~Narrator~
W Los Angeles panował właśnie przyjemny wieczór. Każdy spędzał go na dowolny sposób. Niektórzy w lepszy inni w trochę mniej...
- Jeszcze raz to samo. - Po raz kolejny Ross zagadnął barmana prosząc o to samo.
- Gorszy dzień, co? - Zapytał podając kolejna kolejkę brandy
- Taaa... Moza tak powiedzieć. - Odparł od niechcenia myśląc, że ten "gorszy dzień" trwa codziennie od dłuższego czasu. Właściwie to już pogubił się w tym wszystkim.
"Mam mętlik w głowie. Już nie wiem nawet, co mnie meczy"- pomyślał i tym razem poprosił o rachunek. Blondyn był w kompletnym stanie upojenia alkoholowego. Wychodząc z klubu przez przypadek wpadł na jakiegoś chłopaka z dziewczyną.
-Patrz jak leziesz ofermo! - Blondyn prychnął na słowa niższego od siebie, o co najmniej głowę bruneta i gdy ten się odwrócił wystawił mu środkowego palca prawej reki. W pewnym momencie towarzyszka bruneta odwróciła się i widząc gest Rossa odpowiedziała mu tym samym posyłając przy okazji drapieżny leniwy uśmiech. Blondyn opuścił rękę, śmiejąc się i kręcąc głowa z rozbawienia. "Kolejna taka sama jak wszystkie- łatwa" - z tą myślą udał się w drogę powrotną do domu. Kiedy tak przemierzał ulice zatrzymał się nagle, gdyż coś go zaintrygowało. Nie myśląc wiele przebiegł przez ulice i zatrzymał sie dokładnie pod swoim celem.
~Laura~
-Tak Riker już jakoś od dwóch godzin jestem w domu..... Nie mów nikomu....Widzimy się jutro....Pa. Powoli mam dość tego dnia. Kiedy zabrałam się za sprzątanie zakurzonego domu, co chwile przeszkadzał mi dzwoniący telefon. Chłopcy z Room 94 chcieli wiedzieć czy wylądowałam. Riker czy jestem już w domu. Ronn i Marshall również. Cieszę się, że pytają, ale bez przesady. Mogli zadzwonić jutro. Moje przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Kto to może być? Przecież nikt nie wie o moim powrocie. Zaintrygowana odłożyłam miotle i pewnym krokiem podeszłam do drzwi, po czym zamaszyście je otworzyłam. Widok osoby za nimi przyprawił mnie o zawroty głowy. Przecież.... Jak?
- Laura? Wróciłaś? - Chłopak stał i wpatrywał się sie we mnie jak w jakieś Ufo.
- Przecież mówiłam, że nie długo wracam.
- Ale? Tak! Nareszcie - Ellington doskoczył do mnie i przytulił mocno. -Tak sie cieszę, że Cię widzę! Chodź musimy wszystkim powiedzieć.
- Ell... Ell... ELLINGTON! - Chłopak dopiero teraz się ode mnie oderwał
- Nie jeszcze. Najpierw posprzątam w domu i zrobię zakupy, a później dopiero, czyli jutro pójdę do Lynch'ów. Tak w ogóle, co tu robisz?
- Szukałem Rossa i kiedy tędy przechodziłem widziałem cień przez zasłony. Chciałem sprawdzić, kto to. - Na jego słowa pokiwałam głową. Z Ellingtonem porozmawiałam jeszcze chwile o rożnych rzeczach, ale głownie o mojej płycie i czasie spędzonym w Nowym Yorku. On za to jak ognia unikał tematu Blondyna. Jakby nie wiedział, że wiem wszystko.... A może nie wszystko?
- Pamiętaj tylko nie mów nikomu. - Powiedziałam na pożegnanie i zamknęłam drzwi za wychodzącym brunetem.
~Ross~
Mogę przysiąc, że wczoraj wieczorem widziałem Ratliffa wychodzącego z domu Laury. Całą noc nie spałem i myślałem czy aby na pewno tego sobie nie ubzdurałem przez alkohol krążący w moich żyłach. No, bo dlaczego miał tam być?! Moje przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Zaczynam myśleć, że ten dom to jakiś dom publiczny. Kto chce, tu przychodzi jak do siebie? Z racji tego, że nikt przez dłuższy czas nie otworzył drzwi sam musiałem to zrobić. Włożyłem na siebie tylko jakieś spodenki leżące na podłodze i zbiegłem po schodach. Chwyciłem za klamkę i otworzyłem drzwi. I wiecie, co? Na widok osoby za nimi, znów je zatrzasnąłem. Właściwie zrobiłem to pod wpływem impulsu. Wystraszony, że to tylko sen, albo koszmar otworzyłem je znów, ale ona nie zniknęła. Dalej tam stała i tak samo osłupiała jak ja patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. "Nie mnie chciała zastać" - pomyślałem wpatrując się w nią.
- Hej. - Zapiszczała, co oznaczało, że się denerwowała, ale... Boże, jak cudownie słyszeć jej glos. I widzieć jej ciało. I widzieć jej oczy. Po prostu ją.
- Hej - odpowiedziałem obojętnie. Zmieszanie i ból w jej oczach zabłyszczał nagle tak wyraźnie! Nienawidziłem się za to, a widząc sine cienie pod jej oczami robiłem to jeszcze bardziej.
- Wróciłam i..
- Widzę - przerwałem jej. Przytaknęła i zaśmiała się sie nerwowo.
- No tak. Chciałam sie po prostu przywitać.
- Przywitałaś się i możesz już iść. - Zaszokowana otworzyła szeroko oczy i zacisnęła swoje małe piąstki.
- Przestań! Możesz taki nie być?! – Krzyknęła
- Taki? Czyli jaki? Obojętny? Chamski? Wybacz mała, ale ludzie się zmieniają.
- Nie poznaje cie Ross. I wiesz, co ci powiem? Nie chce cie takiego znać! - Odwróciła się i juz chciała odejść..
- Jestem taki dzięki tobie! - Przystanęła na moje słowa i odwróciła się twarzą do mnie nadal pozostając na swoim miejscu -Powinienem Ci w sumie podziękować. Jestem dumny z tego, że zmieniłaś mnie w zimnego skurwysyna. Pasuje mi ta rola. - Zaśmiałem się zwycięsko
- Ja cie zmieniłam?! Owszem może w jakimś stopniu, ale nigdy nie chciałam źle! Starałam się, Ross! Walczyłam.- Podeszła do mnie i patrząc mi w oczy powiedziała- Robiłam to, czego ty pieprzony tchórzu nie potrafiłeś!!! - Uderzyła mnie pięścią w klatkę piersiowa... Plącząc? Złapałem jej nadgarstki i ścisnąłem mocno, na co syknęła.
- Nie. Nazywaj. Mnie. Tchórzem. - Wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
- A co? Prawda w oczy kole?! No oczywiście. Ty zawsze widzisz winę w innych. Nigdy w sobie! - Zacisnąłem swoje palce ciaśniej na jej nadgarstkach
- Cóż. Broń Boże żebym był tak idealny jak ty. Fajnie się tam bawiłaś. Z innymi. Powiedz mi, który z tych naiwnych męskich dziwek był najlepszy w łóżku? Jestem pewien, że robiłaś notatki! - Ryknąłem, zanim zdążyłem pomyśleć. Miałem ochotę sam siebie pobić. Laura przestala się szarpać i dosłownie zesztywniała. Spojrzałem w jej oczy. Były puste. Tak jakbym tymi słowami odebrał jej wszystko. Odwróciła wzrok i przeniosła go na swoje ręce. Uśmiechnęła się smutno. Sam też tam spojrzałem i zobaczyłem sine nadgarstki. Momentalnie ją puściłem.
- Dlaczego przestałeś? - Zapytała bezbarwnym głosem. Nie rozumiałem jej wiec dodała - Ściskać mi nadgarstki. Podobał mi się ten ból. Był lepszy niż to, co dzieje się we mnie na skutek twoich słów.... Nieznajomy. - To było ostatnie, co od niej usłyszałem. Później odeszła.
A ja nadal tam stałem i patrzyłem jak przechodzi przez pasy nie patrząc na drogę. Patrzyłem jak samochody zatrzymywały się z piskiem opon i trąbiły na nią, a ona nic sobie z tego nie robiła. Dotąd żyła w otwartym świecie z zamkniętymi ranami. Ja, zamknąłem jej świat i na nowo otworzyłem rany.
- Kurwa! - Krzyknąłem i z całej siły uderzyłem pięścią w futrynę drzwi. Jeśli nadal mnie kochała, teraz z pewnością mnie nienawidzi. Prychnąłem. Ona mnie nie kochała... Kiedy znów spojrzałem przed siebie w furtce stała Rydel. Słyszała. Klnąc jeszcze raz biegiem ruszyłem do swojego pokoju. Musze się napić!
~Rydel~
Słyszałam każdy krzyk, jaki wypłynął z ust mojego brata. Do tej pory zastanawiam się jak to możliwe, że coś takiego przeszło mu przez gardło. Byłam zła i zawiedziona. Nie będę więcej naprawiała jego błędów. Nie pomogę mu. Mało tego! Zrobię wszystko by cierpiał. Kiedy sylwetka blondyna całkowicie zniknęła mi z oczu odetchnęłam i wyciągnęłam z kieszeni swój telefon. Musiałam porozmawiać z brunetka, niestety nie odbierała. Dwa razy odrzuciła połączenie, a za trzecim wyłączyła telefon. Znając życie nie wróciła też do domu, wiec teraz z nią nie porozmawiam…
____
Cześć i Czołem kochani! Leci do was świeżutki rozdzialik, mamy nadzieję razem z Patrycją, że się wam podobał! Liczymy na wasze SZCZERE opinie!
Pozdrawiam!
~ Renia
Jak po feriach? Jak wasze oceny? Co u was w ogóle słychać?