~Laura~
Obudziłam się ze
strasznym bólem głowy, obok siebie nie zastałam Kierana, a z tego co pamiętam
to został chyba na noc. Na pewno Miał lepsze rzeczy do roboty niż niańczenie
mnie. Wstałam z lóżka, gdy nagle do pokoju wszedł… Kieran?
-O widzę, że księżniczka
się obudziła, jak tam samopoczucie?- Spytał chłopak
-Bywało lepiej, ale daje
radę.
-No tak. Kac morderca,
nie ma serca kochanie– powiedział ze współczuciem w głosie i podał mi
przeciwbólowe tabletki.
-Kieran! Jesteś moim Aniołem stróżem, Bogiem! Ratujesz moje życie! – krzyknęłam i bardzo mocno go przytuliłam.
-Ohh, nie pochlebiaj mi tak. Zawsze do usług! A teraz szybciutko do łazienki, bo śniadanie za piętnaście minut. – wystawił mi język
-Że co?! – oderwałam się od niego – Jak ja mam się wyrobić w piętnaście cholernych minut! – dodałam poirytowana
-Jak będziesz tyle paplać, to na pewno się nie wyrobisz. Już do łazienki! Raz, dwa trzy! – poganiał mnie, Jezu on naprawdę czasem zachowuję się jakby był moim ojcem, co prawda jest starszy, ale nie dużo. Trzeba przyznać, że to jest uroczę, nie czekając dłużej wyjęłam z szafy świeże ubrania i pobiegłam prędko do łazienki. Zdjęłam wczorajsze rzeczy i wyrzuciłam je do pralki, wzięłam bardzo szybki prysznic, potem założyłam wcześniej wybrane przeze mnie ubrania. Kurczę! Muszę jeszcze zrobić od nowa makijaż.
-Tik Tak, Tik Tak. Zostało Ci pięć minut – usłyszałam za drzwiami rozbawiony głos Kierana. Ten makijaż będzie chyba najgorszy jaki kiedykolwiek miałam. Poprawiłam kreski, a potem przeciągnęłam rzęsy tuszem. To był chyba najszybszy prysznic jak i makijaż w moim całym życiu!
-Laura! Śniadanie!
-No idę! – Wyszłam z łazienki i od razu założyłam moje balerinki, a potem skierowałam się w stronę drzwi.
-Gdzie się wybierasz? – zapytał mnie Kieran z tym swoim głupim uśmieszkiem.
-Noooo.. CHYBA na śniadanie Nie? – powiedziałam zdezorientowana. Dopiero po chwili zrozumiałam co tu się dzieję.
-Ale tutaj mamy śniadanie – powiedział pokazując na stół.
-TY! GDYBYM JA WIEDZIAŁA, ŻE ŚNIADANIE PRZYNIOSĄ TUTAJ, NIGDY BYM NIE WYSZŁA Z ŁAZIENKI PO PIĘTNASTU MINUTACH! – byłam na niego zła, ale potem wybuchłam niepohamowanym śmiechem, a Kieran spojrzał na mnie z dezaprobatą, a po chwilki sam zaczął się śmiać.
-Ty zrobiłeś to specjalnie!
-Jak spałaś poszedłem i powiedziałem, że moja przyjaciółka nie najlepiej się czuję i postanowili przynieść tutaj do twojego apartamentu, a potem sam zamówiłem coś dla siebie… Iiii tak, zrobiłem to specjalnie, co chciałem się dowiedzieć czy, piętnaście minut dla dziewczyny starczy na ogarniecie się. – skończył swój jakże kreatywny monolog, a ja posłałam mu groźne spojrzenie, znaczy się przynajmniej próbowałam, ale nie udało mi się, bo zaczęłam się śmiać jak jakaś idiotka.
-Kieran! Jesteś moim Aniołem stróżem, Bogiem! Ratujesz moje życie! – krzyknęłam i bardzo mocno go przytuliłam.
