wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 77

Dla najcudowniejszej dziewczyny pod słońcem i tak, że mojej i Kasi przyjaciółki Gabi, za to że dała mi siłę oraz wsparcie i to właśnie przez nią przełamałam się i zaczęłam prowadzić tego bloga ~ Twoja Renia wraz z Kasią <3

*****************

rozdział zawiera scenkę +18 czytasz na własną odpowiedzialność :)

Nastał kolejny dzień, wstałem najszybciej, poszedłem do kuchni i zacząłem szykować kanapki. Po nie pełnych dwudziestu minutach śniadanie było gotowe, a ja nie świadomy tego, że wszyscy znajdują się już w salonie, czekając na śniadanie włączyłem radio, zacząłem tańczyć, śpiewać i się wygłupiać.
Do kuchni weszła Rydel z Laurą
-Ummm Ross, brałeś albo piłeś coś? Zapytały z uśmiechem na twarzy
-Jeszcze nie, hahaa dobra już się ogarniam, wszyscy już są?
-Taak i czekamy na śniadanie, bo głodni jesteśmy
-a kto powiedział, że coś dostaniecie- uśmiechnąłem się szeroko i wziąłem z blatu wielki talerz z kanapkami i razem z dziewczynami udaliśmy się do salonu, gdzie wszyscy czekali z niecierpliwieniem.
Gdy w domu jedli spokojnie śniadanie Riker z Vanessa rozmawiali.
-Słuchaj Riker...-Zaczęłam
-Coś się stało kochanie?- zapytał z troską
-nie, wszystko jest okej, ale chciałabym żeby to jednak Rydel była chrzestną, a nie Laura, myślisz, że się obrazi?
-Kochanie to jest twoja siostra, nie powinna się obrazić – powiedział i przytulił Vanessę
Przyszła pora karmienia, pielęgniarka przyniosła Rachel i opuściła pokój, w którym znajdowała się para. Tymczasem, gdy w domu wszyscy kończyli śniadanie zrobione przez Rossa, nagle do domu weszli rodzice Lynchów, wszyscy szybko wstali od stołu i ich przywitali.
-Cześć dzieciaki, jak tam? Zaraz, zaraz gdzie Riker, jeszcze śpi?
-Nie mamo, on...-Powiedział Ross, ale Stormie mu przerwała
-Jest u Vanessy? Dobra nie ważne zostało coś dla nas? Jesteśmy tak trochę głodni z tatą
-Nie, ale zaraz zrobię, ale Riker nie jest u Vanessy, chociaż w pewnym sensie jest- powiedział Ross
-W pewnym sensie? Ross?- spytali rodzice
-Usiądźcie, my zrobimy wam kanapki i wszystko wam poopowiadamy okej?- powiedział Rocky wraz z Rossem
-No dobrze, ale coś się stało?- Spytała zaniepokojona mama
-Mamo zaraz, poczekaj chwile- udałem się z Rockym do kuchni i zaczęliśmy robić kanapki dla rodziców
-Słuchaj Rocky, jak ja mam im powiedzieć, że Riker został postrzelony i prawie był martwy, a Vanessa urodziła wcześniaki i jedno dziecko nie przeżyło? Przecież oni znowu będą źli, że do nich nie zadzwoniliśmy od razu, pomóż mi proszę
-Pomogę Ci bracie, ale nie wiem czy to coś da
Skończyliśmy kanapki i wróciliśmy do rodziców i reszty.
-Proszę - podaliśmy kanapki i usiedliśmy na krzesła i zacząłem rozmowie
-Mamo i Tato Riker o Vanessa są...-Nie dokończyłem, bo Laura mi przerwała i kontynuowała dalej
-Ross pozwól, że ja dokończę, bo poniekąd to jest moja wina
-Proszę Cię przestań tak mówić! -Powiedział jeszcze spokojnie Ross
-Proszę państwa Riker jest w szpitalu, bo obronił Rossa od postrzału od Taylora, który próbował mnie ostatnio zgwałcić, a Vanessa miała straszne skurcze i urodziła wcześniaki, ale niestety jedno z nich nie przeżyło i urodziło się martwe, a pani syn Ross gdy Riker był operowany był przy całym porodzie Vanessy i do tego czasu nie wierze, że to wytrzymał, nie chcieliśmy państwa martwić na wakacjach, dlatego nic nie mówiliśmy- Laura skończyła i odetchnęła z ulgą, a Ross wyszedł z salonu i udał się do swojego pokoju bo się bał reakcji rodziców.
-dziękuje kochana, rozumiem to, zjemy, odświeżymy się i pójdziemy wszyscy do szpitala dobrze
-wszyscy? Mamo to nie jest dobry pomysł, lekarz powiedział żeby nie przychodzić w taką ilość osób tylko po parę osób, a po za tym ja i Ryland zabieramy dziewczyny na spacer po plaży, więc może pójdziecie tylko wy i Ross z Laura, a i Diego i Rydel z Ellem
-Przepraszam, ale my też mamy plany powiedziała Rydel z Ellem i zabieramy Diega i idziemy zwiedzać resztę miasta
-No dobra, a czemu Ross wyszedł? - Spytał Mark
-Myślę, że chodziło o państwa, bał się reakcji, pójdę sprawdzić, co z nim- powiedziała Laura
-Dobrze dziecko, to idź, a parę minut pójdziemy do szpitala
Udałam się powoli w stronę pokoju Rossa, pokój był uchylony, więc weszłam i zastałam go siedzącego na łóżku i grał na gitarze piosenkę "Loud".
-Hej Kochanie, mogę Ci poprzeszkadzać? -Powiedziałam, ale nie otrzymałam odpowiedzi, więc wskoczyłam delikatnie na łóżko i złapałam go za jego śliczną blond czuprynę i delikatnie go pociągnęłam, od razu się odwrócił, a ja wykorzystując jego chwilową dezorientacje, przyciągnęłam go do siebie tak, że jego głowa wylądowała na moich kolanach i złożyłam na jego ustach niespokojny pocałunek, był on namiętny i bardzo długi, po kilkunastu sekundach zakończyłam pocałunek, a Ross tylko szeroko się uśmiechnął
-Mmm Laura, to mi się podobało, nie ważne, a co z rodzicami? Bardzo źli byli?
-Ross skarbie, oni w ogóle nie byli, a właśnie zaraz się zbieramy i jedziemy we czwórkę do szpitala, bo reszta ma już plany, a kochanie mam dla Ciebie dobrą wiadomość
-A, jaką? -Spytał zaciekawiony Ross z uśmieszkiem
