czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 74

"Ze specjalną dedykacją dla naszej wiernej czytelniczki Agnieszki, pamiętaj abyś nigdy nie traciła nadziei w to, że wyzdrowiejesz..."  - Autorki bloga <3 

KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 

Nagle w środku nocy Rossa obudził tłum biegnących lekarzy, wstał szybko z łóżka szpitalnego kładąc głowę Vanessy na poduszce i udał się za nimi. Lekarze wbiegli do pokoju jego starszego brata, Ross mając już łzy w oczach wbiegł za nimi.

Wszedłem do pokoju szpitalnego w którym leżał mój brat.Robili mu sztuczne oddychanie, zauważył mnie lekarz, podszedł do mnie i zaprosił całego zapłakanego do gabinetu.
-Panie Lynch niestety pański brat jest w tragicznym stanie i...
-I co?
-Przykro mi to mówić, ale lepiej by było przy gotować się na najgorsze.-powiedział z powagą.
-To znaczy, że on nie przeżyje?
-Szanse są nikłe przykro mi.
-Dziękuję za szczerość panie doktorze, czy mogę teraz do niego iść?
-Jeśli lekarze opanowali sytuację, to możesz ale na chwilę.
-Dobrze, chodźmy.
Ross razem z doktorem poszedł w kierunku sali Riker'a na szczęście lekarzom udało się wszystko doprowadzić do normy.
-Widzę że wszystko w porządku możesz do niego iść.
Nic nie odpowiedziałem, tylko odwróciłem się na pięcie i udałem się w kierunku brata, wciąż jego twarz była blada i nic nie wyrażała.
-Riker bracie, proszę jeśli mnie słyszysz to ściśnij moją rękę.
Ross czekał, ale nic się nie działo, już miał odejść gdy nagle, poczuł lekki ucisk na dłoń.
-Ty musisz żyć, dla nas i dla Vanessy. Riker proszę cię jeśli mnie słyszysz,to nie umieraj.
Przytuliłem brata na pożegnanie, wyszedłem z jego sali udając się do wciąż śpiącej Vanessy. Położyłem się koło niej na łóżku i przytuliłem, niestety zrobiłem to za mocno i się obudziła.
-Ross co się stało, dlaczego jesteś zapłakany?-Zapytała z niepokojem.
-Reanimowali Riker'a, rozmawiałem z lekarzem i powiedział żeby się przygotować na najgorsze.
Vanessa zaczęła płakać w ramionach Ross'a, który też ponownie się rozpłakał, ale starał się ją pocieszyć. Dochodziła piąta trzydzieści nad ranem, Van i Ross wciąż leżeli wtuleni w siebie, ich smutne miny poprawił Ell wchodzący do sali z całym pękiem balonów w różnych kolorach.
-Party Rock! niespodzianka, co nie spodziewaliście się mnie tak wcześnie?!
-Ratliff!-krzyknął Ross.
-Co?!
-Nie widzisz że jesteśmy nieco przybici?!
-Ross co się stało?!-zapytał zdenerwowany.
-No więc...
Ross zaczął wyjaśniać dla Ell'a to co powiedział mu lekarz, w pewnym momencie brunet przysiadł na łóżku szpitalnym i zaczął łkać, blondyn podszedł do niego i przytulił, starszy odwzajemnił gest i przez kilka minut siedzieli wtuleni w siebie płacząc sobie w ramiona. Vanessa nie mogła na to patrzeć i też zaczęła płakać chłopcy podeszli do niej i przytulili. Ross postanowił zadzwonić do reszty.Rozmowa telefoniczna:
-Halo?
-Diego?
-Tak, Ross coś się stało?!
-Wszyscy są u nas w domu?
-Tak, powiesz co się stało?!
-Daj na głośnik żeby wszyscy słyszeli.
-Już,
-Słuchajcie, dziś rano lekarze reanimowali Riker'a, jeden z nich rozmawiał ze mną i powiedział że można się przygotować na najgorsze.-powiedziałem łamiącym się głosem.
-Ross, czy on umrze ?
-Lekarze tak obstawiają.
-Słuchaj, odwiedziny są od jedenastej, więc wyślemy do was Lau.
-Dobra na razie.
-Pa, pa.
Ross rozłączył się i zaczęliśmy czekanie na Laurę, która pojawiła się w szpitalu po około piętnastu minutach i wbiegła do naszej sali, wprost rzucając się na Ross'a namiętne go pocałowała. Po krótkim czasie odkleili się od siebie i po kolei się z nami przywitała, byłem ostatni ale najdłużej mnie ściskała.
-Ross mogę cię prosić? -zapytała Laura.
-Oczywiście kochanie.
Wyszli z pokoju szpitalnego na korytarz.
-No więc o co chodzi myszko?
-Ross brakuje mi ciebie, wiem że teraz Riker jest w szpitalu ale mnie olewasz już od dłuższego czasu.
-Laura kochanie, to nie prawda, kocham cię najbardziej na świecie i nikogo innego, jesteś dla mnie jak słońce dla ziemi, jak tlen do oddychania, bez ciebie jestem nikim, samotnym pustym wrakiem człowieka, bez ciebie mój świat nie ma sensu , gdy przy mnie ciebie nie ma to tak jakby mi ktoś wyrwał serce i nie planował go oddać, ja cię kocham!
Laura się odwróciła i idąc w stronę wyjścia ze szpitala zaczęła śpiewać na głos piosenkę, którą dokończył Ross.
Laura:
Kochaj mnie wiecznie, lub nie kochaj wcale.
Zakończ tę mękę, plecami do ściany.
Podaj mi rękę, nie pytaj dla czego.
Nic nie obiecuj, żyj do upadłego.
Ross:
To tylko pozory, że wszystko się zmienia.
Wszyscy są inni, lecz kogo obwiniać.
I co byś nie zrobiła, na nowo rozpoczniesz.
Dopiero, gdy postawisz na swoim to spoczniesz.

