niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 81

KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!


Gdy dojechali na miejsce Riker kazał Rossowi i Laurze iść jak najszybciej się przebrać z tych mokrych i brudnych ubrań, para zrobiła to najszybciej, a Stormie wraz z Rikerem udali się do kuchni z zamiarem zrobienia jedzenia i ciepłej herbaty.
Laura szybko wskoczyła do łazienki i wzięła prysznic, Ross nie chcąc tracić czasu zrobił to samo w drugiej łazience. Czyści i ciepło ubrani zeszli do salonu. 
- Kochani nareszcie jesteście! Pokażcie się.
-Boże kochany Rossiu twój nos. - Krzyknęła przestraszona, Stormie i przyłożyła mokrą ścierkę do nosa chłopaka, z którego nada lekko sączyła się krew. 
- Lau, a z tobą jak? Dobrze sie czujesz, nic cie nie boli? - Brunetkę pytaniami zasypywała Rydel z Vanessa. 
- Nie, jest wszystko... Wszystko ok. - mówiła załamującym się głosem. Nie chciała myśleć o tym, co się tam wydarzyło, w tym momencie jej marzeniem było zresetować sobie pamięć. 
- No jakoś Ci nie wierze, a poza tym nie umiesz kłamać. - Zauważyła siostra Laury. 
- Dziewczyny myślę, że ona nie chce o tym mówić proszę dajcie jej spokój.- do konwersacji dołączył się Riker
- Dziękuje. - Powiedziała brunetka i przytuliła narzeczonego swojej siostry. 
- Nie ma sprawy mała, ale wiesz, że będziecie musieli opowiedzieć o tym na policji.
Jesli opowiecie też nam, będzie wam łatwiej. - Powiedział blondyn odwzajemniając gest i gładząc dziewczynę po włosach. 
- Tak, masz racje bracie. - w tym momencie do salonu wszedł Ross przyciskając do nosa lód. Był w opłakanym stanie. Ciało posiniaczone, rozcięta warga i łuk brwiowy i siny nos. Wszyscy usiedli na kanapie, a para zaczęła opowiadać całe zdarzenie, na samo wspomnienie o tym wszystkim dziewczynie popłynęły słone łzy z oczu kapiąc na jej dłoń, którą zraniła wtedy szkłem. Ross widząc to postanowił pominąć moment z tym, co ten idiota zrobił jego ukochanej. Każdy z członków rodziny wysłuchiwał się ze szczególną uwagą. 
- Ja pierdole!! Zabije skurwysyna! - Rikerowi puściły nerwy, a Laura nie chciała myśleć, co by to było gdyby Ross opowiedział pełną wersje. Jednak Ratliff'owi coś nie grało, a mianowicie, dlaczego brunetka tak starała się ukryć lewą rękę. 
- Laura, a co Ci się stało? - zapytał wskazując palcem na jej rękę. 
- Ymmm nic, po prostu jak uciekaliśmy to upadłam i sobie na kamieniu zdarłam. - Odpowiedziała lekko wystraszona.
- Na pewno? Jakoś nie mogę w to uwierzyć. - Brunet stawał się coraz bardziej podejrzliwy. 
- No to lepiej uwierz! Upadłam tak! - Dziewczyna unosiła się coraz bardziej. 
- Kochanie proszę daj jej spokój. Wystarczy tego stresu na dziś - Rydel upomniała swojego chłopaka i wtulila się w jego ramiona. 
- Pewnie jesteście bardzo zmęczeni, to dla nas wszystkich był strasznie ciężki czas. Może idźcie już spać - powiedział Mark. 
Mężczyzna bardzo przejął się całą tą sytuacją ze swoim synem i jego dziewczyną. Ogólnie był bardzo troskliwym ojcem. Jak powiedział wszyscy tak zrobili.
Rocky i Ryland poszli do siebie, Ell do Rydel, Vanessa i Riker poszli do swojego pokoju i swojego dziecka, a Ross i Laura do pokoju Rossa. Owa para miała sobie dużo do wyjaśnienia. Oboje zdawali sobie sprawę, że czeka ich bardzo ciężka rozmowa.
Para weszła do pokoju. Oboje wiedzieli, że muszą porozmawiać, ale żadno z nich nie miało pojęcia jak zacząć. Blondyn podszedł do drzwi i zamknął je dyskretnie na klucz w razie gdyby ktoś z rodzeństwa chciało im poprzeszkadzać. Laura stała odwrócona do chłopaka tyłem, więc ten cicho podszedł i stanął przed nia. Chwycił najdelikatniej jak tylko potrafił jej dłoń i spoglądał na podłogę. Po prostu nie potrafił spojrzeć jej w oczy. Bolało go to, co zrobiła, a świadomość, że zrobiła to po to by był bezpieczny nie dawała mu żyć. 
- L-l-l- aaura - jąkał sie
