niedziela, 5 października 2014

Rozdział 3 "Rozmowa z Rossem i powrót Rikera?"

~Laura~
Obudziłam się ze strasznym bólem głowy, obok siebie nie zastałam Kierana, a z tego co pamiętam to został chyba na noc. Na pewno Miał lepsze rzeczy do roboty niż niańczenie mnie. Wstałam z lóżka, gdy nagle do pokoju wszedł… Kieran?
-O widzę, że księżniczka się obudziła, jak tam samopoczucie?- Spytał chłopak
-Bywało lepiej, ale daje radę.
-No tak. Kac morderca, nie ma serca kochanie– powiedział ze współczuciem w głosie i podał mi przeciwbólowe tabletki.
-Kieran! Jesteś moim Aniołem stróżem, Bogiem! Ratujesz moje życie! – krzyknęłam i bardzo mocno go przytuliłam.
-Ohh, nie pochlebiaj mi tak. Zawsze do usług! A teraz szybciutko do łazienki, bo śniadanie za piętnaście minut. – wystawił mi język
-Że co?! – oderwałam się od niego – Jak ja mam się wyrobić w piętnaście cholernych minut! – dodałam poirytowana
-Jak będziesz tyle paplać, to na pewno się nie wyrobisz. Już do łazienki! Raz, dwa trzy! – poganiał mnie, Jezu on naprawdę czasem zachowuję się jakby był moim ojcem, co prawda jest starszy, ale nie dużo. Trzeba przyznać, że to jest uroczę, nie czekając dłużej wyjęłam z szafy świeże ubrania i pobiegłam prędko do łazienki. Zdjęłam wczorajsze rzeczy i wyrzuciłam je do pralki, wzięłam bardzo szybki prysznic, potem założyłam wcześniej wybrane przeze mnie ubrania. Kurczę! Muszę jeszcze zrobić od nowa makijaż.
-Tik Tak, Tik Tak. Zostało Ci pięć minut – usłyszałam za drzwiami rozbawiony głos Kierana. Ten makijaż będzie chyba najgorszy jaki kiedykolwiek miałam. Poprawiłam kreski, a potem przeciągnęłam rzęsy tuszem. To był chyba najszybszy prysznic jak i makijaż w moim całym życiu!
-Laura! Śniadanie!
-No idę! – Wyszłam z łazienki i od razu założyłam moje balerinki, a potem skierowałam się w stronę drzwi.
-Gdzie się wybierasz? – zapytał mnie Kieran z tym swoim głupim uśmieszkiem.
-Noooo.. CHYBA na śniadanie Nie? – powiedziałam zdezorientowana. Dopiero po chwili zrozumiałam co tu się dzieję.
-Ale tutaj mamy śniadanie – powiedział pokazując na stół.
-TY! GDYBYM JA WIEDZIAŁA, ŻE ŚNIADANIE PRZYNIOSĄ TUTAJ, NIGDY BYM NIE WYSZŁA Z ŁAZIENKI PO PIĘTNASTU MINUTACH! – byłam na niego zła, ale potem wybuchłam niepohamowanym śmiechem, a Kieran spojrzał na mnie z dezaprobatą, a po chwilki sam zaczął się śmiać.
-Ty zrobiłeś to specjalnie!
-Jak spałaś poszedłem i powiedziałem, że moja przyjaciółka nie najlepiej się czuję i postanowili przynieść tutaj do twojego apartamentu, a potem sam zamówiłem coś dla siebie… Iiii tak, zrobiłem to specjalnie, co chciałem się dowiedzieć czy, piętnaście minut dla dziewczyny starczy na ogarniecie się.  – skończył swój jakże kreatywny monolog, a ja posłałam mu groźne spojrzenie, znaczy się przynajmniej próbowałam, ale nie udało mi się, bo zaczęłam się śmiać jak jakaś idiotka.
-Jesteś, jesteś taki… - nie wiedziałam jak dokończyć
-Jaki? Mądry, Sexowny, Kochany, Boski i jestem gwiazdą! No wiesz.. Chodzący pieprzony ideał!