-jak wrócimy ze szpitala miśku to się przekonasz, a teraz chodź na dół, bo chyba twoi rodzice nas wołali
Wzięłam Rossa za rękę i zeszliśmy do salonu.
-Gotowi jesteście? Możemy już iść? W sumie to jechać, bo w drodze powrotnej wstąpimy na zakupy
Założyliśmy buty i razem z rodzicami Rossa pojechaliśmy do szpitala, dojechaliśmy tam po dziesięciu minutach, od razu poszliśmy w stronę pokoju, w którym znajdowała się Vanessa i Riker.
Trzeba przyznać, że jak weszliśmy we czwórkę do tego pokoju to Riker z Vanessa się trochę zdziwili.
-Dzień dobry, dzieci moje! -Powiedziała Stormie
-Mama ? -Powiedział oszołomiony Riker
-No ja, a co myśleliście, że o niczym się nie dowiem -zapytała uśmiechnięta Stormie i podała Van pluszaka dla dziecka
-Dziękuje- Van odwzajemniła uśmiech, a Stormie, Mark i Laura usiedli na łóżko, na którym leżała dziewczyna tylko Ross i Riker stali.
-Napijecie się czegoś? -Spytał Riker z Rossem
-Chętnie napijemy się kawy-powiedzieli rodzice
-To przyniosę wam, a ty Ross chodź ze mną, bo musimy porozmawiać- powiedział Riker i poklepał młodszego brata po ramieniu.
Razem z Rikerem wyszliśmy z pokoju i powoli zeszliśmy na dół
-Słuchaj Ross, rodzice byli źli jak się dowiedzieli?
-Laura mówi, że nie, bo to ona im wszystko powiedziała
-Dobra nie ważne, słuchaj Ross będę potrzebował twojej pomocy, mogę na Ciebie liczyć?
-Mam się bać? Nie no dobra na poważnie, co jest? Co kombinujesz?- spytałem zaciekawiony
-Jutro wychodzimy ze szpitala, chciałbym abyś przygotował kolacje razem z mamą powitalną dla Van i naszego dziecka to po pierwsze, po...
-mhm da się załatwić, coś jeszcze?- przerwał Ross
-Druga sprawa jest taka, że przy tej kolacji chcę się zaręczyć Van
-Awwww serio? To takie urocze i jak ja mam Ci w tym pomóc? -Uśmiechnąłem się szeroko
-Bo mam problem, bo nie mam, kiedy odebrać pierścionka od jubilera, a ze szpitala nie chcą mnie jeszcze wypuścić, zrobiłbyś to dla mnie i poszedł go odebrać? Wszystko jest zapłacone tylko musiałbyś dowód mieć przy sobie. Błagam brat pomóż mi.
-Dla Ciebie wszystko, ale kiedy miałbym go odebrać?
-wiedziałem, że się zgodzisz, więc powiedziałem, że przyjdziesz jutro koło godziny piętnastej.
-Noo spoko, czyli jutro o piętnastej mam tam pójść- Riker wyjął z kieszeni wizytówkę i podął ją młodszemu bratu, na, której był napisany adres sklepu
-Kocham Cię brat! Ale żeby nikt o tym się nie wiedział okej?
-Spoko- kupiliśmy kawę i wróciliśmy do Van, Laury i rodziców
Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, gdy doszła godzina karmienia, pielęgniarka powiedziała, że musimy opuścić pokój, ale postanowiliśmy nie męczyć już Van i pojechaliśmy na zakupy do galerii
W szpitalu spędziliśmy trzy godziny, a teraz właśnie mija im druga godzina chodzenia po galerii.
Tymczasem Paula, Monika, Rocky i Ryland spędzają miło czas na plaży, a Rydel i Ell pokazują Diegowi resztę pięknej, słonecznej Kaliforni.
Nareszcie rodzice kupili wszystko i wróciliśmy do domu, wjechaliśmy do ogromnego garażu i chcieli sami wypakowywać wszystkie zakupy, ale ja i Laura im nie pozwoliliśmy dźwigać, więc wnieśliśmy wszystko do kuchni, potem pomogliśmy wszystko pochować na swoje miejsca
-Ross skarbie zamkniesz garaż, a i rozumiem, że Laura zostaje na noc?
-Tak mamo - uśmiechnąłem się
-Dobra to idźcie już
-Okej- we trojkę poszliśmy do garażu, Stormie zamknęła drzwi i wróciła do Marka a ja z Laurą zostaliśmy chwilę w garażu
Podeszłam do Rossa i namiętnie go pocałowałam
-Słuchaj Ross, chcę Ciebie, teraz!
-Tu? W garażu, ale ty nie możesz przecież masz...-Przerwałam mu pocałunkiem
-Już nie mam skarbie, oddam się tobie w całości, no chyba, że nie chcesz
-Oczywiście, że chcę
Miałem jeszcze kluczyki do auta rodziców, wyłączyłem alarm, bo mógł się przypadkiem włączyć
Ross oparł ją o maskę samochodu i delikatnie zaczął ją całować po szyi. 
Laura nie odmawiała dalszym  ruchom tak jakby chciała mu powiedzieć-tak mi dobrze, tak mi rób. 
Dziewczyna zdjęła mu koszulkę i zabierała się do odpinania paska, gdy ten w tym samym czasie powiedział, żeby weszli do auta. Ross założył gumkę, a Laura dalej go rozbierała, po chwili, dojrzała ze sama już niema paru części odzieży. 
Oboje pełni ostrożności sie zaspokajali. W pewnym momencie ona związała włosy, Ross przyciągał ja do siebie. Dziewczyna wydawała sie czasami niepewna, ale Ross na szczęście to zauważał i w tych momentach zmieniali pozycje. Duże auto dawało wygodę, nie wiadomo skąd był tam też koc. 
Obojga zachwyconych ludzi zmieniło poziom stosunku i zwykle współżycie zmieniło sie w ostry sex.
Laura wydawała z siebie erotyczne odgłosy, gdy ten robił jej minetkę.
Ross pełen podziwu dla Laury patrzył, jaki ona ma popęd sexualny. 
On jak i jego stojąca pala byli zachwyceni.
Nastrojowa muzyczka z radia dawała więcej motywacji młodym. 
Oboje patrzyli na siebie bardzo zakochanymi i niewyżytymi oczyma,  Ross nie mógł już ukrywać swojego podniecenia i tez od czasu pojękiwał. gdy Laura robiła mu loda ten mówił dalej dalej.
Widać było, że obojgu brakowało tego i owego, Laura chciałaby, aby ten ją dotykał, oboje trzymali siebie nawzajem by czasem nie doszło do końca sexu, ich ruchy były wyraźne i same mówiły za siebie. 