- Ko-ko-chaanie... jaaa.. Proszę, ychhh... - Blondyn nie potrafił się wysłowić. Wiedział, co ma powiedzieć, ale nie wiedział jak obrać to w słowa. Brunetka nie mogła patrzeć jak się meczy, wyrwała swoją dłoń z uścisku chłopaka, co go bardzo zasmuciło. Bał się, że dziewczyna zaraz ucieknie. Laura leciutko złapała w swoje obie dłonie poobijaną twarz chłopaka zmuszając go przy tym, aby spojrzał jej w oczy. Dziewczyna uśmiechnęła się do ukochanego i pocałowała go w lekko spuchnięty nosek, a później w czółko. Gdy skończyła przytuliła go do swojej piersi. 
- Juz dobrze kochanie, juz jest dobrze. - Mówiła płacząc.
Wiedziała, że Ross też płacze, bo czuła jego łzy na swoim karku. Niektórzy myślą, że jeśli chłopak płacze to jest baba, ale to nie prawda. Okazywanie uczuć jest dowodem prawdziwego męstwa. 
- Juz kochanie, cichutko. - Gładziła go po jego blond czuprynie nadal przytulając. 
- Chodź usiądziemy. - Pociągnęła chłopaka w stronę łóżka i oboje usiedli naprzeciw siebie. Podczas tej czynności Ross cicho jęczał, gdyż był cały pobity i w siniakach. 
- Laura, ja Cię tak bardzo przepraszam! To wszystko moja wina! - Blondyn ciągle się obwiniał roniąc przy tym coraz więcej łez. 
- Nie słońce. To w żadnym wypadku nie jest twoja wina i nie waż się obwiniać! 
- Laura kucneła przy Rossie i otarła kciukami jego łzy spływające mu po policzkach. 
- NIE. Ty zrobiłaś to dla mnie. Słyszałem twój krzyk. Widziałem wszystko. To było nieodpowiedzialne, co zrobiłaś. Wiem, że strasznie Cię bolało, a ja nie mogłem nic z tym zrobić, nie mogłem Cię obronić. 
- Ross, nie wybaczyłabym sobie, że coś Ci się stało, że mogłam Cię stracić.
- Wiesz, wolałbym cierpieć największe katusze, niż patrzeć jak ten SKURWYSYN robi Ci krzywdę, albo mieć świadomość, jaki straszny ból towarzyszył Ci przy tym wszystkim. - Chłopak był zrozpaczony tym wszystkim. 
- Proszę, nie wspominajmy już o tym. Było minęło, teraz tylko proszę Cię o wybaczenie i marzę o zresetowaniu pamięci.- Laura delikatnie się uśmiechnęła.
- Wiesz? Dobrze wybaczę ci, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim? - Zapytała.
- Takim, ze pójdziemy do lekarza na badania. - Dobrze słoneczko. Dla ciebie wszystko. - Dziewczyna uśmiechnęła się tuz przy ustach chłopaka i zaraz po tym czule go pocałowała. Ich pocałunek stawał sie coraz bardziej namiętny i z pozycji siedzącej przeszli do leżącej. Nadal całując sie Laura położyła sie na blondynie a ten cicho jęknął. Brunetka od razu przerwała pocałunek i spojrzała na niego  zatroskana. ·
- Czy coś się stało? 
- Nie, nie kotku. Kontynuujmy. - Blondyn z powrotem chciał wpić się w usta dziewczyny, lecz ona mu na to nie pozwoliła. 
- Nie. Ross przecież widzę
- Ygh, tobie to nic nie umknie. - Powiedział z drobnym uśmiechem wkradającym się na jego usta.
- Troszeczkę wszystko mnie boli, ale się nie przejmuj. - Dziewczyna nie była jednak taka pewna. Poprosiła chłopaka, żeby się podniósł i delikatnie zdjęła jego koszulkę. Jej oczom ukazała się pięknie wyrzeźbiona klata jej chłopaka, jednak coś w niej było nie tak. Mianowicie  brzuszek był posiniaczony, miejsca w okolicy żeber napuchnięte. 
- O Jezu.- Tylko tyle zdołała powiedzieć. 
- Pokaz. 
- Ale co Ty robisz? - Zapytał zdezorientowany. Dziewczyna jednak nie odpowiedziała tylko palcem wskazującym położyła chłopaka na łóżko i zaczęła delikatnie obcałowywać tors Rossa. Nie pozostawiła chyba żadnego skrawka skóry, którego nie uraczyłaby pocałunkiem. 
Rossowi było bardzo przyjemnie, czasem pojękiwał z podniecenia, a czasem syczał z bólu. Ostatnia rzeczą, której teraz chciał, było to, żeby Lau przestała. Po jakimś czasie dziewczyna była wyczerpana. Podniosła głowę i zobaczyła, że Ross już śpi. Ucieszyła się, że swoimi pocałunkami potrafiła uśpić blondyna. Z uśmiechem na ustach położyła się obok Rossa i  delikatnie umieściła swoją  głowę na jego piersi. 
- Śpij spokojnie kochanie.- Szepnęła i musnęła swoimi ustami policzek chłopaka. Koło trzeciej nad ranem Laura zerwała się ze snu cała spocona. Śniło jej się, że Ross nie wybaczył jej tego, co dla niego zrobiła. Przez problem ze snem ubrała się i wyszła z domu. Lokalizacja: Cmentarz, obiekt: grób rodziców, cel: modlitwa i szczera rozmowa.
____________