-Ohh, nie pochlebiaj mi tak. Zawsze do usług! A teraz szybciutko do łazienki, bo śniadanie za piętnaście minut. – wystawił mi język
-Że co?! – oderwałam się od niego – Jak ja mam się wyrobić w piętnaście cholernych minut! – dodałam poirytowana
-Jak będziesz tyle paplać, to na pewno się nie wyrobisz. Już do łazienki! Raz, dwa trzy! – poganiał mnie, Jezu on naprawdę czasem zachowuję się jakby był moim ojcem, co prawda jest starszy, ale nie dużo. Trzeba przyznać, że to jest uroczę, nie czekając dłużej wyjęłam z szafy świeże ubrania i pobiegłam prędko do łazienki. Zdjęłam wczorajsze rzeczy i wyrzuciłam je do pralki, wzięłam bardzo szybki prysznic, potem założyłam wcześniej wybrane przeze mnie ubrania. Kurczę! Muszę jeszcze zrobić od nowa makijaż.
-Tik Tak, Tik Tak. Zostało Ci pięć minut – usłyszałam za drzwiami rozbawiony głos Kierana. Ten makijaż będzie chyba najgorszy jaki kiedykolwiek miałam. Poprawiłam kreski, a potem przeciągnęłam rzęsy tuszem. To był chyba najszybszy prysznic jak i makijaż w moim całym życiu!
-Laura! Śniadanie!
-No idę! – Wyszłam z łazienki i od razu założyłam moje balerinki, a potem skierowałam się w stronę drzwi.
-Gdzie się wybierasz? – zapytał mnie Kieran z tym swoim głupim uśmieszkiem.
-Noooo.. CHYBA na śniadanie Nie? – powiedziałam zdezorientowana. Dopiero po chwili zrozumiałam co tu się dzieję.
-Ale tutaj mamy śniadanie – powiedział pokazując na stół.
-TY! GDYBYM JA WIEDZIAŁA, ŻE ŚNIADANIE PRZYNIOSĄ TUTAJ, NIGDY BYM NIE WYSZŁA Z ŁAZIENKI PO PIĘTNASTU MINUTACH! – byłam na niego zła, ale potem wybuchłam niepohamowanym śmiechem, a Kieran spojrzał na mnie z dezaprobatą, a po chwilki sam zaczął się śmiać.
-Ty zrobiłeś to specjalnie!
-Jak spałaś poszedłem i powiedziałem, że moja przyjaciółka nie najlepiej się czuję i postanowili przynieść tutaj do twojego apartamentu, a potem sam zamówiłem coś dla siebie… Iiii tak, zrobiłem to specjalnie, co chciałem się dowiedzieć czy, piętnaście minut dla dziewczyny starczy na ogarniecie się. – skończył swój jakże kreatywny monolog, a ja posłałam mu groźne spojrzenie, znaczy się przynajmniej próbowałam, ale nie udało mi się, bo zaczęłam się śmiać jak jakaś idiotka.
-Jesteś, jesteś taki… -
nie wiedziałam jak dokończyć
-Jaki? Mądry, Sexowny, Kochany, Boski i jestem gwiazdą! No wiesz.. Chodzący pieprzony ideał!
-Na dodatek tak bardzo skromny – burknęłam i siadłam przy stolę gdzie czekało już przygotowane śniadanie, Kieran też po chwili dołączył.
-Smacznego- zaczęliśmy jeść.
-No więc mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła i dasz się zaprosić na spacer z chłopakami – powiedział cicho
-Jaki? Mądry, Sexowny, Kochany, Boski i jestem gwiazdą! No wiesz.. Chodzący pieprzony ideał!
-Na dodatek tak bardzo skromny – burknęłam i siadłam przy stolę gdzie czekało już przygotowane śniadanie, Kieran też po chwili dołączył.
-Smacznego- zaczęliśmy jeść.
-No więc mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła i dasz się zaprosić na spacer z chłopakami – powiedział cicho
-Miałam w planach iść na
zakupy –odpowiedziałam biorąc łyk soku pomarańczowego. – A z tego co mi się
wydaję, faceci takich rzeczy nie lubią… Chociaż są wyjątki – Nagle zrobiło mi
się okropnie przykro, bo przypomniałam sobie o Rossie, który cały czas
towarzyszył mi na zakupach. Tak strasznie mi brakuję! Nie ważne jest, to że
okropnie mnie skrzywdził… Po prostu Kocham go! Powstrzymałam się od wybuchnięcia
płaczem.
-Laura? Wszystko okej?
-Niee, znaczy się Tak, wszystko okej.
-Wiesz, że Ci nie wierzę? Co jest? Co cię gryzie? – zapytał z troską w głosie.