-Na dodatek tak bardzo skromny – burknęłam i siadłam przy stolę gdzie czekało już przygotowane śniadanie, Kieran też po chwili dołączył.
-Smacznego- zaczęliśmy jeść.
-No więc mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła i dasz się zaprosić na spacer  z chłopakami – powiedział cicho
-Miałam w planach iść na zakupy –odpowiedziałam biorąc łyk soku pomarańczowego. – A z tego co mi się wydaję, faceci takich rzeczy nie lubią… Chociaż są wyjątki – Nagle zrobiło mi się okropnie przykro, bo przypomniałam sobie o Rossie, który cały czas towarzyszył mi na zakupach. Tak strasznie mi brakuję! Nie ważne jest, to że okropnie mnie skrzywdził… Po prostu Kocham go! Powstrzymałam się od wybuchnięcia płaczem.
-Laura? Wszystko okej?
-Niee, znaczy się Tak, wszystko okej.
-Wiesz, że Ci nie wierzę? Co jest? Co cię gryzie? – zapytał z troską w głosie.
-Pamiętasz jak wczoraj przyszedłeś? No i rozmawiałam wtedy przez Internet.
-No tak.. Myszko, ja nie chcę naciskać.
-No to rozmawiałam z przyjaciółmi z Kalifornii. Z Lynchami.
-Lynchowie? Skądś znam nazwiska… Eh nie ważne, kontynuuj.
-Grają w zespole R5, może coś Ci to mówi, ale wracając.  Wczoraj pytałeś dlaczego płakałam jak zobaczyłam tego blondyna. Pytałeś czy mnie skrzywdził. To mój chłopak, eeeee były chłopak chyba już, chociaż sama nie wiem. On ma mnie gdzieś odkąd wyjechałam, rodzeństwo się o niego strasznie martwi, bo podobno się zmienił, cokolwiek to znaczy… Co więcej mogę powiedzieć? W sumie oprócz tego, że cholernie za nimi tęsknie jest okej, chociaż przed chwilą sobie przypomniałam mówiąc o tych zakupach właśnie o Rossie.
-Laura… Ja nie wiem co mam Ci powiedzieć… - powiedział ze smutkiem w głosie.
-Nic nie mów… Po prostu przytul i bądź…
-Będę - wstał i objął mnie swoim ramieniem.
-A teraz koniec postawy „Emo”, jedz i jedziemy na zakupy! To była chwila słabości! – krzyknęłam i zaczęłam kończyć swoją kanapkę. Jak to możliwe, że on tak po prostu mnie przytuli i zapominam o wszystkich problemach?
-Gotowa? – krzyknął dwadzieścia minut później, a ja właśnie skończyłam poprawienie makijażu.
-Teraz już tak! – odpowiedziałam wychodząc z łazienki.
-Jak zwykłe pięknie wyglądasz – powiedział z uśmiechem, a moje policzki stały się purpurowe.
-Jaki słodki buraczek! – zaśmiał się i podał mi sweter, potem wyszliśmy z mojego apartamentu i zjechaliśmy windą na dół i zostawiłam kluczyk w recepcji, wyszliśmy z budynku. Tam już czekała na nas czarna limuzyna. Co raz bardziej podoba mi się takie życie – zaśmiałam się cicho do siebie.
-Dzień dobry Pani Marano, Panie Lemon – powiedział szofer otwierając nam drzwi.
-Dzień  dobry Panie Taylor – odpowiedzieliśmy razem i weszliśmy do środka, gdzie zastaliśmy Deana, Seana i Kita.
-Cześć Chłopaki! – pocałowałam każdego po kolei w policzek, najwyraźniej się lekko zdziwili, co mnie troszeczkę rozśmieszyło. Już miałam siadać obok Kita, gdy Kieran pociągnął mnie lekko za rękę i wylądowałam na jego kolanach.
-No to jedziemy na zakupy! – krzyknęłam radośnie i klasnęłam w dłonie.