W KOŃCU MAMY KOLEJNY ROZDZIAŁ, PRZEPRASZAMY ZA NIEOBECNOŚĆ XD

MAMY NADZIEJE, ŻE SIĘ PODOBAŁ ;)

środa, 19 marca 2014

Renia=dobra koleżanka ;')

Serdecznie zapraszam na bloga koleżanki:
http://raurar5opowiadanie.blogspot.com/
Ona dopiero zaczyna i czeka na opinie, blog zapowiada się bardzo fajnie ;))


*****

Wracając do tematu mojego bloga...
Rozdziału jeszcze nie zaczęłyśmy pisać, ale mam nadzieje, że w końcu się to uda...
SERDECZNIE DZIĘKUJE ZA MIŁE KOMENTARZE, WIADOMOŚCI..
ALBO PROŚCIEJ MÓWIĄC DZIĘKUJE, ŻE JESTEŚCIE I MNIE WSPIERACIE!
KOCHAM WAS! ♥
~Renia, która was kocha najbardziej na świecie xd ♥♥

niedziela, 16 marca 2014

**

Heejoo! :D

Taaa pewnie czytaliście komentarze pod ostatnim rozdziałem ;p Mam ubaw z Anonimka, pokazuje jaki ma niski poziom inteligencji, ale co tam :)

Od jutra zaczynam z Patrycją zabierać się za kolejny rozdział, mam nadzieje, żę do końca następnego tygodnia zostanie dodany :) 

Korzystając z okazji, chcę was serdecznie zaprosić na mojego drugiego bloga, którego również prowadzę z Patrycją, nie ma nic tam związanego z Raurą, Raią itd.. :) 

link: http://cantletyoupassmeby.blogspot.com/



Jeszcze brakuję nam koło 9tyś do 100.000 wejść na bloga <3 

Jesteście wspaniali! Kocham was! 

~Renia



niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 80 cz 2.