-Pamiętasz jak wczoraj przyszedłeś? No i rozmawiałam wtedy przez Internet.
-No tak.. Myszko, ja nie chcę naciskać.
-No to rozmawiałam z przyjaciółmi z Kalifornii. Z Lynchami.
-Lynchowie? Skądś znam nazwiska… Eh nie ważne, kontynuuj.
-Grają w zespole R5, może coś Ci to mówi, ale wracając. Wczoraj pytałeś dlaczego płakałam jak zobaczyłam tego blondyna. Pytałeś czy mnie skrzywdził. To mój chłopak, eeeee były chłopak chyba już, chociaż sama nie wiem. On ma mnie gdzieś odkąd wyjechałam, rodzeństwo się o niego strasznie martwi, bo podobno się zmienił, cokolwiek to znaczy… Co więcej mogę powiedzieć? W sumie oprócz tego, że cholernie za nimi tęsknie jest okej, chociaż przed chwilą sobie przypomniałam mówiąc o tych zakupach właśnie o Rossie.
-Laura… Ja nie wiem co mam Ci powiedzieć… - powiedział ze smutkiem w głosie.
-Nic nie mów… Po prostu przytul i bądź…
-Będę - wstał i objął mnie swoim ramieniem.
-A teraz koniec postawy „Emo”, jedz i jedziemy na zakupy! To była chwila słabości! – krzyknęłam i zaczęłam kończyć swoją kanapkę. Jak to możliwe, że on tak po prostu mnie przytuli i zapominam o wszystkich problemach?
-Laura? Wszystko okej?
-Niee, znaczy się Tak, wszystko okej.
-Wiesz, że Ci nie wierzę? Co jest? Co cię gryzie? – zapytał z troską w głosie.
-Pamiętasz jak wczoraj przyszedłeś? No i rozmawiałam wtedy przez Internet.
-No tak.. Myszko, ja nie chcę naciskać.
-No to rozmawiałam z przyjaciółmi z Kalifornii. Z Lynchami.
-Lynchowie? Skądś znam nazwiska… Eh nie ważne, kontynuuj.
-Grają w zespole R5, może coś Ci to mówi, ale wracając. Wczoraj pytałeś dlaczego płakałam jak zobaczyłam tego blondyna. Pytałeś czy mnie skrzywdził. To mój chłopak, eeeee były chłopak chyba już, chociaż sama nie wiem. On ma mnie gdzieś odkąd wyjechałam, rodzeństwo się o niego strasznie martwi, bo podobno się zmienił, cokolwiek to znaczy… Co więcej mogę powiedzieć? W sumie oprócz tego, że cholernie za nimi tęsknie jest okej, chociaż przed chwilą sobie przypomniałam mówiąc o tych zakupach właśnie o Rossie.
-Laura… Ja nie wiem co mam Ci powiedzieć… - powiedział ze smutkiem w głosie.
-Nic nie mów… Po prostu przytul i bądź…
-Będę - wstał i objął mnie swoim ramieniem.
-A teraz koniec postawy „Emo”, jedz i jedziemy na zakupy! To była chwila słabości! – krzyknęłam i zaczęłam kończyć swoją kanapkę. Jak to możliwe, że on tak po prostu mnie przytuli i zapominam o wszystkich problemach?
-Gotowa? – krzyknął
dwadzieścia minut później, a ja właśnie skończyłam poprawienie makijażu.
-Teraz już tak! – odpowiedziałam wychodząc z łazienki.
-Jak zwykłe pięknie wyglądasz – powiedział z uśmiechem, a moje policzki stały się purpurowe.
-Teraz już tak! – odpowiedziałam wychodząc z łazienki.
-Jak zwykłe pięknie wyglądasz – powiedział z uśmiechem, a moje policzki stały się purpurowe.
-Jaki słodki buraczek! –
zaśmiał się i podał mi sweter, potem wyszliśmy z mojego apartamentu i
zjechaliśmy windą na dół i zostawiłam kluczyk w recepcji, wyszliśmy z budynku.
Tam już czekała na nas czarna limuzyna. Co raz bardziej podoba mi się takie
życie – zaśmiałam się cicho do siebie.
-Dzień dobry Pani
Marano, Panie Lemon – powiedział szofer otwierając nam drzwi.
-Dzień dobry Panie Taylor – odpowiedzieliśmy razem i
weszliśmy do środka, gdzie zastaliśmy Deana, Seana i Kita.
