co zrobiłam to otworzyłam okno, Był tam straszny zaduch. Na biurku leżały papiery po chipsach, a na podłodze puszki po piwach.
-Ross co robisz ze swoim życiem?
-Pffff,  a co mogę robić? Niszczę je!
-Bo co?! Debilu nie rozumiesz że Ty się zmieniasz? Przestań zachowywać się jak "Emo Ross" i niech wróci mój dawny, kochany Ross!
-Ale go już nie ma!
-Ross przestań! Co by powiedziała na to Lau. I powiedz mi co to była za panna?!- Chłopak po usłyszeniu imienia Laury od razu się Spiął
-laury tu nie ma. I wiesz? Pewnie mnie nienawidzi!, powiedziałem coś strasznego nie rozumiesz? Pewnie nie chce mnie nawet widzieć. - w bezradności usiadł na łóżku i złapał sie za głowę, a ja usiadałam obok niego.
-Braciszku, ona zawsze jak dzwoni nie wita się. Na wstępie pyta "hej co u Rossa, gdzie on jest?" I cały wywiad na Twój temat!
Zrozum że jej zależy. Zrób coś ze sobą! Ona wraca za miesiąc!
-Dobra siostra Czaje!
-Dobra to teraz mów co to za panna była? - zapytała blondynka i spojrzała przenikliwie na brata
-Nie znam jej. Znaczy poznałem ją na imprezie i byłem pijany. Mooooże coś jej tam obiecałem, ale nie wiem…
-Przespaliście się?  -zapytała ze strachem
-Co?! Nie! Za kogo ty mnie uważasz!
-Ross widziałam już z Tobą tyle panien. Widziałam jak się całujecie!
Zmieniasz sie w jakiegoś Bad boya!
-Dobra daj mi spokój! Jestem dużym chłopcem i mogę robić co chcę! Ale powiem Ci jedno! Nigdy nie zrobiłem więcej oprócz lizania się. Mimo że zerwaliśmy, nie zrobiłbym tego Laurze! A teraz wyjdź.
-Ross....
-WYJDŹ POWIEDZIAŁEM!- czekałam i patrzyłam na niego przerażona
-JUUUŻ! - Tak jak kazał tak zrobiłam. Wyszłam Stamtąd z płaczem. Co się stało z moim braciszkiem?
-Hej maleńka co się dzieje? –zapytał Ellington
-Ross! Ross i brak Laury sie dzieje! - odpowiedziałam i mocniej wtuliłam sie w ukochanego.
-Szkoda że nie ma tu Rikera. On by mu pomógł i postawił do pionu! – odrzekł Ell i mocniej mnie przytulił.

~Ross~
Leżałem na łóżku i bawiłem się piłka do footboll'u. Kurcze Delly ma trochę racji, ale z drugiej strony to Zycie jest dobre. Zero zobowiązań. Ona i tak pewnie już sobie kogoś tam znalazła.
Czemu miałaby czekać? Jest w końcu piękna. Matko Ross ogar! Ona Cię zostawia, a ty ją zraniłeś. Nic was nie łączy! Ale z drugiej strony, czemu pyta się o mnie? Może nie jestem jej jednak obojętny? Eee mam to gdzieś! Nie ma starego Rossa! Jest nowy Ross. Zły Ross i nie będę się zmieniał, bo komuś znowu to nie pasuje. Ten styl mi się podoba i oni musza go zaakceptować. Jeszcze chwile rozmyślałem, ale po nocnym melanżu byłem zmęczony i zasnąłem.

______________________
Witamy was serdecznie cieplutkim rozdziałem drugiego sezonu :) Mamy nadzieje, że się wam spodobał, w prawdzie jest krótki, ale następne myślę, że będą dłuższe :) Nie chcemy wprowadzać tutaj zasady czytasz = komentujesz, ale bardzo nam zależy na waszej opinii i co o tym sądzicie, tak wiec zapraszam do komentowania, :) Jeszcze raz chcemy podziękować wszystkim za komentarze :) Kochamy was! :) 

Ps: Chciałybyśmy prosić, żebyście powiedzieli nam co się wam podoba na blogu, a co nie, każda "rada" daje nam dużo do myślenia :)


Pozdrawiamy was gorąco!
Wasza Pati oraz Renia *,*