Komentujesz = Motywujesz 
 <notatka na dole...WAŻNA>

Chłopcy zaczęli sie bić, w pewnym momencie, Taylor niefortunnie popchnął Ross'a który upadł uderzając tyłem głowy o podłogę. 
Poczułem ogromny ból z tylu głowy, usłyszałem głos Laury. 
-Ross!!!
Słyszałem jej krzyki i zemdlałam. Nie wiem ile byłem nie przytomny, nagle zobaczyłem białe światło, zaczęło mi się wyjawiać, co raz więcej szczegółów. Okazało się, że byłem przed halą koncertową, w której mieliśmy zagrać koncert za kilka dni. Z hali ktoś wychodził, przyjrzałem się sie bliżej to był Riker a zaraz za nim Rydel, Rocky, Ratliff i.... Ja?!, Przecież to nie możliwe! Ja stoję tu a nie tam!. Chwilę, skoro ja jestem tu, a tam też, to jest wizja. Teraz wiem, co się wydarzy za kilka dni!. Postanowiłem się przyjrzeć temu bliżej, nagle ten drugi ja rzucił gitarą o ziemie i zaczął popychać Riker'a. Co ja wyprawiam? Chyba z złej atmosferze moja kopia wsiadła do autobusu z resztą zespołu i odjechała. Przed oczami pojawiła się mgła, która nagle znikła teraz widziałem nasz autobus jadący dosyć szybko przez nie oświetloną drogę. To, co zobaczyłem mnie przeraziło, oni..., oni się... rozbili autobusem?!.  I to przeze mnie, bo ja sie z nimi wykłócałem?!. Nagle wszystko zniknęło, zrobiło sie czarno. Odzyskiwałem przytomność
-Ross, słyszysz mnie?!- Krzyczała Laura.
Ross otworzył oczy, i mnie przytulił. W czasie, gdy mój chłopak leżał nie przytomnie, Taylor przestraszył sie i uciekł. Ross był wyraźnie podenerwowany.
-Ross odezwij się?!
-Przepraszam cię!, to wszystko moja wina!, to ja mu odbiłem dziewczynę!.
-Kochanie, to było dawno. Uspokój się musimy się z tond wydostać
-Słuchaj miałem wizję... - Opowiedziałem dla Laury cały swój świadomy sen.
-Ross, nigdy do takiego czegoś nie dojdzie rozumiesz?!
-Ale Laura...
-Niema żadnego, ale! Rusz się trzeba wracać do domu.
Podniosłem się z ziemi, zaczęliśmy z Laurą szukać wyjścia. Trochę nam to zajęło, po jakimś czasie znaleźliśmy drzwi, ale były zamknięte na oko widoczną starą kłódką. Wziąłem ciężką metalową rurkę i uderzyłem w nią z całej siły. Na nasze szczęście kłódka się otworzyła. Wyszliśmy na zewnątrz było strasznie ciemno nie wiedzieliśmy, która godzina, ale kojarzyłem to miejsce tylko nie wiedziałem skąd.
-Laura, ja znam to miejsce!
-Wiesz gdzie jesteśmy?!·
-Czekaj, chodź na tamto wzgórze.
Weszliśmy na wysoką górką, tak jak się spodziewałem po drugiej stronie było jezioro. Już wiedziałem gdzie jesteśmy.
-Laura, kochanie wiem gdzie jesteśmy. Widzisz tamto jeziorko z lampami?
-Tak.
-Jeździliśmy tutaj z rodzicami jak byliśmy mali. Z tego by wychodziło, że to jest stary tartak. Bardzo stary. Kochanie, jeśli pójdziemy wzdłuż tej drogi dojdziemy do stacji paliw. Z 
stamtąd zadzwonimy do domu, numer znam na pamięć.
-Więc, na co czekamy?·-Wiesz jest drobny problem to bardzo daleko. Samochodem to jakieś trzydzieści minut się jechało.
-Po drodze możemy się zatrzyma
ć i przespać, co ty na to?
-Dobrze, chodźmy.
Siedzieliśmy w salonie odchodząc od zmysłów, gdzie jest Ross i Laura. Postanowiliśmy ich poszukać w miejscach gdzie często chodzili. Mieliśmy małe szanse, bo dochodziła dwunasta w nocy, ale to mój brat nie obchodzi mnie nic ja go muszę znaleść!
-Idziemy!
-Riker gdzie jest dwunasta! - Zapytali rodzice.