-Cześć Chłopaki! – pocałowałam każdego po kolei w policzek, najwyraźniej się lekko zdziwili, co mnie troszeczkę rozśmieszyło. Już miałam siadać obok Kita, gdy Kieran pociągnął mnie lekko za rękę i wylądowałam na jego kolanach.
-No to jedziemy na zakupy! – krzyknęłam radośnie i klasnęłam w dłonie.
-Cześć Chłopaki! – pocałowałam każdego po kolei w policzek, najwyraźniej się lekko zdziwili, co mnie troszeczkę rozśmieszyło. Już miałam siadać obok Kita, gdy Kieran pociągnął mnie lekko za rękę i wylądowałam na jego kolanach.
-No to jedziemy na zakupy! – krzyknęłam radośnie i klasnęłam w dłonie.
~*~
~Narrator~
W tym samym czasie u
Lynchówi reszty w słonecznej Kalifornii wszyscy postanowili się zebrać w kuchni
i porozmawiać z Rossem. On na początku nie chciał z nimi w ogóle rozmawiać, ale
w końcu się przełamał i poszedł, ale on zachowywał się jednak jakby go to
zupełnie nie obchodziło.
-Weź się w garść
człowieku! – krzyczała Delly
-Laura wraca za nie cały
miesiąc do cholery! – dodał Rocky
-Ona dla mnie nie
istnieję! – mówił Ross, ale sam chyba w to nie wierzył, nadal miał za złe, że
go zostawiła, ale jednak chyba mu jej brakowało.
-Przestań pierdolić
Ross! – dodał swoje trzy grosze Ellington
-Kurwa! Czy wy nie
możecie się zająć swoim życiem, wiem, że jest nudne, ale nie wpierdalajcie się
w moje ze swoimi butami! Jestem już
dużym chłopcem! Ile można wam to powtarzać?! Nie rozumiecie, że nareszcie czuje
się wolny? Zero zobowiązań? To jest w końcu normalne życie! W końcu nikogo nie
muszę słuchać!
-Tak! A potem jakaś
dziwka wrobi Cię w bachora! – zakpił Rocky i wszyscy się na niego popatrzyli
-No i to będzie mój problem, a nie wasz! Mogę Lizać i pieprzyć się z kim mi się żywnie podoba! To mój problem!
-No i to będzie mój problem, a nie wasz! Mogę Lizać i pieprzyć się z kim mi się żywnie podoba! To mój problem!
-Czy ty kretynie się
słyszysz? – powiedziała tym razem dotąd nie odżywająca się Paula
-Ja pierdole! Dajcie mi
święty spokój! –krzyczał Ross, gdy nagle do kuchni wszedł… No właśnie… Wszedł
Riker z Rachel na rękach, a za nim Vanessa.
-Dlaczego tak
krzyczycie? – powiedział blondyn tuląc swoje dziecko, wszyscy staneli jak
wryci…
~*~
~Kieran~
O matko! Moje, a raczej
nasze nogi zaraz odpadną. Wszyscy oprócz Laury usiedli zmęczeni na ławce
znajdującej się w galerii. Sześć godzin łażenia po sklepach i prawie nic nie
kupione z wyjątkiem pary spodni i dwóch czy trzech sukienek Laury. Gdzie ona w
tych swoich małych nóżkach znalazła tyle siły?!
-A wy co? Zmęczeni? –
krzyknęła rozbawiona Laura
-Niee, ależ skąd co to
dla nas sześć godzin chodzenia z Tobą po tych wszystkich sklepach. Jest Okej-
powiedział sarkastycznie Sean
-Nie przesadzajcie! Ja osobiście
mogłabym jeszcze pochodzić, ale dzisiaj już wam odpuszczę – odpowiedziałam
naciskając na słowo „dzisiaj”
-Dzięki Bogu! – chórem
krzyknęliśmy razem z chłopakami.
-A teraz zapraszam was
wszystkich do mnie, pooglądamy jakiś film czy coś, ale po drodze wejdziemy
jeszcze do jednego sklepu. Rozumiemy się?
-Jakiego znowu sklepu?-
pisnął Dean
-Nie będziemy chyba
oglądać filmu bez odpowiedniego prowiantu? –Laura odpowiedziała jakby to było
oczywiste, no bo przecież było.