~*~

~Narrator~
W tym samym czasie u Lynchówi reszty w słonecznej Kalifornii wszyscy postanowili się zebrać w kuchni i porozmawiać z Rossem. On na początku nie chciał z nimi w ogóle rozmawiać, ale w końcu się przełamał i poszedł, ale on zachowywał się jednak jakby go to zupełnie nie obchodziło.
-Weź się w garść człowieku! – krzyczała Delly
-Laura wraca za nie cały miesiąc do cholery! – dodał Rocky
-Ona dla mnie nie istnieję! – mówił Ross, ale sam chyba w to nie wierzył, nadal miał za złe, że go zostawiła, ale jednak chyba mu jej brakowało.
-Przestań pierdolić Ross! – dodał swoje trzy grosze Ellington
-Kurwa! Czy wy nie możecie się zająć swoim życiem, wiem, że jest nudne, ale nie wpierdalajcie się w moje ze swoimi  butami! Jestem już dużym chłopcem! Ile można wam to powtarzać?! Nie rozumiecie, że nareszcie czuje się wolny? Zero zobowiązań? To jest w końcu normalne życie! W końcu nikogo nie muszę słuchać!
-Tak! A potem jakaś dziwka wrobi Cię w bachora! – zakpił Rocky i wszyscy się na niego popatrzyli
-No i to będzie mój problem, a nie wasz! Mogę Lizać i pieprzyć się z kim mi się żywnie podoba! To mój problem!
-Czy ty kretynie się słyszysz? – powiedziała tym razem dotąd nie odżywająca się Paula
-Ja pierdole! Dajcie mi święty spokój! –krzyczał Ross, gdy nagle do kuchni wszedł… No właśnie… Wszedł Riker z Rachel na rękach, a za nim Vanessa.
-Dlaczego tak krzyczycie? – powiedział blondyn tuląc swoje dziecko, wszyscy staneli jak wryci…