Po godzinie ostrego sexu, poszli się wykąpać i udali się do pokoju Rossa
-Ross było cudownie!- Pocałowałam go ostatni raz, a ten odwzajemnił pocałunek i poszliśmy spać.
Rocky, Ryland zostali na noc u dziewczyn, Rydel razem z Diegiem została u Ella na noc.
I tak się skończył ten jakże szalony dzień.

************


Hejka tu Renia, napisałam w końcu ten przeklęty rozdział, może nie jest bardzo długi jak chciałam napisać, ale mam nadzieje, że wam się spodobał pisałam go do 5 rano z przerwą na spanie hahaha, chcieliście scenkę +18 i ją napisałam tz napisała ją moja zboczona przyjaciółka Klaudia i za to jej bardzo dziękuje, ja tylko jej powiedziałam co i jak, a ta od razu miała wizje :D 
Mamy dzisiaj ostatni dzień tego roku, więc pragnę podziękować wszystkim, którzy są ze mną od samego początku i dają mi wsparcie <3
Dziękuje i KOCHAM WAS! 


19 komentarzy:

  1. NIESAMOWITYYYYYYYYYYYYYYY !!!! < 333333.. KOCHAM WASZEGO BLOGA ! :********** ŻYCZĘ SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU :DDD <3.

    OdpowiedzUsuń
  2. hej subcio blog może miałabyś ochotę wpaść na mojego bloga? i dać koma? tu link:
    http://rauramyhistory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow!! Jedyne słowo określające ten rozdział! :D Czekam na next'a *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham was i waszego bloga no boskość!!! ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. Kocham waszego bloga. A z okazji Nowego Roku wszystkiego naj i dużo nowych pomysłów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham Was ! Szczęśliwego Nowego roku nawzajem!

      Usuń
  6. A może prowadź tego bloga z Klaudią?

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział <3 + Obserwuję, liczę na rewanż :) http://one-direction-is-my-hero.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny rozdział czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  9. kiedy next??!??

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny czekam na next

    OdpowiedzUsuń