Laura odwróciła się do Rossa, uśmiechnęła się i pobiegła do niego. Ross złapał ją jedną ręką za pod bródek a drugą za ramie i namiętnie pocałował.W tym czasie Rattliff z Vanessą odpowiadali na pytania od fanów w poczcie na telefonie Ell'a. Para weszła do sali i usiadła na łóżku.
-I o co chodziło?-zapytał ciekawy Ell.-A ty co książkę piszesz? -odgryzł się Ross.
Dziewczyny zajęły się czytaniem, a chłopcy zaczęli się kłócić, oczywiście na żarty.
-Nie tylko powieść.
-Kretyn- zaśmiał się Ross.
-Debil -odgryzł się brunet.
-Osioł.
-Blondyn!
-Ooo.. przegiąłeś - krzyknął Ross śmiejąc się.
-Haha Ross wiesz, tak się zastanawiam co bym dziś robił jak bym cię nie poznał.
-Tak ja też, to co zgoda?
-A była jakaś kłótnia?
-Dobre, to co będziemy robić Ell.?
-One czytają, chodź do Riker'a.
Ross i Ell poszli do Riker'a, usiedli na krzesłach po dwóch stronach łóżka. Przyglądali się dla najstarszego, nie wierzyli że to ten sam Riker, który był zawsze wesoły, nieprzewidywalny i dowcipny, ten Riker leżał teraz sztywno na łóżku walcząc o życie, oddychał powoli i równo, nie wyglądał na wesołego twarz miał obojętną. Ross chwycił go za rękę, nie wytrzymał i zaczął płakać, nie długo było trzeba jak i brunet zaczął płakać.  
Trzymałem rękę brata, w pewnym momencie poczułem dosyć mocny uścisk, silniejszy niż rano, ale wiedziałem że i tak nic nie wskóramy więc razem z Ratliff'em udaliśmy się do drzwi z zamiarem opuszczenia sali.
-Jest remis Ross, życie za życie.
Usłyszałem szept za plecami, odwróciłem się i na mojej twarzy w momencie zagościł banan od ucha do ucha, na łóżku leżał Riker z otwartymi oczami i uśmiechał się do nas, Ratliff miał minę jak by zobaczył ducha, ja natomiast podbiegłem do brata i go mocno przytuliłem.
-Auć!
-Przepraszam, ale nie mogłem cię już nigdy nie usłyszeć.
-Nie szkodzi, a ty co Ell ?
-Ja, ja nie wieże, ty, Ross on.. -Ratliff się jąkał.-Tak on żyje Ell.
-Riker!- wykrzyknął radośnie i pobiegł go uściskać.
-Super że się cieszycie, a co z Vanessą i dziećmi, kto był przy porodzie?
-Z Vanessą i dzieckiem dobrze, a przy porodzie byłem ja.
-Z dzieckiem, Ross a co z drugim?
-Przykro mi.
-Ono nie żyje tak?
-Tak.
-Mam nadzieję, że nie miałeś skojarzeń, gdy rodziła?
-Nie miałem na to czasu, prawie zemdlałem, a ona mi palce chciała zmiażdżyć.
-Poczekaj pójdziemy po nie i po lekarza.
Ross i Ell poszli do sali Van po nią i po Lau, a w drodze powrotnej wstąpili po lekarze z którym wrócili do Riker'a. Wyniki miał pozytywne i za kilka dni miał wyjść. Do sali weszła pielęgniarka.
-
Pani Marano i pan Lynch tak?
-Tak o co chodzi?
-Państwa dziecko ma.....

                                  CDN..
Jak obiecałam, rozdział jest dłuższy od poprzedniego, mam nadzieję że się podoba. ^^
Jak sądzicie co będzie dalej?

Odpowiedzi zostawcie w komentarzach ;*     

15 komentarzy:

  1. http://img.besty.pl/images/302/21/3022151.jpg <----------------- ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. tak się ciesze ze rikus zyjee , NASZ maz XD ale co z dzieckiem ? ;o ma zyc ! i wg vanessa ani razu go nie odwiedzila , powinna się trochę bardziej o niego martwic czy nie ? ale boski i czekam na kolejny <333

    OdpowiedzUsuń
  3. pożyczę besta ^^ okk ? a co do dziecka to jest to wcześniak. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Tym razem ujdziesz z życiem;) Świetny rozdział i obietnica spełniona, to jest wielki plus! Czekam na next!
    P.S. Uwielbiam waszego bloga<3<3

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny Riker żyje yeah !!! cieszę sie jak mało kto mam nadzieję że następny rozdział nie długo <3;P

    OdpowiedzUsuń
  6. Do anonimka, nie wiem jak jest w ameryce, ale w polsce jak moja sis dwa lata temu rodziła to miała cały czas dziecko przy sobie. A miała cesarkę, więc.... A co do besta to spoko, pożyczaj :D
    No i w końcu! jedno słowo wyraża wszystko, a mianowicie : RAURA! ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak prosiliście więc jest ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. naprawdę dla mnie wasz blog jest jak powietrze <3

    OdpowiedzUsuń
  9. nie mam pojecia szczerze mowiac co bedzie dalej, nawet zielonego. xd nie wpadłam nawet na zaden pomysł. Dziwne. Hehe. Ale sie bardzo ciesze bo bede miała niespodzianke. :D co do rozdziału piekny wspaniały i wgl the best. :** wiedziałam ze Riker przezyje to było oczywiste i nie podwazalne. xd czekam z zapartym tchem na kolejny. <3

    OdpowiedzUsuń
  10. UUUU,Zajebisty,czekam na nexta i myślę że pojawi się szybko.Jak zwykle rozdział czytałam z szerokim bananem na twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Panstwa dziecko ma... szczescie, niech to bedzie szczescie
    Zeby dziecko bylo zdrowe... i mogli byc szczesliwa rodzina

    Swietny rozdzial, ciesze sie, ze z Rikerem dobrze
    Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten blog jest jak dla mnie powietrze, naprawdę!
    Codziennie wchodzę.
    Mam pytanie; Kiedy next????????
    P.S. Wielki talent <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  13. Geniaaaaaalny rozdział, no <3 Po prostu zarąbisty :D

    Zapraszam też do mnie: rossyandlau.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Rikuś żyje yeah bosko! mam nadzieję że następny rozdział niebawem
    PS. wasz blog to moje powietrze!!! kocham was!<3

    OdpowiedzUsuń