~*~

~Kieran~
O matko! Moje, a raczej nasze nogi zaraz odpadną. Wszyscy oprócz Laury usiedli zmęczeni na ławce znajdującej się w galerii. Sześć godzin łażenia po sklepach i prawie nic nie kupione z wyjątkiem pary spodni i dwóch czy trzech sukienek Laury. Gdzie ona w tych swoich małych nóżkach znalazła tyle siły?!
-A wy co? Zmęczeni? – krzyknęła rozbawiona Laura
-Niee, ależ skąd co to dla nas sześć godzin chodzenia z Tobą po tych wszystkich sklepach. Jest Okej- powiedział sarkastycznie Sean
-Nie przesadzajcie! Ja osobiście mogłabym jeszcze pochodzić, ale dzisiaj już wam odpuszczę – odpowiedziałam naciskając na słowo „dzisiaj”
-Dzięki Bogu! – chórem krzyknęliśmy razem z chłopakami.
-A teraz zapraszam was wszystkich do mnie, pooglądamy jakiś film czy coś, ale po drodze wejdziemy jeszcze do jednego sklepu. Rozumiemy się?
-Jakiego znowu sklepu?- pisnął Dean
-Nie będziemy chyba oglądać filmu bez odpowiedniego prowiantu? –Laura odpowiedziała jakby to było oczywiste, no bo przecież było.
-A no chyba, że tak! – odrzekł radośnie i podniósł się z ławeczki. To co idziemy?
-Jasne – ruszyliśmy w stronę wyjścia.
Po zaopatrzeniu się w odpowiedni towar ruszyliśmy w stronę hotelu w którym mieszkała Laura. Cały czas się jej przyglądałem, po jej smutnym nastroju rano nie było ślady, cały czas się śmiała tym swoim anielskim głosem z chłopakami. Lubię jak się śmieje, to taki piękny dźwięk. Szliśmy i zliśmy, aż w końcu byliśmy na miejscu. Weszliśmy do budynku, Laura poszła w kierunku recepcji, odebrała kluczyk i razem poszliśmy do windy i w jechaliśmy na piętro na którym znajdował się jej wielki apartament, swoją drogą dlaczego taki wielki? My mamy mniejszy, nie ważne.
-Czujcie się jak u siebie w domu! – odezwała się Laura otwierając drzwi.
-Wow! – Sean, Dean i Kit piali z zachwytu. Ha! A ja już tu byłem i to na noc i do tego spałem z nią w jednym łóżku! – uśmiechnąłem się do siebie wspominając to zdarzenie.
Laura odpaliła telewizor od razu włączył się czyjś koncert. Po chwili zajarzyłam, że to Ci cali przyjaciele Laury.
-Lynchowie! – krzyknąłem, a Laura się na mnie dziwnie spojrzała. –Już sobie przypomniałem skąd ich kojarzę, czytałem ostatnio o nich artykuł.
-Taaa… Ale dobra, już wyłączam. Co oglądamy? – odezwała się Laura
-Ostatnio wyszedł fajny film z Chrisem Brownem “Bitwa Roku” może go obejrzymy? – zaproponował Kit
-Słyszałam o nim, podobno jest świetny! – krzyknęła radośnie Laura –Możemy oglądać… Sean, Dean, Kieran? –uśmiechnęła się
-Jak dla mnie bomba! Laura włączyła film i zaczęliśmy oglądać pojąc się alkoholem i jedząc popcorn. To był naprawdę fajny wieczór, tym bardziej, że zostaliśmy całą noc u niej i oglądaliśmy wiele różnych filmów. 

_______________________
Od razu chcemy was przeprosić za dłuuuugą nieobecność, mam nadzieje, że nie macie nam za złe, ale cały sierpień zakuwałam do poprawek, które i tak niestety oblałam na ustnej. No nic. Rozdział pisany na szybko, więc może nie być bardzo dobry, ale mamy cichutką nadzieję, że jednak się wam podobał i jesteście w stanie nam wybaczyć tak długą nieobecność ;/ Kochamy WAS! Życzymy miłego wieczorku kochani <3 

Pysiek i Renia <3 



6 komentarzy:

  1. Omg nie mogę sie doczekać, kiedy Ross znów spotka sie Laura

    OdpowiedzUsuń
  2. Oł maj gat! Boskie ^ cudne, po prostu nie do opisania ^^
    ~Alex ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG już sb wyobrarzam spotkanie Rossa i Lau <3

    OdpowiedzUsuń
  4. 1. Jezu rozdział jak zawsze boskihipersupergenialnyzajebisty *.*
    2. Nie moge doczekać się momentu jak Lau i Rossy się pogodzą
    3. Bo się pogodzą prawda??
    4. No muszą się pogodzić bo bym cię chyba posiekała na kawałki i ugotowała!!!
    5. Ale wiem że nie jesteś taka okrutna i na pewno nam tego nie zrobisz no nie?? =D
    6. Z niecierpliwością na next :D
    7. Życzę duuużo weny ;)
    8. Po prostu kocham was za te wasze opowiadania :*
    9. Czytając wasze rozdziały czuje się jak w niebie dosłownie więc nie przestawajcie błagam was pisać
    10. Iiiii...to tyle xDD xx <333 ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, dopiero trafiłam na tego bloga i jest prześwietny! Normalnie cudo. Nie mogę się nadziwić waszemu talentowi. Macie fankę we mnie. Czekam niecierpliwie na next i zapraszam do siebie:
    http://upadlesercerossalyncha.blogspot.com/
    http://naszahistoriazycia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń