W poprzednim rozdziale, Nowy York - chłopacy wybierają się na
sześciogodzinne zakupy z Laurą, a potem idą do apartamentu dziewczyny gdzie
spędzają razem miły wieczór, California - w domu Lynchów pojawiają się nieoczekiwani
goście, mianowicie Riker i Vanessa razem
z dzieckiem wrócili ze swojego miesiąca miodowego. Czy uda się
przyjaciołom i rodzeństwu pomóc Rossowi? A może nastąpi nagły zwrot akcji?
~Narrator~~
-Dlaczego tak krzyczycie?
– powiedział blondyn tuląc swoje dziecko, wszyscy stanęli jak wryci…
-Rr…ikerr, a co-oo wy tu
ro-obicie? – dukała Rydel
-Hallo, to tylko my, a wy
wyglądacie jakbyście zobaczyli ducha – Powiedziała z uśmiechem Vanessa
-To ja już pójdę. – Ross dobrze
wiedział, że Riker będzie zaraz wypytywał o wszystko, więc jak najszybciej opuścił
pomieszczenie. Atmosfera w kuchni gwałtownie się zmieniła i już po chwili
wszyscy cieszyli się ich widokiem.
-Tak się za wami
stęskniliśmy, że postanowiliśmy wrócić trochę wcześniej – mówił blondyn dobrze wiedząc,
że wszyscy oczekiwali wyjaśnień. – A teraz opowiadać, co tam u was? Co się
zmieniło od tamtego czasu?
-No więc… - zaczął Ellington,
ale Rydel mu przerwała.
-Nie oszukujmy się Riker,
ale jest źle, rzekłabym że nawet bardzo źle… Z Rossem… Tak więc…
-Chyba zaczynam się bać…
- westchnął Riker, a potem jego siostra zaczęła opowiadać…
~Laura~
Chłopcy śpią jak zabici,
jednak ja nie mogę. Cały czas myślę tylko o jednej osobie… O Rossie. Okropnie
za nim tęsknie. Chciałabym się dowiedzieć co Rydel miała na myśli mówiąc, że „Ross
się zmienia”.
„Ross się zmienia, Ross
się zmienia, Ross się zmienia…” Te słowa
obijają się echem po mojej głowie. Nie chcę żeby się zmieniał. Może to
egoistyczne, Alę chcę mieć swojego dawnego Rossa. Przyjacielskiego,
opiekuńczego i troskliwego. Rossa, który stanie murem za swoją rodziną, tego co
mnie kochał. Pod wpływem natchnienia i adrenaliny złapałam za długopis i zaczęłam
tworzyć coś nie mającego ani ładu, ani składu. Jednak kiedy w radiu poleciała
piosenka „Fall For You” słowa płynęły z mojej głowy na kartkę niczym wodospad.
Pamiętam, że na weselu Rikera i Vanessy na tej piosence wyznaliśmy sobie miłość.
Wyznaliśmy ją, ale tak inaczej… Bardzo zobowiązująco i obiecująco. Po mniej
więcej trzydziestu minutach miałam gotowy wiersz i ciągły tekst:
Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie?
Wspomnienia mam na zawołanie.
Obraz tamtych chwil przed oczami,
Nie ma już tego teraz między nami.
Ty jesteś jak anioł w niebie,
Codziennie wyobrażam sobie Ciebie.
Jako ubranego na biało ze skrzydłami,
Spoglądającego z góry na mnie czekoladowymi pac
załkam
Żyjesz w moim sercu,
Wyjątkowym miejscu.
Domyślasz się co próbuję Ci powiedzie na podstawie powyższego
wiersza? Nie? To Ci powiem. Mimo to jak się „pożegnaliśmy” ja nie zapomniałam.
Nie chcę zapomnieć i tego nie zrobię. Ross nadal Cię kocham i nigdy nie przestane
rozumiesz? Jesteś dla mnie wszystkim i
musisz to zrozumieć. Ten wyjazd… To kolejne przeżycie w moim życiu. Być może błąd,
a może nie… Nie wiem, ale pozwól mi je popełniać. Jednocześnie będąc przy mnie.
Proszę nie zignoruj tego listu. Nie wiem co się z Tobą dzieję. Nie odzywasz
się, a zawsze jak dzwonię, to albo jesteś oschły i zimny wobec mnie, albo
wychodzisz bez słowa. Nawet nie wiesz jak to boli i jak się wtedy czuję. Wracam
za nie długo. Mam nadzieję, że zniesiesz mój widok.
Przepraszam… Kocham Cię <3
Laura.
Wsadziłam list do koperty
i napisałam na niej adres i już miałam chować ją do torebki, kiedy naglę się
rozmyśliłam i kopertę zostawiłam na biurku, a potem postanowiła, że przyniosę
śniadanie tutaj, a później zrobię chłopakom niezłą pobudkę… Zaśmiałam się cicho
i wyszłam.
Wróciłam po piętnastu
minutach z bitą śmietaną w rękach. W głowię miałam pewien plan. Śniadanie miało
być mniej więcej za pól godziny, więc
czas obudzić i pośmiać się z chłopaków. Zasłużyli sobie! Nie trzeba było w nocy
chrapać! Wyciągnęłam ze swojej poduszki jedno piórko. Delikatnie napryskałam na
prawe dłonie chłopców śnieżkę, po czym połaskotałam ich po nosie. Za pierwszym
razem zrobiłam to za delikatnie, bo tylko się skrzywili, za drugim kichali, a
za trzecim… BINGO! Śmietana była rozsmarowana po całych twarzach! Haaa macie za
swoje!
-Masz pięć sekund. Radzę
Ci wiać! – powiedział Kieran, nawet nie otwierając oczu tylko leżąc z ręką na
twarzy.
-Ale…
-1, 2… - odliczał Dean –
5! Nagle chłopcy się zerwali i biegiem ruszyli na mnie!
-A gdzie 3 i 4? – krzyczałam
w biegu przez śmiech
-Uciekło! – zaśmiałam się i już chciałam zamknąć się w drugim pokoju
apartamentu kiedy powstrzymała mnie czyjaś stopa
-Ooo nie ładnie! – A niech
to! Kieran!
-Przyjacielu mój kochany…
- zrobiłam słodkie oczka i chciałam się przytulić kiedy w dwie sekundy jakimś
cudem zostałam przewieszona przez bark niebieskowłosego (Kierana).
-O nie, nie tym razem,
wiesz co dla Ciebie mamy Lauruś? –Ah ten zachrypnięty głos. – Nie? To już Ci
powiem. Ice Bucket Challange w wersji GIGA!- krzyknął i czułam jak lecę, a po
chwili ląduję w wannie wypełnionej zimną wodą i kostkami lodu
-Niech To szlag! - wydarłam się.
Chłopacy wybuchli
śmiechem, jak wychodząc z wanny prawie
się wywaliłam!
-Jeszcze pożałujecie! – wyjęłam
z szafy nowe ubrania i poszłam się przebrać. Wychodząc ktoś zapukał do drzwi to
pewnie śniadanie.
-Jeść małpiszony! – krzyknęłam,
a oni po chwili byli przy stole i zajadali się śniadaniem. Dołączyłam się do
nich .
-Co robimy potem? –
zapytał Kit
-Jesteśmy tyle w Nowym
Yorku, a nie widzieliśmy jeszcze na przykład Time square, Empire state building, a przede
wszystkim Statua Wolności. Halooo jak można tego nie widzieć jak się jest w NY?
To jest Chore nie uważacie? – mówiłam
-Dobry pomysł – krzyknęli
chłopacy. Dwadzieścia minut później skończyliśmy jeść, ogarnęłam się i wyszliśmy zwiedzać największe atrakcję w
tym mieście.
Wtedy jeszcze nie
wiedziałam, że Kieran to zrobił…
~Narrator~
Laura i chłopacy od kilku
godzin zwiedzają Nowy York, zobaczyli naprawdę dużo jak na jeden dzień, ale to
nie wszystko, po drodze zwiedzili również chyba trzy butiki, oczywiście chłopakom
się to nie podobało, ale czy mieli inne wyjście? Właściwe tak, ale oni wolą
spędzać jak najwięcej czasu z brunetką, bo z czasem może się okazać, że tego im zabraknie.
Po zwiedzeniu wszystkiego
postanowili pójść na lody, które stawiał Kieran. Przyjaciele do wieczora bawili
się świetnie, aż w końcu postanowili się rozdzielić, ale umówili się na jutro.
Laura wróciła do swojego
apartamentu, coś prowadziło ją do biurka, ale jak tam doszła lekko się
zdenerwowała, bo nie zobaczyła swojego listu. Nie wiedziała jednak co się z nim
stało. Była naprawdę zmęczona, więc odłożyła poszukiwania na jutro, potem wzięła
szybką kąpiel i poszła spać, nawet nie wchodząc na laptopa.
Natomiast w domu Lynchów,
Riker chciał złapać Rossa, ale niestety mu się nie udało… Jednak miał nadzieję,
że uda mu się z nim szybko porozmawiać. Jeśli
mu się nie uda porozmawiać na spokojnie z Rossem, Riker ma plan b, ale jest do
tego potrzebny czas. Lynchowie razem z Ratliffem
poszli na krótki spacer wzdłuż plaży, Riker naprawdę stęsknił się za swoim
rodzinnym miastem. Bardzo się cieszył, że wrócił kilka dni wcześniej, ale jednak
martwił się o swojego młodszego brata, tak samo o Laurę, bał się jej reakcji… Miał nadzieję, że następnego dnia uda się ja
złapać na skajpie. Gdy zrobiło się późno wrócili do domu, Riker i Vanessa położyli
Rachell spać, a reszta postanowiła zrobić sobie miły wieczór przed telewizorem.
Na dzisiaj mieli dość rozmów o Rossie, więc nawet nie poruszyli tego tematu...
_____________
Hej!! Łapcie kolejny rozdział, jest mega krótki, ale musicie nam wybaczyć, następny postaramy się napisać dłuższy. Mam nadzieję, że chociaż trochę się wam podobał.
Wierszyk pokazany w Liście jest napisany przez Olę:)
Renia i Pysiek <3