-Słuchajcie to mój brat, nie wiem jak wy, ale ja go jadę szukać!
-Jadę z tobą - Stwierdził Ratliff.
-I ja. - Tym razem Rocky.
-Wszyscy jedziemy, prócz Vanessy i Rydel, one zostaną z Rachel na wypadek jak by wrócili.
-Dobrze - Dziewczyny nie zaprzeczały.
-Pojedziemy na dwa auta. Ja, Ratliff i Rocky w jednym a wy z Diego drugim okej?!
-Dobrze synu, tylko gdzie jedziemy?
-Najpierw do parku, przed ulubiony klub muzyczny Ross'a, na to kamienne wzgórze i na polane. Tylko tam chodzą.
Wszyscy przytaknęli.
Wyszliśmy z domu, odpaliliśmy samochody i ruszyliśmy w drogę, w przeciągu niecałej godziny objechaliśmy wszystkie wyznaczone przeze mnie miejsca i nie znaleźliśmy ich. Zaparkowaliśmy na parkingu przed sklepem i wysiedliśmy z samochodów, aby się naradzić.
-Nigdzie ich niema synku.- Powiedziała Stromie przez łzy.
-Spokojnie mamo, posłuchaj znasz jeszcze jakieś miejsce, do którego lubił chodzić bądź jeździć?
-Nie!
-Pomyśl proszę.
-Czekaj, Riker pamiętasz to jezioro, na które jeździliśmy, co roku?, Ostatnio jak rozmawialiśmy z Ross'em wspominał o nim, że chciałby tam zabrać Laure na randkę. - Wspomniał Ratliff.
-Tak, na randkę o północy geniuszu? - Powiedział sarkastycznie Rocky
-Czekaj sprawdźmy to!.
Ponownie wsiedliśmy do aut i udaliśmy się w stronę naszego ulubionego jeziora.
W czasie, gdy rodzina i przyjaciele szukali pary, zdążyła ona dojść do nie całej ćwiartki z ich drogi. Byli zmęczeni głodni i wyziębieni. Mieli na sobie lekkie ubrania. Laura krótką sukienkę a Ross jedynie spodnie i podkoszulek. Nie dali rady dalej iść, postanowili położyć się na mchu. Leżeli na dość ostrym zakręcie wtuleni w siebie. Nie liczyli na niczyją pomoc...
-Laura?
-Tak?
-Przepraszam, całe życie tylko przeze mnie cierpisz.
-Nie prawda kochanie, nie waż się tak mówić.
-Praw...
Laura położyła palec na moich ustach.
-Ciiii.!!, Słyszysz?
-Co?
-Nic, chyba sowa.
Ross i Laura w jednakowej pozycji leżeli dość długi czas, lekko zaczął im doskwierać sen. -Riker, patrz!
-Nie strasz mnie cholera!, co!
-Stój zatrzymaj się!, to oni.! -Wrzasnął Rocky.
Gwałtownie zahamowałem, a rodzice za mną. Wybiegłem z auta w kierunku rzekomo naszej szukanej pary. Po kilkunastu metrach zauważyłem że to faktycznie oni!. Pobiegłem ile sił w nogach i oboje ich przytuliłem. 
-Riker,?
-Tak Ross to ja.
-Zimno.
-Cholera, ile już tak leżycie?
-Nie mam pojęcia pół godziny, może więcej.
-Wstawajcie.
Para posłusznie wstała, byli bladzi i lodowaci.
-Masz, moją kurtkę i bluzę Ross.
-Dziękuję. 
-Rocky daj kurtkę i bluzę.- Poprosił Riker.
-Już.
-Proszę Laura.
-Dziękuję.
Wszyscy poszliśmy w stronę auta. Rodzice i Diego zaczęli biec w naszą stronę. Wszyscy się cieszyliśmy, że ich znaleźliśmy, wziąłem Ross'a i Laure do naszego auta razem z Rocky'm i Ell'em, i pojechaliśmy w kierunku domu...

CDN :)
__________________
To jest ostatni rozdział napisany przez Kasię... 
Postanowiłam dać Kasi trochę czasu, gdyż w pewnym sensie nie wywiązywała się z roli i odchodzi na jakiś czas..
Zastąpi ją Patrycja(Pysiek) i może się wam to nie podobać, ale taka moja decyzja i jej nie zmienię! Jasne? I Nie obrażajcie ani Kaśki, ani Patrycji! 
Rozdziały postaramy się dodawać razem z Patrycją dość regularnie :)
Pozdrawiam i życzę miłej nocy ! <3 ~Renia