Taak, wiem długo czekaliście no ale cóż nie miałam pomysłu. Wybaczcie mi Proszę ! Jutro będzie następny rozdział jak tylko coś wymyśle..
Olivie obudził z samego rana telefon.
- Dzień dobry, przepraszam że tak wcześnie ale nie mamy dla pani dobrych wieści.
- Dzień dobry, a z kim rozmawiam ? - zapytała zaspana.
- Ah no tak zapomniałem się przedstawić. Nazywam się John, jestem komisarzem.
- Słucham ?
- Pani rodzice zostali przewiezieni do szpitala.
- Boże, co się stało ?
- Twoi rodzice mieli wypadek jadąc do Kalifornii.
- W jakim są szpitalu, żyją ?
- Niestety szanse na przeżycie twoich rodziców są marne, zdecydują o tym najbliższe trzy godziny.
- Boże w jakim oni są szpitalu ?
- W samym centrum Kalifornii.
- Mogę przyjechać ?
- Tak.
- Do widzenia.
Olivia ubrała się jak najszybciej i zbiegła ze łzami w oczach. Na dole był Riker i Ross.
- Olivia ! Co się stało ? - spytali oboje
- Musze jechać do szpitala w samym centrum miasta, a nie wiem kompletnie gdzie to jest.
- Po co ? - Spytał Riker
- Moi rodzice są tam, mieli wypadek, szanse są marne na przeżycie, wszystko okaże się przez najbliższe trzy godziny.
- Jezu kochanie - Olivie przytulił Riker i Ross.
- Zawiozę Cię - powiedział Riker
- Dziękuje, Ross możesz pojechać z nami ?
- Tak, oczywiście
Ross krzyknął
- Mamo my wychodzimy !
- Gdzie ?
- Do szpitala jedziemy z Olivią
- Na litość Boską co się stało ?
- Później zadzwonię.
- Okej.
Cała trójka ubrała się i wybiegła z domu w stronę auta Riker.
Riker pojechał jak najszybciej, po dziesięciu minutach byli na miejscu.
Ross, Riker i Olivia pobiegli na recepcje gdzie czekał już komisarz John.
- Dzień dobry, jestem Olivia dzwonił do mnie rano pan.
- Ah to pani.
- Co z nimi ? - zapytała zapłakana
- Na razie twoi rodzice są na sali operacyjnej.
- Dziękuje, gdzie mogę czekać na lekarza.?
- Usiądź na krzesłach.
- Dobrze.
Olivia udała się w stronę krzeseł, a Ross i Riker zapytali się Johna.
- Proszę pana, Jakie są szanse że jej rodzice przeżyją ?
- Bardzo małe ale trzeba mieć nadzieje.
- Aha.
- Idźcie do niej - powiedział John.
Chłopcy udali się do Olivii.
- Olivia, kochanie - przytulił ją Riker.
- Dziękuje że jesteście ze mną - powiedziała zapłakana Olivia.
- Nie ma sprawy, kochanie.
- Olivia jesteś głodna ?
- Nie ale napiłabym się kawy.
- Dobrze, poczekaj zaraz ci przyniosę - powiedział Ross
Ross poszedł po kawę dla Olivii i postanowił że zadzwoni do Mamy, a potem do Laury.
Najpierw wybrał numer do Mamy.
- Mamo słuchaj, Olivii rodzice są w szpitalu, są marne szanse że przeżyją ale trzeba mieć nadzieje.
- Boże, co się stało ?
- Mieli wypadek jak jechali po Olivie do nas.
- Ross bardzo cię proszę, informuj mnie na bieżąco.
- Okej.
Teraz Ross zadzwonił do Lury.
- Hej Laura, nie możemy się w najbliższe godziny spotkać dlatego że w szpitlu jestem.
- Matko co się stało ?
- Olivii rodzice są w szpitalu i są marne szanse że przeżyją.
- Matko ! Mogę do was przyjechać?
- Jasne, jesteśmy w szpitalu w samym centrum.
- Zaraz będę.
Laura jak najszybciej ubrała się i pobiegła do szpitala.
Po piętnastu minutach była.
- Olivia jak się czujesz ?
- A jak się mam czuć ? - krzyknęła Olivia.
- Olivia nie krzycz !- odpowiedział Ross
- Bo co ? Skąd ona może wiedzieć jak to jest?
- Uwierz, ona bardzo dobrze wie.
- Ciekawe skąd.
Laura pobiegła do toalety z płaczem
- Olivia ty nic nie wiesz.
- Co mam wiedzieć ?
- Laury rodzice nie żyją, mieli wypadek.
- Jezuu, co ja zrobiłam
- Spokojnie zaraz wrócę.
Ross pobiegł za Laurą ale nie złapał jej.
Wyjął telefon i napisał SMS do Laury.
" Laura ona nic nie wiedziała o twoich rodzicach. Ale już jej powiedziałem wybacz. Gdzie jesteś ? "
Dziewczyna odpisała po chwili.
" Idę na cmentarz do Rodziców"
Ross pobiegł do Olivii i Rikera.
- Słuchajcie, ja muszę iść do Laury, pobiegła na cmentarz. Riker zostań z nią i informuj mnie na bierząco.
-Okej - powiedział Riker
- Ross przeproś ją, bardzo proszę ! - powiedziała Olivia
- Dobrze
Ross jak najszybciej pobiegł do Laury bo się o nią martwił
Doszedł na cmentarz ale nie miał pojęcia gdzie znajduje się brunetka bo nigdy tam z nià nie chodził.
Po dwudziestu minutach chodzenia i szukania znalazł ją.
Podszedł do niej i ją bardzo mocno przytulił.
- Tak bardzo mi ich brakuje - powiedziała z płaczem Laura
- Wiem, kochanie.
- Dlaczego to akurat oni musieli zginąć? Dlaczego ?
- Laura...
- Ross.. To jest moja wina.
- Nie to nie jest twoja wina. Gdyby nie ten pijany idiota...
- Ross, Dziękuję że jesteś wtedy kiedy Cię potrzebuje.
- Kochanie, jesteś dla mnie najważniejsza.
Ross i Laura stali cały czas przy grobie rodziców Laury. Nagle zadzwonił telefon, to Riker
- Co jest Riker ?
- Nie masz co się martwić, Rodzice Olivi przeżyli.
- Zadzwoń proszę do Mamy, my zaraz będziemy
Ross się rozłączył.
- I co ? - spytała Laura
- Rodzice Olivi przeżyli.
- To miała ogromne szczęście, nie to co ja - znowu zaczeła płakać
- Kochanie nie płacz.
- Staram się, ale jak pomyśle o tym to nie mogę przestać płakać.
- Kochanie proszę. - przytulił ją.
- Kocham Cię - powiedziała Laura.
Para udała się w strone szpitalu.
Bardzo szybko doszli do niego.
Na korytarzu spotkali Olivie i Rikera. Laura zeszła na dół bo musiała się napić kawy.
- Olivia jest okej ? - zapytali oboje
- Tak, Dziękuje. Rodzice są jeszcze w śpiące ale lekarz powiedział że się obudzą.
- To dobrze.
- Tak. Gdzie jest Laura ?
- Nie wiem.
Nagle Laura się pokazała.
- Tu jestem.
- Laura tak bardzo chciałam Cię przeprosić nie znałam twojej historii.
- Rozumiem, nie dużo osób wie.
Olivia poszła do Laury i ją przytuliła.
- Jeszcze raz przepraszam.
- No okej.
Ja będę się zbierać Ross.
- Dobrze, poczekaj. - zapytał Riker i Ross
- Olivia zostajesz z rodzicami czy jedziesz do domu ? - spytał Riker
- Zostanę.
- Dobrze, mam z tobą zostać czy przyjedziesz sama ? - spytał Riker
- Wrócę sama
- okej.
Ross, Riker i Laura udali się w stronę wyjścia.
- Ross jedziesz z Rikerem czy idziesz do mnie ?
- Mogę przyjść. - uśmiechnął się
- No okej.
- Odwieść was ?- spytał Riker
- Nie, przejdziemy się... - powiedzieli oboje.
- Jak chcecie.
- Ross widzimy się w domu, jeśli w ogóle wrócisz - zaśmiał się
- Zobaczymy - uśmiechnął się
Riker wsiadł do Auta i pojechał, a para poszła w stronę domu Laury
Ross i Laura doszli dość szybko do domu.
Gdy doszliśmy, otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka.
- Obejrzymy coś czy co będziemy robić ?
- Wszystko jedno, tylko żeby być z tobą - uśmiechnął się.
- Obejrzymy film ? - spytał Ross
- No okej. Jeszcze jedno pytanie.
- No ? -zapytał się Ross
- Zostajesz u mnie na noc czy będziesz szedł do siebie ?
- Jak chcesz mogę zostać.
- No okej.
Włączyła film. Ross jak zwykle poszedł do kuchni przyszykować kanapki i inne pyszne rzeczy :D
- Ross czemu to ty zawsze nawet u mnie w domu musisz coś nam do jedzenia szykować ?
- Bo Cię kocham i wprawiam się w Role ahahahha
- Hahah bardzo śmieszne.
Ross skończył szykować nam kanapki.
- Smacznego - powiedział Ross
- Przyjdzie taki czas że ja będę tobie gotować hahaha - zaśmiała się Laura
- No zobaczymy.
- No zobaczysz. - uśmiechnęła się brunetka
Cały czas rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym w sumie, a film leciał i żądne z nas nie wiedziało o co w nim chodzi.
Skończył sie film.
- Ross czy tylko ja nie wiem o co w tym filmie chodzi ? - zaśmiała się
- No powiem ci że ja też nie wiem bo byłem zajęty tobą - uśmiechnął się.
- Nie długo święta, jakieś plany ? - spytał Ross
Laura posmutniała.
- Pierwsze święta bez rodziców...- zaczeła szlochać
- Oj kochanie. Nie chciałem.
- Nic się nie stało Ross
- Nie mam planów, pewnie święta z Vanessa u nas w domu.
- No nie, nie może tak być. Spędzicie święta z nami.
- Ross ja nie wiem...
- Nie ma nie wiem. Porozmawiam z mamą.
- Nie chcemy się narzucać...
- Oj nie Gadaj mi tu.. Zobaczymy..
- Do świąt jeszcze kilka dni więc spoko.
- No niby tak.
Laura wstała, poszła do kuchni i nalała sobie szklankę wody.
- Ross jestem zmęczona, idę się umyć i potem spać.
- Dobrze kochanie, ja też.
Laura poszła wziąć prysznic, bardzo szybko dzisiaj wyszła. Poszła prosto do Łóżka.
Ross po paru minutach doszedł do niej, mocno ją przytulił i Zasnęli objęci..
Nic się nie stało i tak wstawiasz codziennie po parę rozdziałów, a przecież musisz pozałatwiać swoje sprawy. ;) Ja Cię w pełni rozumiem. Co do rozdziału niesamowity. Cieszę się, że jednak rodzice Olivi przeżyli. Szkoda tylko, że rodzice Laury nie mieli tyle szczęścia. :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na next. :*
;)
OdpowiedzUsuńrozdział super
OdpowiedzUsuń;)
Usuńcudowny rozdział już nie moge się doczekać następnego :)
OdpowiedzUsuń;)
UsuńŚwietny rozdział, czekam z niecierpliwością na następny
OdpowiedzUsuńDziekuje
UsuńWiem że wątek rodziców Laury nie był rozpoczynany, no ale cóż. Mam jeszcze jeden pomysł z rodzicami ale nie bedzie on szybko ;P
OdpowiedzUsuńKalifornia to miasto? LOL Chyba, że coś źle zrozumiałem.
OdpowiedzUsuń