-A no chyba, że tak! –
odrzekł radośnie i podniósł się z ławeczki. To co idziemy?
-Jasne – ruszyliśmy w
stronę wyjścia.
Po zaopatrzeniu się w
odpowiedni towar ruszyliśmy w stronę hotelu w którym mieszkała Laura. Cały czas
się jej przyglądałem, po jej smutnym nastroju rano nie było ślady, cały czas
się śmiała tym swoim anielskim głosem z chłopakami. Lubię jak się śmieje, to
taki piękny dźwięk. Szliśmy i zliśmy, aż w końcu byliśmy na miejscu. Weszliśmy
do budynku, Laura poszła w kierunku recepcji, odebrała kluczyk i razem
poszliśmy do windy i w jechaliśmy na piętro na którym znajdował się jej wielki
apartament, swoją drogą dlaczego taki wielki? My mamy mniejszy, nie ważne.
-Czujcie się jak u
siebie w domu! – odezwała się Laura otwierając drzwi.
-Wow! – Sean, Dean i Kit
piali z zachwytu. Ha! A ja już tu byłem i to na noc i do tego spałem z nią w
jednym łóżku! – uśmiechnąłem się do siebie wspominając to zdarzenie.
Laura odpaliła telewizor
od razu włączył się czyjś koncert. Po chwili zajarzyłam, że to Ci cali
przyjaciele Laury.
-Lynchowie! – krzyknąłem,
a Laura się na mnie dziwnie spojrzała. –Już sobie przypomniałem skąd ich
kojarzę, czytałem ostatnio o nich artykuł.
-Taaa… Ale dobra, już
wyłączam. Co oglądamy? – odezwała się Laura
-Ostatnio wyszedł fajny
film z Chrisem Brownem “Bitwa Roku” może
go obejrzymy? – zaproponował Kit
-Słyszałam o nim,
podobno jest świetny! – krzyknęła radośnie Laura –Możemy oglądać… Sean, Dean,
Kieran? –uśmiechnęła się
-Jak dla mnie bomba!
Laura włączyła film i zaczęliśmy oglądać pojąc się alkoholem i jedząc popcorn.
To był naprawdę fajny wieczór, tym bardziej, że zostaliśmy całą noc u niej i
oglądaliśmy wiele różnych filmów.
_______________________
Od razu chcemy was przeprosić za dłuuuugą nieobecność, mam nadzieje, że nie macie nam za złe, ale cały sierpień zakuwałam do poprawek, które i tak niestety oblałam na ustnej. No nic. Rozdział pisany na szybko, więc może nie być bardzo dobry, ale mamy cichutką nadzieję, że jednak się wam podobał i jesteście w stanie nam wybaczyć tak długą nieobecność ;/ Kochamy WAS! Życzymy miłego wieczorku kochani <3
Pysiek i Renia <3
Omg nie mogę sie doczekać, kiedy Ross znów spotka sie Laura
OdpowiedzUsuńMoże już niedługo? Kto wie? :D <3
UsuńOł maj gat! Boskie ^ cudne, po prostu nie do opisania ^^
OdpowiedzUsuń~Alex ♡
OMG już sb wyobrarzam spotkanie Rossa i Lau <3
OdpowiedzUsuń1. Jezu rozdział jak zawsze boskihipersupergenialnyzajebisty *.*
OdpowiedzUsuń2. Nie moge doczekać się momentu jak Lau i Rossy się pogodzą
3. Bo się pogodzą prawda??
4. No muszą się pogodzić bo bym cię chyba posiekała na kawałki i ugotowała!!!
5. Ale wiem że nie jesteś taka okrutna i na pewno nam tego nie zrobisz no nie?? =D
6. Z niecierpliwością na next :D
7. Życzę duuużo weny ;)
8. Po prostu kocham was za te wasze opowiadania :*
9. Czytając wasze rozdziały czuje się jak w niebie dosłownie więc nie przestawajcie błagam was pisać
10. Iiiii...to tyle xDD xx <333 ;**
Wow, dopiero trafiłam na tego bloga i jest prześwietny! Normalnie cudo. Nie mogę się nadziwić waszemu talentowi. Macie fankę we mnie. Czekam niecierpliwie na next i zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńhttp://upadlesercerossalyncha.blogspot.com/
http://naszahistoriazycia.blogspot.com/